Jak nie zdobędzie punktów, to nie będzie miał za co wrócić do domu

Zdjęcie okładkowe artykułu: WP SportoweFakty / Marcin Inglot / Marcel Szymko
WP SportoweFakty / Marcin Inglot / Marcel Szymko
zdjęcie autora artykułu

Marcel Szymko zdecydował się na wznowienie żużlowej kariery. Rzeczywistość nie jest jednak łatwa. 25-letni zawodnik nie zdobywa zbyt wielu punktów, więc nie zarabia. Dokłada zatem do interesu, ale nie zamierza się poddawać.

Radosław Gerlach, WP SportoweFakty: Do trzech razy sztuka. Trzeci pański mecz w Stali i w końcu wygrana drużyny. Tor w meczu z Wandą znowu był inny niż na treningu. I znowu przez opady atmosferyczne. Marcel Szymko (zawodnik Stali Rzeszów):

Faktycznie był inny. Mnie sprawiało to duży problem. Wciąż nie mam takiej jednostki napędowej, która pracowałaby tak jak u innych zawodników. Ale nie poddaję się. Może trzeba czasu, żeby dojść do poziomu, który będzie mnie zadowalał.

No właśnie. Ta ambicja jest chyba największym pańskim atutem. Przez półtora roku nigdzie pan nie jeździł, ale nie poddaje się.

Wiem, że mam mnóstwo hejterów. Pozdrawiam ich w tym momencie. Mam to głęboko gdzieś i nawet tego nie słucham. Tyle mogę im przekazać. Wracając do pytania, to w zeszłym roku trochę trenowałem, ale nie udało mi się podtrzymać licencji. Wybrałem się na jedne zawody, ale odwołano je z powodu deszczu i licencja wygasła. Nie poddałem się. Taką mam już naturę. Podjąłem rękawicę, odnowiłem licencję i zacząłem starty w pierwszej lidze. Będę walczył do samego końca.

Co wpłynęło na to, że wznowił pan żużlową karierę? Wiadomo, że w tym roku startuje więcej klubów i zwiększyło się też zapotrzebowanie na polskich zawodników. Ale jak to wyglądało dokładnie z tym powrotem?

Szczerze, to ani przez moment nie chciałem przerywać mojej kariery. Ale tak się złożyło. Klubów było mniej, a ja dodatkowo miałem ogromne problemy po Gdańsku. Niektórzy wiedzą jak było. Inni wierzą w to, co piszą media.

To proszę powiedzieć jak było.

Póki co nie chcę się na ten temat wypowiadać. Kiedyś i tak wszystko wyjdzie na jaw. W każdym razie zaliczyłem katastrofę finansową już po 2014 roku. Ale wyszedłem z tego. Ciężko pracowałem, żeby pooddawać ludziom pieniądze. Ja swoje długi spłaciłem. Jestem człowiekiem, który nie ma ani grosza długu. Osiągnąłem to dzięki uporowi i determinacji. I bardzo się z tego cieszę.

ZOBACZ WIDEO Dlaczego Sparta nie namówiła Sławomira Kryjoma? Menedżer podaje powód

Starty w Gdańsku zatrzymały kariery wielu zawodników. Główną ofiarą jest chyba Dawid Stachyra. Ale podobnie potoczyły się też losy Tomasa Jonassona czy pańskie. Nieoficjalnie wiadomo, że większość zawodników otrzymała tylko 20 procent pensji z kontraktu. To jednak pana nie zraziło.

Oczywiście, że nie. Cały czas chciałem jeździć. W poprzednim roku trenowałem sam, bo liczyłem że pojadę w końcu w jakichś zawodach. Nie udało się, ale całą zimę przygotowywałem się z nadzieją, że w nowym sezonie już znajdę klub. Najpierw musiałem wprawdzie przejść powtórny egzamin na licencję, ale w moim przypadku to była czysta formalność. Wróciłem do domu i od razu zadzwonił do mnie trener Janusz Stachyra. Spytał, czy chce pojeździć w Stali Rzeszów.

Czyli najpierw zdał pan licencję, a dopiero potem pojawił się telefon z Rzeszowa?

Tak, ofertę otrzymałem zaraz jak wróciłem do domu. Plany początkowo miałem inne. Cieszę się, że trafiłem do pierwszoligowej Stali, a nie do najniższej klasy rozgrywkowej.

Był już pan dogadany z którymś z klubów drugiej ligi?

W zasadzie tak. Ale zawsze uważam, że lepiej jeździć z lepszymi. Jeszcze wiele meczów przede mną i mam nadzieję, że wiele razy hejterzy zbledną.

Trener Stachyra mocno w pana wierzy. Mówi wprost: dajmy temu chłopakowi pojeździć i dziękujmy mu, bo inaczej nie mielibyśmy jak wystawić drużyny.

Janusz Stachyra jest dla mnie dużym oparciem. To kolejny etap w moim sportowym życiu. Chciałbym się odbić w Rzeszowie. Po telefonie Stachyry i słowach, które do mnie powiedział, zrozumiałem że mogę liczyć na wsparcie i pomoc. To dlatego zdecydowałem się na Rzeszów. Nie rozmawialiśmy nawet o żadnych szczegółach kontraktu i sprawach finansowych. To nie było w ogóle istotne. Trener chciał, żebym przyszedł i dlatego tutaj jestem.

Ma pan normalną pracę. Co robi Marcel Szymko w tygodniu?

Prowadzę treningi judo dla dzieci w szkołach podstawowych na terenie Gdańska. Mam kilka swoich grupek, które serdecznie pozdrawiam. W zeszłym roku zagrałem natomiast w filmie "Żużel". Łapię się różnych prac. Trzeba jakoś żyć, bo z żużla na dzień dzisiejszy nie mogę wyżyć. Ten problem mają też zawodnicy, którzy punktują lepiej ode mnie. Czasy na zarabianie dużych pieniędzy w tym sporcie dawno się skończyły. Przynajmniej w tych niższych ligach.

Rozumiem, że dokłada pan do interesu.

Na razie tak. I to bardzo dużo. Póki co pracuję, a zarobione pieniądze wydaję na żużel. Jest to trochę amatorskie i długo tak się nie da. Koszty związane ze startem zawodnika w lidze są ogromne. Dla przeciętnego człowieka jest to nie do ogarnięcia.

A sponsorzy jacyś się pojawili?

W tym roku pomogła mi jedna firma z Gdańska. Wystarczyło tylko na to, żeby przystąpić do egzaminu na licencję w Ostrowie, zapłacić kwotę wpisową i opłacić transport z noclegiem. Na razie to byłoby na tyle. Od kwietnia już dokładam do interesu.

Jeździ pan na tym samym sprzęcie co dwa lata temu?

Tak. Nowy silnik kosztuje jakieś 30 tysięcy złotych i mnie nie stać na taki wydatek. To całkowicie poza moim zasięgiem. Bazuję na tym, co już mam. Silniki są wprawdzie po przeglądach, ale świat idzie na przód. Może w końcu coś drgnie. Ja w to wierzę.

Jakie cele stawia sobie Marcel Szymko na ten sezon? Przyjeżdża pan na stadion i zakłada jakąś konkretną zdobycz punktową?

Punkty zawsze trzeba zdobywać. Ale przed wyścigiem już o tym nie myślę. Nie dokładam sobie dodatkowego stresu. Choć doskonale zdaję sobie sprawę, że jak nie zdobędę punktów, to nie będę miał za co wrócić do domu.

Naprawdę?

Jakoś sobie poradzę. Może dostanę z klubu jakieś pieniądze na paliwo.

Najbliższy mecz w Bydgoszczy. Stal stać tam na zwycięstwo. A pan jakie ma oczekiwania względem swojej osoby?

Będę chciał jak najlepiej trafić z ustawieniami, aby wykorzystać to co mam. Ale czy ten sprzęt wystarczy na komplet? Myślę, że nie. Gdybym zdobył kilka punktów, to byłoby super. Najważniejsze jest, żeby mieć cel.

Źródło artykułu:
Czy Marcel Szymko podjął dobrą deczyję podpisując kontrakt ze Stalą Rzeszów?
Tak, gwarancja startów to podstawa w odbudowie formy
Nie, powinien zacząć od niższej klasy rozgrywkowej
Nie mam zdania
Zagłosuj, aby zobaczyć wyniki
Trwa ładowanie...
Komentarze (17)
avatar
nowyswirus
28.04.2017
Zgłoś do moderacji
0
2
Odpowiedz
Marcel nie bedzie wielkim sportowcem,pomijajac brak talentu,nie ma szacunkun do krytyki i pisze ze ma gdzies czyli w dpie,troche szacunku i pokory  
avatar
bruno42
28.04.2017
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Może zdobędzie 1 pkt. Na Jagle, który jest mega świerzakiem i to wszystko, ale to może.  
avatar
Pawł Gawł
27.04.2017
Zgłoś do moderacji
1
2
Odpowiedz
Daj se już spokój z żużlem Marcel, wcześniej nie zrobiłeś kariery to tym bardziej teraz jest to nierealne.  
avatar
sympatyk żu-żla
27.04.2017
Zgłoś do moderacji
2
1
Odpowiedz
Marcel powodzenia na torze abyś zaczął dobrze punktować.Dokładanie do interesu jest nieopłacalne,  
avatar
AdamPiła
27.04.2017
Zgłoś do moderacji
1
1
Odpowiedz
No i powiedział chłopak szczerze jak jest bez owijania w bawełnę. Trzeba życzyć powodzenia tylko.