Kosmiczny występ Piotra Protasiewicza. Wręcz fruwał po torze w Gnieźnie

Zdjęcie okładkowe artykułu: WP SportoweFakty / Ilona Jasica / Piotr Protasiewicz w rozmowie z Krzysztofem Cegielskim
WP SportoweFakty / Ilona Jasica / Piotr Protasiewicz w rozmowie z Krzysztofem Cegielskim
zdjęcie autora artykułu

We wtorek na gnieźnieńskim torze odbyły się zaległe eliminacje Złotego Kasku. Zawody padły łupem Piotra Protasiewicza, który tego dnia był poza zasięgiem przeciwników. Reprezentant Polski ukończył rywalizację z kompletem piętnastu punktów.

W tym artykule dowiesz się o:

[tag=5753]

Piotr Protasiewicz[/tag] w cuglach wywalczył przepustkę do finału Złotego Kasku. Zdarzały się biegi, w których nie najlepiej wychodził spod taśmy - wówczas w błysku oka odrabiał straty do przeciwników. Protasiewicz prezentował widowiskową jazdę, szarżując blisko bandy. Jego manewry każdorazowo gwarantowały biegowe zwycięstwa. Śmiało można zatem stwierdzić, że po prostu był poza zasięgiem przeciwników.

- Od początku trafiliśmy z ustawieniami. Ten silnik po prostu fruwał po torze. Ja też dawałem motocyklowi jechać, także wszystko udało się dobrze posklejać - powiedział tuż po wtorkowym turnieju.

Zawodnik Ekantor.pl Falubazu Zielona Góra zachowuje spokój po bardzo udanym występie. Podczas rozmowy z naszym portalem w samych superlatywach wypowiedział się na temat gnieźnieńskiego owalu. We wtorek pozwalał on na efektowne mijanki, co Protasiewicz skrzętnie wykorzystywał.

- To były tylko eliminacje, także zachowajmy spokój i pokorę. Liczył się awans, a że wszystko od początku mi pasowało, to i jazda była okej. Organizatorzy świetnie przygotowali tor. Trzeba oddać, że na takiej nawierzchni w Gnieźnie jeszcze nie jeździłem, a przecież jeżdżę już ładnych parę lat. Wielki szacunek i ukłony. Jedziemy dalej. Będziemy walczyć w finale - dodał.

Sporym rozczarowaniem była postawa Jarosława Hampela w gnieźnieńskich eliminacjach Złotego Kasku. Były uczestnik cyklu Grand Prix zapisał przy swoim nazwisku zaledwie siedem "oczek", co dało dopiero dziesiąte miejsce. Kilku innych ekstraligowców też zaprezentowało kiepską formę - między innymi Krystian Pieszczek (11. lokata) czy Sebastian Ułamek (14. miejsce).

- To jest speedway. Tutaj nie ma jakiegoś patentu na wygrywanie. Są lepsze i słabsze wyścigi. Każdy potrafi trzymać gaz i skręcać w lewo. Zdawałem sobie sprawę z tego, że ten półfinał to nie będzie sielanka - tym bardziej, że tylko cztery miejsca były premiowane awansem, co było psikusem w naszym kierunku. Każdego roku coś się zmienia. Margines był bardzo mały - zauważył Protasiewicz.   14 kwietnia na torze w Zielonej Górze odbędzie się finał Złotego Kasku. Jest to domowy tor Piotra Protasiewicza, zatem można uznać, że będzie to dla niego pewien atut. - Z tym atutem bym nie przesadzał. Przyjadą świetni zawodnicy - krajowa czołówka. Każdy z nich potrafi się ścigać - podsumował reprezentant Polski.

ZOBACZ WIDEO Falstart juniora. Nie rozumie nowego toru

Źródło artykułu: