Waldemar Kałużny: Niejeden trener chciałby mieć takiego zawodnika w swoim składzie

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

W czwartek odbyły się ćwierćfinały Indywidualnych Mistrzostw Polski. Sporą niespodziankę sprawił w Gnieźnie Sławomir Musielak z Unii Leszno, który zajął trzecie miejsce i awansował do półfinału w Rawiczu.

Musielak wygrał cztery biegi, raz był ostatni. W półfinałach IMP (jako pełnoprawni uczestnicy) pojedzie tylko trzech juniorów (Lampart i Janowski). W Rawiczu tylko wychowanek leszczyńskiej Unii będzie zawodnikiem młodzieżowym.

Menadżer Sławomira Musielaka, Waldemar Kałużny po cichu liczył na awans swojego podopiecznego. - Nie ukrywam, że jechaliśmy powalczyć do Gniezna o awans, znamy ten tor, ale wiadomo, że nie są to zawody młodzieżowe. Większość zawodników ma o wiele większe doświadczenie niż Sławek. Udało się i jesteśmy z tego bardzo zadowoleni. Przy okazji chcielibyśmy podziękować naszemu mechanikowi - panu Andrzejowi Krawczykowi i jego synowi Jarosławowi za świetne przygotowanie silników, które nas naprawdę nie zawodzą - podsumował zawody w Gnieźnie.

W półfinale Musielak pojedzie na dobrze znanym sobie torze w Rawiczu. Czy ma szanse na awans do finału? - Powiem tak. Dla nas jest to już i tak duży sukces znaleźć się w tak doborowej obsadzie, jaka będzie w Rawiczu, do półfinału awansowało tylko trzech juniorów Sławek, Maciek Janowski, Dawid Lampart. Celem każdego sportowca jest osiągnięcie jak najlepszego wyniku i z takim nastawieniem pojedziemy do Rawicza - powiedział Kałużny.

W niedzielę Unia Leszno wybiera się na mecz wyjazdowy do Wrocławia. W składzie "Byków" zabrakło miejsca dla Musielaka. Czy zaskoczyło to menadżera żużlowca? - Naprawdę nie wiem jak mogę odpowiedzieć na to pytanie. Sławek nie zawodzi w żadnych zawodach młodzieżowych, w sobotę awansowaliśmy w słoweńskiej Lendavie do finału IMEJ, w środę wygraliśmy razem z Przemkiem (Pawlickim - dop. autor) w Rawiczu półfinał MMPPK, natomiast dzień później wywalczyliśmy trzecie miejsce w Gnieźnie i awans do półfinału IMP. Nie wiem, co Sławek musi jeszcze zdobyć, żeby znaleźć się na stałe w składzie Unii Leszno. W lidze nie jest najlepiej, ale też nie jest najgorzej, liga rządzi się innymi prawami i dlatego trzeba pojeździć minimum dwa lata, żeby stanowić o sile drużyny, przykładem tego jest choćby Grzesiek Zengota czy Maciek Janowski. Dawanie komuś jednej czy drugiej szansy mija się z celem. Swoje umiejętności można podnosić tylko przez regularne starty - mówi Kałużny.

W środowym półfinale MMPPK w Rawiczu Sławomir Musielak razem z Przemysławem Pawlickim wywalczyli awans do rybnickiego finału. Pawlicki wywalczył komplet punktów, a Musielak tylko w jednym biegu musiał uznać wyższość rywali z Poznania. Trener Unii Czesław Czernicki tak skomentował porażkę swojego podopiecznego: - Żeby startować w lidze nie można w tak frajerski sposób przegrywać biegów? Jak do tych słów odniósł się Waldemar Kałużny? - Jest mi przykro, że trener w ten sposób odnosi się do zawodnika, który naprawdę go nie zawodzi, jest zawsze profesjonalnie przygotowany do zawodów. Sławek nie jest maszyną do wygrywania wszystkich biegów. Przegrać może każdy nie ma na to recepty. A jeśli chodzi o słowo "frajerski" to myślę, że w frajerski sposób trener przygotowuje tory w Lesznie na ligę. Przykładem tego jest mecz z Zieloną Górą czy z Bydgoszczą. Nie wierzę, że zawodnik, który zdobywa regularnie w zawodach młodzieżowych powyżej dziesięciu punktów, nie potrafi jechać. Przypomnę tylko, że Sławek jest po poważnej kontuzji złamania uda, która wykluczyła go z całego sezonu startów w 2007 roku. Tak na prawdę sezon 2008 był jego pierwszym całym przejechanym sezonem. Powiem jeszcze jedno, że niejeden trener chciałby mieć takiego zawodnika w swoim składzie - zakończył Kałużny.

Źródło artykułu: