Żużel. Artiom Łaguta dołączył do legend. Mistrzów świata z jednoczesnym tytułem w Polsce nie ma wielu

Zdjęcie okładkowe artykułu: WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu: Artiom Łaguta
WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu: Artiom Łaguta
zdjęcie autora artykułu

Najsilniejsza liga na świecie, czyli polska do takiego właśnie statusu dążyła przez dziesiątki lat. Kiedyś ustępowała brytyjskiej, a potem szwedzkiej. Wygrać ją i w tym samym sezonie zostać indywidualnym mistrzem świata udało się tylko kilku wielkim.

Tony Rickardsson w 2001 z Apatorem Toruń

Historia tak została napisana, że przez cały XX wiek nie znalazł się ani jeden zawodnik, który zdobyłby dwa takie skalpy w jednym roku kalendarzowym. Dopiero na początku nowego wieku za sprawą pewnego jegomościa ze Szwecji mieliśmy pierwszego, który sięgnął po tytuł indywidualny na świecie i do tego drużynowy w lidze polskiej. Ta stale rosła w siłę i coraz bardziej była stawiana na równi z jeszcze silną brytyjską oraz szwedzką.

Dwie dekady temu Rickardsson był liderem Apatora i złotym strzałem ówczesnego prezesa Marka Karwana. Praktycznie nie zawodził, dobrze zaaklimatyzował w Toruniu. Do niego i do Wiesława Jagusia należało ostatnie słowo. W decydującym wyścigu, ostatnim w całym sezonie, stanęli na wysokości zadania, pokonując rywali z Wrocławia i tym samym odzyskując po jedenastu latach mistrzostwo dla Aniołów. W cyklu Grand Prix wrócił na tron po roku przerwy, jeżdżąc na wysokim poziomie przez całą edycję. Zdobył swoje czwarte złoto.

Rickardsson 2001
Grand Prix6 turniejów - 121 punktów - 1. miejsce w klasyfikacji
Ekstraliga19 meczów - średnia biegowa 2,357 - 5. miejsce w rankingu

[nextpage]

Tony Rickardsson w 2005 z Unią Tarnów

Sześciokrotny indywidualny mistrz świata jest jedynym, który dokonał takiej rzeczy dwukrotnie. Swój ostatni tytuł zgarnął, dominując niepodzielnie w światowym cyklu szesnaście lat temu. Bił rekordy, wygrywał turniej za turniejem (w sumie sześć w sezonie!). Deklasował rywali, po prostu robił, co chciał. Takiej dominacji nikt wcześniej nie widział. Rickardsson zrobił wszystko, żeby dogonić rekord Nowozelandczyka Ivana Maugera i to mu się ostatecznie udało.

W Polsce najlepszy z Jaskółkami był już rok wcześniej, ale na świecie ukończył cykl jako drugi. Unia obroniła jednak mistrzostwo kraju, a mistrz rzecz jasna walnie się do tego przyczynił. Wraz z Tomaszem Gollobem poprowadził tarnowian do sukcesu. Polak był w Ekstralidze najlepszy indywidualnie, z kolei Szwed "dopiero" piąty. Zresztą podobnie było w roku zdobycia złota DMP z Apatorem, gdy również na liście klasyfikacyjnej zajął piątą lokatę.

ZOBACZ WIDEO Żużel. Eksperci wskazali mankamenty w drużynie Fogo Unii Leszno

Rickardsson 2005
Grand Prix9 turniejów - 196 punktów - 1. miejsce w klasyfikacji
Ekstraliga16 meczów - średnia biegowa 2,338 - 5. miejsce w rankingu

[nextpage]

Jason Crump w 2006 z WTS-em Wrocław

Podobna historia do tej Rickardssona sezon wcześniej, jeśli mowa o dominacji w GP. Australijczyk jako jedyny w historii cyklu zapewnił sobie złoty medal na dwa turnieje przed końcem rywalizacji, co dotąd jest rekordowym osiągnięciem. Jego przewaga nad kolejnym zawodnikiem wynosiła wtedy aż... 71 punktów. Na koniec było tych "oczek" 44, co jest najwyższym zapasem triumfatora na koniec rywalizacji o medale IMŚ w tej formule.

Wyniki Crumpa przekładały się na Ekstraligę. Prowadził od wygranej do wygranej wrocławski Atlas, do którego powrócił po siedmiu latach. Miał duże wsparcie w Hansie Andersenie i Jarosławie Hampelu. Z takimi strzelbami zespół trenera Marka Cieślaka nie mógł nie zdobyć złotego krążka. Wrocławianie zdecydowanie zdystansowali konkurencję i w ostatnim sezonie bez fazy play-off osiągnęli na koniec w tabeli przewagę 10 punktów nad częstochowianami.

Crump 2006
Grand Prix10 turniejów - 188 punktów - 1. miejsce w klasyfikacji
Ekstraliga19 meczów - średnia biegowa 2,660 - 1. miejsce w rankingu

[nextpage]

Greg Hancock w 2011 z Falubazem Zielona Góra

Ciekawostka polega na tym, że przez debiutował w naszej lidze już w 1992 roku, a na pierwszy tytuł drużynowy musiał czekać aż do 2011. Po drodze stał się jednym z najlepszych na świecie, medalistą wielu imprez najwyższej rangi, w tym oczywiście numerem jeden indywidualnie w 1997. Amerykanin bywał blisko złota w Polsce, lecz zawsze czegoś brakowało. W końcu udało mu się wtedy, gdy zbiegło się to z jego powrotem na szczyt na scenie międzynarodowej.

W GP przerósł konkurentów. Wykorzystywał znakomicie przygotowany sprzęt, jeździł niemal bezbłędnie, poczuł swoją szansę, żeby po czternastu latach wrócić na tron. Udało mu się to bezdyskusyjnie (40 punktów przewagi w klasyfikacji), choć w barwach Falubazu nie był aż tak mocny, jak mogło się wydawać. W zielonogórskiej drużynie był... numerem trzy - po Andreasie Jonssonie i Piotrze Protasiewiczu. W rankingu Ekstraligi zajął ósmą pozycję.

Hancock 2011
Grand Prix11 turniejów - 165 punktów - 1. miejsce w klasyfikacji
Ekstraliga19 meczów - średnia biegowa 2,147 - 8. miejsce w rankingu

[nextpage]

Artiom Łaguta w 2021 ze Spartą Wrocław

Tai Woffinden został po drodze trzy razy najlepszym żużlowcem na świecie (2013, 2015, 2018), ale Sparcie - choć zawsze był jej liderem - wiodło się różnie. Brytyjczykowi bardzo zależało, żeby w końcu dopaść złoto w Polsce. Udało się to dopiero w tym roku po tym, jak wrocławską ekipę wzmocnił Rosjanin, który... sam został złotym medalistą w GP. Łaguta osiągnął w cyklu wielkie rzeczy, niemalże nie mając słabszego momentu. Powtarzalność ponad wszystko.

Mówimy o zawodniku, którego tylko raz zabrakło w finale! O kimś, kto zdetronizował samego Bartosza Zmarzlika, wytrzymując trudny moment w finałowych zawodach w Toruniu. W Sparcie najlepszy był Maciej Janowski, ale rzecz jasna Łaguta również był potężną armatą Spartan, którzy zdominowali PGE Ekstraligę i tak jak w 2006 roku mieli trzy bardzo silne ogniwa, tak mieli je też teraz. A rosyjski zawodnik przy okazji dołączył do wąskiego grona legend z dubletem.

Łaguta 2021
Grand Prix11 turniejów - 192 punkty - 1. miejsce w klasyfikacji
Ekstraliga18 meczów - średnia biegowa 2,360 - 3. miejsce w rankingu

[nextpage]

Polacy w większości przypadków dalecy od takiego wyczynu

Nasz speedway może się pochwalić czterema złotymi krążkami w IMŚ, ale nigdy nie było tak, by polski mistrz jednocześnie świętował tytuł drużynowy w rodzimej lidze. Kiedy w 1973 roku Jerzy Szczakiel szokował świat "czarnego sportu" niespodziewanym triumfem na Stadionie Śląskim w Chorzowie, w tym samym sezonie... musiał przełknąć spadek ze swoim Kolejarzem Opole z najwyższej ligi po czterech latach spędzonych wśród najlepszych.

Dwóch kolejnych czempionów związanych jest ze Stalą Gorzów. Tomasz Gollob zanotował fenomenalny 2010 rok i do pewnego momentu był na dobrej drodze do sukcesu z klubem. W pierwszej fazie sześciozespołowego play-off Stal przegrała jednak w derbach z Falubazem i odpadła z rywalizacji. Bartosz Zmarzlik w latach 2019-2020 przeżył najpierw baraż, a potem srebrny medal. Z tym że złoty - jak pokazał rewanż finału - był dość odległy.

Źródło artykułu: