Żużel. Mecz, który przeszedł do historii. Tak narodziła się nowa historia. Skorpiony zaczęły efektownie

Zdjęcie okładkowe artykułu: WP SportoweFakty / Wojciech Klepka / Na zdjęciu: Frederik Jakobsen
WP SportoweFakty / Wojciech Klepka / Na zdjęciu: Frederik Jakobsen
zdjęcie autora artykułu

9 kwietnia 2017, po pięciu sezonach przerwy, do ligowych zmagań powrócił PSŻ Poznań. Chociaż historia pokazała, że powroty po tak długiej przerwie nie są łatwe, to Skorpiony poradziły sobie "debiutem" wręcz wzorowo. To był ważny moment dla klubu.

Od SpecHouse PSŻ-u Poznań rozpoczynamy cykl artykułów, w których przypomnimy historyczne mecze dla poszczególnych zespołów. Wybrane przez nas spotkania są wyjątkowe z różnych względów. Jednak każde z nich miało w sobie coś, co je wyróżniło spośród innych.

Analizując historyczne mecze PSŻ-u Poznań, można byłoby wymienić przynajmniej kilka spotkań - baraże z KSŻ-em Krosno w 2006 roku, spotkanie ze Startem Gniezno w 2007 roku czy finał 2. Ligi Żużlowej z Polonią Bydgoszcz w 2019 roku. Tym razem jednak wybór padł na 9 kwietnia 2017 roku i mecz z Kolejarzem Rawicz (więcej o samym meczu można znaleźć TUTAJ).

Co wyjątkowego może mieć w sobie mecz zakończony pewną wygraną w stosunku 52:38? Wbrew pozorom bardzo dużo. Było to bowiem spotkanie, które rozpoczęło nową erę w historii PSŻ-u Poznań. Chociaż ryk żużlowych motocykli wrócił na Golęcin już w 2015 roku za sprawą Lotto Speedway Cup (tam m.in. swój talent po raz pierwszy miał okazję pokazać Dominik Kubera), a w 2016 roku w stolicy Wielkopolski gościnnie występowała Betard Sparta Wrocław to dopiero w 2017 roku spełnione zostały oczekiwania lokalnych kibiców.

ZOBACZ WIDEO Żużel. Kto lepiej jeździ drużynowo? Paweł Przedpełski porównał Jasona Doyle'a i Chrisa Holdera

Skorpiony 9 kwietnia 2017 roku oficjalnie wróciły na sportową mapę Polski i od tamtego czasu systematycznie budują swoją markę na drugoligowym froncie. Ówczesne spotkanie z Kolejarzem Rawicz pokazało, że poznańska ekipa nie będzie typowym "chłopcem do bicia". To właśnie wtedy po raz pierwszy okazję do pokazania się mieli m.in. Frederik Jakobsen, Przemysław Liszka czy Bartosz Tyras. O ile polscy juniorzy od tamtego czasu nie zapisali się w świadomości kibiców, to młody Duńczyk niemal z miejsca stał się ulubieńcem poznańskich fanów. Dzisiaj natomiast, Jakobsena w swoim składzie z wielką chęcią widziałaby większość polskich drużyn.

Duże emocje wzbudzał również Daniel Pytel. Był to zawodnik, który łączył PSŻ z czasów pierwszej dekady XXI wieku z nowym rozdaniem. Chociaż w sezon 2017 już nie należał do liderów Skorpionów, to jednego nie dało się ukryć. Lokalni kibice mieli do tego zawodnika wielki sentyment i wiele mu wybaczali. Zresztą to dało zobaczyć się również w innych sezonach, kiedy już jako "cywil" pojawiał się na stadionie. Wówczas niemal zawsze otaczała go mała gromada kibiców proszących czy to o zdjęcie, czy o autograf.

Po pewnym zwycięstwie z Kolejarzem Rawicz dużego zadowolenia nie krył również Arkadiusz Ładziński. To był chyba jedyny moment w karierze prezesa PSŻ-u, w którym przyznał się do łez. Zrobił to na łamach "Głosu Wielkopolskiego".

- W skali od jeden do sześć inaugurację sezonu ligowego w Poznaniu oceniam na piątkę. Głos mi się łamał, a w oczach pojawiły się nawet łzy. Emocje były naprawdę duże, bo też wiele wysiłku włożyliśmy w to, by ligowy żużel wrócił do Poznania. Serce się radowało, że tylu kibiców przyszło na stadion. To pokazuje, że warto robić żużel w tym mieście, że są tutaj kibice - mówił w kwietniu 2017 roku dla lokalnego dziennika Arkadiusz Ładziński.

To był również mecz - symbol. Pokazał on, że przy tej reaktywacji celem nie był szybki sukces sportowy, a systematyczny powrót do żużlowej machiny ligowej. Chociaż powrót PSŻ-u w 2006 roku był efektowny i wiązał się z dużymi transferami, projekt szybko upadł. Teraz ma być zupełnie inaczej. Choć w zespole brakuje wielkich gwiazd, to nie można powiedzieć, że przez lata zabrakło w nim wartościowych zawodników. Wystarczy powiedzieć, że od 2017 roku w poznańskiej drużynie zobaczyliśmy takich żużlowców, jak David Bellego, Marcus Birkemose czy wcześniej wspomniany Frederik Jakobsen.

Pozostaje mieć nadzieję, że takiego spotkania jak to z Kolejarzem Rawicz w 2017 roku już długo nie zobaczymy. Taki mecz oznaczałby, że po raz kolejny poznańskie środowisko spotkała długa przerwa bez ligowej rywalizacji. Póki co, jednak nic nie wskazuje, aby taka sytuacja miała się powtórzyć i niech tak pozostanie jak najdłużej.

Zobacz także: Gapiński nie chce kończyć kariery Zobacz także: Plech chwali Zdunek Wybrzeże

Źródło artykułu:
Komentarze (7)
avatar
P0ZNANIAK
16.01.2021
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Wtedy (w 2017 roku) zaczęliśmy efektownie, to fakt. Szliśmy w górę a kulminacja nastąpiła w 2019 roku i niestety na tym się skończyło. Teraz czeka nas piąty (a w przyszłym roku szósty) sezon w Czytaj całość