Tomasz Lorek zaprasza na mecz The Lakeside - Wolverhampton

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

The Lakeside Hammers zmierzy się w środowym meczu Elite League z Wolverhampton Wolves. Starcie "Młotów" z "Wilkami" pokaże na żywo Polsat Sport Extra (godz. 20:30). Sytuację obu drużyn przybliża Tomasz Lorek, komentator Polsatu.

Ronnie Russell, niegdyś promotor Areny Essex najwyraźniej nie widział, że spał na żyle złota. Gdy zatrudniał Marka Lorama, Grzegorza Walaska i Romana Poważnego ciężko było mu związać koniec z końcem. Dziś Ronnie jest menedżerem zespołu na zapleczu Elite League, Somerset Rebels (Premier League) i ból po sprzedaży Areny Essex jest jakby mniej dotkliwy, ale wciąż wyczuwalny. - Kocham The Hammers ("Młoty"). Wiem, że nadszarpnąłem reputację Areny Essex, bo ciężko było przekonać do startów pod Londynem dobrych jeźdźców. Tony Rickardsson skusił się na krótki romans na początku sezonu 2005, a ja nie rozumiałem wtedy, że Szwed chciał się tylko rozjeździć po zimowej przerwie. Biłem się z myślami, gdy nie miałem na wypłaty na czas dla Grega Walaska, nie chciałem wystawić klubu na sprzedaż, ale wiedziałem, że jeśli nie przyjmę oferty od Stuarta Douglasa, będę nieroztropnym człowiekiem - wspomina Ronnie. Zmiana właściciela przebiegła w sentymentalny sposób. Pewnego ciepłego wieczoru, Stuart Douglas zasłuchany w melodię wygrywaną przez radio wracał do domu. W ślimaczym tempie, w gigantycznym korku na londyńskiej obwodnicy M25, Stuart znalazł czas na spowolnienie myśli. Douglas był wówczas właścicielem zespołu w brytyjskich wyścigach szosowych (British Superbikes) i kierował się ku domowym pieleszom po treningach na słynnym torze Brands Hatch. Zatopiony w myślach zauważył reklamę żużla: "przyjdź obejrzeć młoty". Zjechał z przeciążonego londyńskiego orbitala, kupił bilet dla syna i dla siebie i przypomniał sobie zapach spalanego metanolu. Nie był na żużlu od czasu, gdy chadzał z ojcem na mecze Rayleigh Rockets i krzyczał wniebogłosy w przykrótkich spodniach, gdy na tor wyjeżdżali Laurie Etheridge, Geoff Maloney i Dingle Brown. Jednakże, gdy jesienią 1973 roku Len Silver przeniósł się do Hoddesdon, Rayleigh Weir Stadium zastygł w ciszy. Stuart stracił kontakt ze speedwayem.

- Usiedliśmy na trawie i zacząłem opowiadać synowi jak to drzewiej bywało i jak ja ekscytowałem się żużlem, gdy ojciec zabierał mnie na zawody. Tego wieczoru, gdy odrestaurowałem moją żużlową miłość wyglądałem jak nowicjusz. Nie znałem ani jednego nazwiska, nie wiedziałem jakie są reguły punktacji, ale zapach wciąż był tak samo urzekający. Poszliśmy po meczu do parkingu, Ronnie zaczął mówić o kłopotach finansowych, a ja bazując na resentymentach i rozpalonych oczach mojego syna podjąłem decyzję o sponsorowaniu drużyny - opowiada Stuart. Lawina wypadków potoczyła się równie szybko jak w porze monsunu pod Manaslu. Douglas kupił klub od Russella w 2006 roku, ale spóźnił się na coroczne zebranie promotorów, na którym ustalane są reguły gry w nadchodzącym sezonie. Douglas poprawił poły marynarki, zaczesał włos i wszedł na salę. Przeprosił za spóźnienie i zaczął rozglądać się za wolnym miejscem. Traf chciał, że jedyne puste krzesło stało obok Jona Cooka. - To przedziwne zrządzenie losu - opowiada ówczesny menedżer Eastbourne Eagles, Jon Cook. - Terry Russell akurat wtedy sprzedawał klub muzycznemu producentowi Bobowi Brimsonowi. Czułem niepewny grunt pod nogami - pomyślałem sobie - muzyk szefem zespołu - nie brzmi to zachęcająco. Poza tym, byłem trochę wypalony pracą w Eastbourne i chciałem zmiany. Zaczęliśmy rozmawiać i wkrótce przekonałem się, że Stuart to człowiek z głową na karku. Mieliśmy plan jak naprawić finanse Lakeside Hammers i ruszyliśmy do pracy - mówi Cook. Gdy Douglas zatrudnił Cooka jako menedżera zespołu, frekwencja była mizerna. Przy filiżance herbaty Stuart żartował z Jonem, że prościej i szybciej byłoby przedstawić zawodnikom widzów aniżeli widzom zawodników.

Wpadli więc na szalony sposób, aby zarzucić klasyczną prezentację i spróbować eksperymentu wyprowadzając kibiców przed zawodników. Tak zrodził się pomysł otwartych drzwi do parkingu. Lakeside ma to szczęście, że parking jest usytuowany w ten sposób, że kibic ma komfort zaglądania w jego duszę. To część żużlowego rytuału. Dziś Cook kręci nosem, gdy na mecz przychodzi 1700 widzów. Biorąc pod uwagę czasy, gdy kibiców było tylu ilu zawodników na torze, przeskok jest niebotyczny. Co ważne, klub korzysta z kompleksu handlowego położonego nieopodal stadionu, powoli poszerza grono sponsorskie i wystąpił z ciekawą inicjatywą pt. "999 special". W myśl projektu wszystkie ziomki, które służą w wojsku, pracują w policji, pogotowiu, centrach krwi, mogą za darmo przyprowadzić osobę na żużel. W dłuższej perspektywie ma to przynieść korzyści w postaci pełniejszych trybun. Co ważne dla zawodników, nie ma dziś problemów z wypłatą punktówki. Zespół ma ciekawy skład z odbudowanym mentalnie Lee Richardsonem, wiernym wobec Cooka Adamem Shieldsem i uroczym rozrabiaką z długich torów Joonasem Kylmaekorpim.

Joonas wrócił już do pełni sił po kontuzji świetnie ścigając się w sobotę, 20 czerwca w Mariańskich Łaźniach. Wzmocniony wodami źródlanymi i solankami z czeskiego uzdrowiska Joonas wykręcił 14 punktów i zajął 8 miejsce w I rundzie MŚ na długim torze.

Jednak, w środowy wieczór "Młotom" nie będzie łatwo, bo prosto ze Szwecji przyjedzie podpora "Wilków", Freddie Lindgren. Gwiazda zespołu Wolverhampton błyszczy pełnym blaskiem na szwedzkich torach. We wtorek Freddie był poza zasięgiem rywali zdobywając 15 punktów dla Dackarny Malilli, co nakazuje szacunek gdy przyjrzeć się bliżej kalendarzowi startów Lindgrena. W niedzielę występ w Gorzowie Wielkopolskim w barwach Falubazu (5 + bonus), w poniedziałek w Wolverhampton (14 + bonus), wtorek komplet bez podpórek w Malilli przeciwko Rospiggarnie Hallstavik, środa – podlondyńskie Thurrock, czwartek w Peterborough, piątek – trening w Cardiff przed Grand Prix, sobota GP Wielkiej Brytanii (po raz pierwszy transmisja do Indii!!!), niedziela - mecz w Zielonej Górze z Polonią Bydgoszcz, poniedziałek 29 czerwca mecz w Wolverhampton, środa 1 lipca mecz w Poole. Jeśli chcą państwo obejrzeć współczesnego gladiatora, którego nie powstydziłby się sam Spartakus, zasiądźcie wygodnie przed telewizorem w środę 24 czerwca, o godz. 20.30. na Polsacie Sport Extra. Freddie Lindgren wbija się w zbroję i rozpoczyna show. Zapraszamy.

Tomasz Lorek

Źródło artykułu: