Okiem PGE Ekstraligi: Fakt na torze i ręka Boga

Zdjęcie okładkowe artykułu: WP SportoweFakty / Ilona Jasica / Na zdjęciu: Nicki Pedersen na prowadzeniu
WP SportoweFakty / Ilona Jasica / Na zdjęciu: Nicki Pedersen na prowadzeniu
zdjęcie autora artykułu

Żużlowy fakt na torze to rzecz, która wzbudziła wiele dyskusji w odniesieniu do 6. rundy PGE Ekstraligi. Wróciły też - przy okazji meczu w Tarnowie - narzekania kibiców i mediów na brak fotofiniszu na stadionach.

W tym artykule dowiesz się o:

Kontynuujemy cykl artykułów, w których przedstawiać będziemy komentarze i informacje związane z najlepszą żużlową ligą świata pochodzące z bezpośredniego źródła. "Okiem PGE Ekstraligi" pisze dla nas Przemysław Szymkowiak, menedżer ds. PR w PGE Ekstralidze.

*** Sytuacja sporna, zawodnicy w pojedynku Grupa Azoty Unia Tarnów - MRGARDEN GKM Grudziądz niemal równocześnie wpadają na linię mety. Takich wyścigów w żużlu mieliśmy w historii wiele. Kiedyś punkty dzielono na połowę, dziś tego zapisu w regulaminie już nie ma. Aktualnie w PGE Ekstralidze nie mamy też fotofiniszu jako wymogu dotyczącego infrastruktury. Tym samym sędziowie muszą polegać na własnym "zapamiętanym obrazie" z przekraczania przez zawodników linii mety, a także mogą korzystać z możliwości obejrzenia dwóch rodzajów zapisów wideo. Pierwszy to rejestracja (transmisja) z udziałem kamer nSport+. Drugi to odtworzenie zapisu ciągłego meczu, który - zgodnie z regulaminem - musi prowadzić każdy klub. W przypadku sędziego Michała Sasienia decyzja sporna dotyczyła 4. wyścigu meczu w Tarnowie i Patryka Rolnickiego oraz Artioma Łaguty. Arbiter skorzystał ze wszystkich możliwości technicznych i rozstrzygnął o kolejności na mecie. Sędzia dysponuje najlepszym oglądem sytuacji torowej z racji na swoją pozycję zajmowaną na wieżyczce (przede wszystkim naprzeciwko linii start - meta). Arbiter w swoim sprawozdaniu opisał całą sytuację i należy również uwzględnić to, że zapisy telewizyjne nie dały mu jednoznacznej odpowiedzi na pytanie o kolejność na mecie.

Po meczu rozpętała się prawdziwa burza dotycząca braku fotofiniszu na meczach PGE Ekstraligi. Nie ukrywamy, że w tym zakresie od dłuższego czasu toczą się rozmowy zmierzające do dokonania zmian. Nie ma jednak sensu wprowadzanie rozwiązań połowicznych, a przede wszystkim kosztownych, gdy - być może - uda się wprowadzić w przyszłości pełny system pomiaru czasu i rejestracji kolejności na mecie. Co do zasady - w żużlu nie dochodzi do weryfikacji wyników meczów (kwestie punktów), gdy mamy do czynienia z tzw. faktem na torze. Tym samym dziennikarskie niemalże żądania, aby po meczu zmienić kolejność na mecie, nie mają racji bytu.

Takie są zasady i ich się trzymamy od lat, co zresztą w sporcie jest pewną regułą. W określonych przypadkach żurnaliści lubują się w odwołaniach piłkarsko - żużlowych. W jednym z artykułów red. Wojciech Koerber zauważył niedawno, że w piłce nożnej dochodzi do sytuacji, w których po meczu weryfikowane są kwestie żółtych/czerwonych kartek. Owszem, ma to miejsce, ale dotyczy... kartek, a nie punktów (bramek).

W meczu ćwierćfinałowym mistrzostw świata w piłce nożnej, rozegranym w 1986 roku w Meksyku Diego Maradona strzelił bramkę ręką. Wynik poszedł w świat. Futbol zna również przypadki, gdy w lidze niemieckiej uznano bramkę, choć piłkarz strzelił w boczną siatkę, w... której była dziura. Życie oczywiście weryfikuje postęp techniczny. Mamy w piłce nożnej VAR, żużel też nie pozostaje bierny na nowości i z całą pewnością władze najlepszej żużlowej ligi świata uczynią wszystko, aby jak najszybciej ułatwić podejmowanie sędziowskich decyzji w takich i podobnych przypadkach.

Przemysław Szymkowiak

ZOBACZ WIDEO #EkspertPGEE zawodników, czyli sprawdzian wiedzy żużlowców, odc. 2

Źródło artykułu: