Stal Gorzów awansowała do finału. Vaculik: Skoro w nim jesteśmy to chcemy go wygrać

Zdjęcie okładkowe artykułu: WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski / Na zdjęciu: Martin Vaculik i Leon Madsen
WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski / Na zdjęciu: Martin Vaculik i Leon Madsen
zdjęcie autora artykułu

Cash Broker Stal Gorzów wygrała z forBET Włókniarzem Częstochowa 51:39 w rewanżowym meczu półfinału PGE Ekstraligi. Sporą cegiełkę do tego dołożył Martin Vaculik, choć miał swoje słabsze momenty i chwile grozy podczas sobotniego Grand Prix.

Co do tego ostatniego, to chodzi o sytuację z 13. wyścigu Grand Prix Słowenii w Krsko. Podczas tego biegu Słowak nie liczył się w walce i zjechał z toru z powodu defektu motocykla. Widać jednak było, że boli go jeszcze niedawno kontuzjowana noga. Okazało się to chwilowe. - Kości wszystkie są zrośnięte i jest w porządku. Nie mam jednak stuprocentowego zakresu ruchów i jak mi na siłę naciągnie Achillesa lub inne więzadła, to boli i jest to konkretny ból. Tak się stało, że złapałem jakąś dziurę, rzuciło mi tą nogą. To mnie bardzo zabolało, później przestało, jest OK - uspokoił kibiców Martin Vaculik.

Udowodnił to w niedzielę, gdy dwukrotnie dojechał do mety na pierwsze pozycji. W trzeciej serii doszło jednak do kontrowersji, bowiem zawodnik Cash Broker Stali Gorzów został wykluczony, jako winny upadku Michała Gruchalskiego. - Moim zdaniem jest to absolutnie zła decyzja i powinniśmy jechać całą czwórką. Niczego specjalnie nie zrobiłem. Przednie koło miało uślizg, dlatego mnie wytrąciło z rytmu. Niech każdy to oceni, jak sobie myśli - opowiadał 28-latek.

Już w wywiadach telewizyjnych obaj zawodnicy nie zgodzili się z werdyktem sędziego. - Szymek przede mnie wjechał i musiałem lekko zmienić styl jazdy, stąd ten uślizg. Może tego nie było widać, ale to poczułem, dlatego mnie trochę obróciło. Byłem z przodu, dosyć daleko przed nim. Kolega z toru, który upadł, też mówił, że powinniśmy to powtórzyć w pełnej obsadzie. To mówi samo za siebie. Sędzia podjął taką decyzję i trzeba to zaakceptować, choć niekoniecznie jest ona dobra - dodał jeszcze uczestnik cyklu Speedway Grand Prix.

Ta sytuacja najwyraźniej wybiła z rytmu jednego z gorzowskich liderów, bo potem nie wyglądał już tak dobrze. Reszta kolegów poradziła sobie jednak znakomicie. - Chłopacy z drużyny pojechali świetne zawody. Krzysiek, Szymek, Bartek klasa sama w sobie. Ja zgubiłem końcówkę tego meczu. Przegrałem dwa razy z Leonem, który był naprawdę szybki. Mega się dopasował. Adrian Miedziński mnie założył ze startu. Po prostu okazali się szybsi i ta końcówka nie była po mojej myśli. Ważne, że jest finał i z tego trzeba się cieszyć - mówił żużlowiec ze Słowacji.

Stal w półfinałowym dwumeczu wygrała z forBET Włókniarzem Częstochowa 100:80 i już w niedzielę rozpocznie walkę o złoto z niesamowitą Fogo Unią Leszno. Ogromna siła rażenia leszczynian nie przeraża jednak żółto-niebieskich, którzy postarają się o pełną pulę. - Jak już jest się w finale, to chce się tylko jednego - wygrać ten finał. Byki są do złapania za rogi, za nogi, za wszystko. Zrobimy wszystko, żeby pokazać dobry żużel i dać z siebie wszystko. Zapraszam wszystkich kibiców na ten mecz. To jest finał, gwarancja dużych emocji - zakończył Vaculik.

ZOBACZ WIDEO Start wyścigu żużlowego. Leszek Demski wyjaśnia, kiedy bieg powinien być przerwany

Źródło artykułu: