Żużel. Hity i kity Grand Prix pod rządami BSI. 100 tys. dolarów za jeden wyścig, ale też stagnacja i brak świeżej krwi

Zdjęcie okładkowe artykułu: WP SportoweFakty / Jarosław Pabijan / Na zdjęciu: Emil Sajfutdinow kontra Bartosz Zmarzlik
WP SportoweFakty / Jarosław Pabijan / Na zdjęciu: Emil Sajfutdinow kontra Bartosz Zmarzlik
zdjęcie autora artykułu

Bieg za 100 tys. dolarów, system eliminatorów i organizacja zawodów na wielkich arenach. To wszystko zasługa BSI, które miało kilka ciekawych pomysłów na żużlowe Grand Prix. Problem w tym, że coraz rzadziej po nie sięgało.

W tym artykule dowiesz się o:

BSI było promotorem żużlowych mistrzostw świata pod nazwą Speedway Grand Prix od roku 2000 i bez wątpienia zrobiło wiele dla rozwoju cyklu. Wydaje się jednak, że w tym przypadku doszło do spotkania w odpowiednim miejscu o odpowiednim czasie. Ktokolwiek na początku XXI wieku nie zostałby promotorem SGP, pchnąłby mistrzostwa do przodu. Startowały one wręcz z zerowego poziomu.

W ostatnich latach było jednak widać, że Brytyjczykom skończył się pomysł na żużel. Ciekawych pomysłów brakowało, wracano kilkukrotnie do tego, co już było. Efekt jest taki, że z rokiem 2022 prawa do mistrzostw przejmie Eurosport Events.

Czytaj także: Rafał Dobrucki nie miał bólu głowy przy wyborze kadry

W tej sytuacji postanowiliśmy przygotować hity i kity ostatnich 20 lat w SGP.

ZOBACZ WIDEO Przepis na sukces Wiktora Lamparta. Junior Motoru przeszedł na wegetarianizm

HITY

Wprowadzenie żużla na wielkie obiekty

Turnieje na jednodniowych torach? Teraz jawi się to jako normalność, kiedyś było ogromnym wyzwaniem i wiązało się z ogromnymi kosztami. Wymagało też czasu i wprawy, by nawierzchnie gwarantowały dobry poziom ścigania. Gdyby nie obiekty czasowe, to nie mielibyśmy SGP na takich stadionach jak Principality Stadium w Cardiff, Parken w Kopenhadze czy PGE Narodowy w Warszawie.

Żużel na Antypodach

W kategoriach sukcesu należy uznać to, że mistrzostwa kilkukrotnie zawitały do Australii czy Nowej Zelandii, bo organizacja imprez na drugim zakątku świata nie należy do tanich. Jest jednak konieczna, jeśli chcemy myśleć o rozwoju dyscypliny. Dlatego szkoda, że Auckland czy Melbourne dość szybko zakończyły swoją przygodę z SGP.

System eliminatorów

Kontrowersyjny pomysł rozgrywania zawodów, z którego zrezygnowano po kilku latach. Z punktu widzenia kibica należy jednak przyznać, że był "jakiś" i gwarantował dodatkowe emocje. Miał swoje minusy, bo niektórzy zawodnicy kończyli rywalizację po ledwie dwóch biegach, a początkujący fan nie był w stanie załapać zasad. Jednak sam system eliminatorów był dowodem na to, że BSI szuka innych pomysłów na żużel, że stara się go jakoś uatrakcyjnić.

Bieg za 100 tys. dolarów

Promotorzy SGP wpadli na ciekawy pomysł w roku 2007, gdy przyszło im organizować 100. turniej w historii. Wtedy bieg finałowy GP Niemiec w Gelsenkirchen wart był aż 100 tys. dolarów. Taką kwotę zgarnął Andreas Jonsson za zwycięstwo w finale. Można bez wątpienia stwierdzić, że był to najcenniejszy wyścig w dziejach żużla.

Sponsorzy tytularni rund

Nowością wprowadzoną przez BSI było też poszukiwanie sponsora tytularnego dla każdej rundy SGP. Z punktu widzenia kibica, to niewiele znacząca zmiana. Bo nazwy darczyńców i tak nie przedzierały się do świadomości i nie używano ich powszechnie. Jednak w ten sposób pozyskiwano i nadal pozyskuje się środki na organizację mistrzostw. Ten pomysł bez wątpienia będzie kontynuowany. Po latach pozyskano też sponsora tytularnego dla całych mistrzostw - firmę Monster Energy.

KITY

Stagnacja

BSI obiecało, że zrobi z żużla produkt światowy, a tak naprawdę nigdy to się nie udało. Poza pojedynczymi wybrykami, cykl SGP nie wyszedł poza Europę. Ani razu mistrzostwa świata nie zawitały chociażby do USA, chociaż warunki były ku temu idealne - Greg Hancock w osobie mistrza świata oraz firma Monster Energy jako sponsor tytularny mistrzostw.

Powrót małych obiektów

W ostatnich latach BSI zaczęło też porzucać ideę organizacji Grand Prix na dużych obiektach. Dość powiedzieć, że obecnie w kalendarzu mamy tylko dwa tego typu stadiony - walijskie Cardiff oraz polską Warszawę. Próżno szukać dużego obiektu w Danii czy Szwecji, gdzie przecież przerabiano takie lokalizacje jak Parken w Kopenhadze, CASA Arena w Horsens czy Friends Arena w Sztokholmie. Zamiast tego kibice dostawali ostatnio głównie Krsko, Vojens czy Hallstavik.

Niskie zarobki

Trudno powiedzieć, czy BSI pragnie zachować większą część zarobionych pieniędzy dla siebie, czy też pozyskanie sponsorów dla SGP jest tak ogromnym wyzwaniem. Prawda jest jednak taka, że zawodnicy w mistrzostwach świata nie zarabiają kokosów. Rywalizacja w SGP to bardziej kwestia prestiżu. W pewnym momencie bardziej obiecujące stawki oferowały mistrzostwa Europy spod znaku TAURON SEC.

Brak promocji na nowych rynkach

To poniekąd pochodna tego, że nie organizowano turniejów poza Europą. BSI nie robiło jednak nic, by przyciągnąć do siebie kibiców czy firmy z innych rejonów. Nie podejmowano się próby stworzenia jakichś eventów promocyjnych w innych częściach świata. Zamiast tego można było dostrzec, że Brytyjczycy osiedli na laurach. Przejawiało się to m.in. trzema rundami SGP w Polsce, bo to właśnie nad Wisłą działacze chcą płacić najwięcej za cykl.

Czytaj także: Oby Pawlicki nie był drugim Huntem

Ciągle te same twarze

BSI zmieniło przepisy na rok 2020, ale wydaje się, że zrobiło to za późno. Jednym z problemów SGP był bowiem fakt, że ciągle rywalizowali w niej ci sami zawodnicy. Klucz geograficzny czy też sponsorski przy wręczaniu stałych "dzikich kart" oraz możliwość jazdy w eliminacjach zawodników już rywalizujących w SGP sprawiły, że mistrzostwom brakowało świeżej krwi.

Źródło artykułu: