Żużel. Marcin Nowak: Nie potrafimy wytłumaczyć porażki w Bydgoszczy. Do końca wierzyliśmy, że awansujemy (wywiad)

Zdjęcie okładkowe artykułu: WP SportoweFakty / Sandra Rejzner / Na zdjęciu: Eduard Krcmar, Marcin Nowak
WP SportoweFakty / Sandra Rejzner / Na zdjęciu: Eduard Krcmar, Marcin Nowak
zdjęcie autora artykułu

- Nie potrafimy wytłumaczyć porażki w Bydgoszczy. Do końca wierzyliśmy, że awansujemy. Najbardziej szkoda naszych kibiców - mówi nam Marcin Nowak, krajowy lider Power Duck Iveston PSŻ-u Poznań.

[b]

Sebastian Zwiewka, WP SportoweFakty: Jeszcze kilka tygodni temu wydawało się, że nikt nie jest w stanie odebrać poznańskiej drużynie awansu do Nice 1.LŻ. Może pan wyjaśnić, co się stało w Bydgoszczy? [/b]

Marcin Nowak, żużlowiec Power Duck Iveston PSŻ-u Poznań: Nie potrafimy tego racjonalnie wytłumaczyć. Gospodarze byli tego dnia zdecydowanie lepsi od nas i tyle. Wszyscy zdajemy sobie sprawę, że taki występ nigdy nie powinien nam się przydarzyć. Bydgoszczanie nie załamali się po wysokiej przegranej na naszym torze i doskonale przygotowali się do meczu rewanżowego. My z kolei mieliśmy duże problemy, nie znaleźliśmy odpowiedniej prędkości.

Rozmawialiśmy po pierwszym finałowym meczu i był pan w swoich przewidywaniach bardzo ostrożny.

Byliśmy wtedy bardzo blisko wygrania ligi i bezpośredniego awansu, ale wiele już w tym sporcie widziałem. Nigdy nie można niczego przesądzać. Najważniejszy jest szacunek do przeciwnika. Sprawdził się dla nas najczarniejszy scenariusz. Nie potrafiliśmy szybko poruszać się po bydgoskim torze. Próbowaliśmy się naradzać i wymieniać spostrzeżeniami, lecz nikomu nie wychodziło. Tylko David Bellego w początkowej fazie zawodów wygrywał biegi. Ja starałem się szarpać, ale mój wynik nie był dobry. Najbardziej szkoda poznańskich kibiców. Pojechali do Bydgoszczy z wielkimi nadziejami, a zobaczyli mecz do jednej bramki. Rozumiemy ich złość i rozczarowanie. Prawda jest jednak taka, że nam też nie było łatwo. Możemy tylko przeprosić.

ZOBACZ WIDEO Emil Sajfutdinow: Nie spełniłem swoich marzeń. Zazdroszczę tytułu Zmarzlikowi

Świat się nie zawalił na przegranym finale. Mieliście jeszcze dwumecz barażowy z Orłem Łódź. Momentami postraszyliście faworyta, ale nie udało się awansować.

Świat może i się nie zawalił, ale po spotkaniu w Bydgoszczy spadła na nas ogromna krytyka i musieliśmy się z nią zmierzyć. Ciężko wraca się po takich zawodach do domu, a kolejne dni wcale nie są przyjemniejsze. Odzyskaliśmy wiarę we własne umiejętności i skupiliśmy się na barażu. Myślę, że pokazaliśmy się z niezłej strony. Do awansu potrzebowaliśmy jednak czegoś ekstra, tego nam zabrakło. W Łodzi przed biegami nominowanymi przegrywaliśmy tylko dwoma punktami, ale zawaliliśmy ostatnie wyścigi i zrobiła się wyraźna strata. Do końca wierzyliśmy, że awansujemy. Musimy przełknąć gorzką pigułkę.

Celu drużynowego nie wykonaliście, ale indywidualnie może pan być zadowolony ze swojej jazdy. Siódma średnia biegowa w 2. Lidze Żużlowej jest znakomitym wynikiem.

Dwa lata temu moja średnia była trochę wyższa i zakończyłem zmagania na czwartym miejscu w klasyfikacji, więc uważam, że stać mnie na więcej. Nie jestem jakoś mega zadowolony ze swojej jazdy. Muszę jeszcze poprawić się w kilku elementach. Wyniki indywidualnie idą jednak na dalszy plan. Zawsze powtarzam, że moim głównym celem jest dobro drużyny, którą reprezentuję. Nie udało się nam awansować i jesteśmy rozczarowani. Chcę zapewnić, że walczyliśmy z całych sił, nie odpuszczaliśmy nawet na chwilę.

Okienko transferowe rozpoczyna się dopiero w listopadzie. Nie ukrywajmy jednak, że zawodnicy już wcześniej prowadzą rozmowy z potencjalnymi pracodawcami. W PGE Ekstralidze już prawie wszyscy mają gotowe składy, teraz przychodzi czas na niższe ligi. Zostanie pan w Poznaniu, czy telefony z innych klubów są mile widziane?

Nie chcę niczego deklarować. Wciąż jestem zawodnikiem Power Duck Iveston PSŻ-u Poznań i mogę nie zmienić barw klubowych. Wszystko okaże się w listopadzie. Pierwszeństwo w negocjacjach będzie miał mój obecny prezes, pan Jarek z firmy Power Duck i pan Kuba z firmy Iveston, którym bardzo dziękuję za współpracę w sezonie 2019. Porozmawiamy i wspólnie podejmiemy decyzję. Prawda jest taka, że chcę się rozwijać i systematycznie stawiać coraz ambitniejsze cele. Jazda w najniższej klasie rozgrywkowej do takich nie należy. Poczekajmy jeszcze te trzy tygodnie. Zobacz także: Żużel. Marcin Nowak może przebierać w ofertach. Zawsze dostaje kilka propozycji z Nice 1.LŻ Zapowiada się na rozbiór poznańskiej drużyny. Trener Tomasz Bajerski i bracia Curzytkowie są już w Apatorze Toruń. David Bellego też chętnie rozważy propozycje z Nice 1.LŻ. Ciężko będzie powalczyć za rok o awans.

Powiem szczerze, że staram się nie śledzić tych wszystkich doniesień medialnych i nie wiem, kto ma odejść z zespołu. Chciałbym jednak podziękować trenerowi Bajerskiemu za wspólny sezon. Kiedyś był znakomitym żużlowcem i przekazał kilka naprawdę cennych wskazówek. Oferta z macierzystego klubu okazała się dla niego nie do odrzucenia. Życzę mu powodzenia w dalszej karierze trenerskiej. PSŻ jest poukładanym klubem i na pewno sobie poradzi w przyszłym sezonie. Teraz się nie udało, ale za rok może być inaczej.

Co powie pan o atmosferze w drużynie? 

Nie mam żadnych zastrzeżeń do atmosfery. Wszystko było w najlepszym porządku. Dobrze wiemy jak jest w żużlu. Czasami zdarzy się jakaś wymiana zdań, lecz trzeba zawsze dojść do porozumienia i nie rozpoczynać konfliktów. Mam fajnych kolegów w zespole, a z trenerem Bajerskim też można porozmawiać na każdy temat. Był czas na żarty, ale w trakcie meczu skupialiśmy się na swoich obowiązkach. Zabrakło nam tylko kropki nad "i" w postaci awansu.

Cieszył się pan zaufaniem szkoleniowca. Udało się panu wystąpić we wszystkich spotkaniach. Inni mieli trochę mniej powodów do radości. Marcel Kajzer dla odmiany dużo nie pojeździł, w odwodzie był jeszcze Damian Dróżdż.

Każdy zawodnik dostał od trenera szansę pokazania się na torze. Jest mi niezmiernie miło, że cieszyłem się jego zaufaniem. Rok temu w Gnieźnie na moment wypadłem ze składu i pamiętam, że nie był to dla mnie przyjemny okres. Chcemy jeździć regularnie, ale życie pisze różne scenariusze i jeden słabszy występ może spowodować, że zawodnik wypada ze składu. Marcel zachował się znakomicie, pokazał, że jest naszym kapitanem i wspierał drużynę w parkingu. Jego wsparcie było nam niezwykle potrzebne.

Można zauważyć, że potrafi pan zadbać o relacje z kibicami. Tak było w poprzednich klubach. Fani z Poznania chcą, aby pan został. To chyba coś znaczy.

Dziękuję za wszystkie miłe słowa. Żużel to nie tylko nasza praca, to przede wszystkim pasja. Kochamy się ścigać i robimy to również dla kibiców. Bez nich nie byłoby rozgrywek i całej otoczki związanej z zawodami ligowymi. Przychodzą na stadion, trzymają za nas kciuki i liczą na nasze dobre występy. Nie widzę żadnego problemu, aby zamienić z nimi kilka słów. Cieszę się, że zawsze trafiam na miłych i fajnych kibiców. Tak było we wszystkich klubach.

Ma pan już plan na zimowe przygotowania do sezonu?

Intensywnie myślę o tym od poniedziałku. Przygotowania do sezonu mam bardzo podobne już od kilku lat i raczej niczego nie będę zmieniać. Zawsze w marcu jestem zadowolony ze swojej formy fizycznej. To pokazuje, że świetną pracę wykonują ludzie, którzy ze mną współpracują. Teraz najmniej ciekawy okres w roku dla żużlowców. Już nie możemy się doczekać startu sezonu 2020.

Zobacz także: Żużel. Norbert Kościuch nie wyklucza powrotu do Orła Łódź. Często rozmawia z prezesem Skrzydlewskim

Źródło artykułu: