Protasiewicz pojechał, jak w beczce śmierci. Centymetry od tragedii

Zdjęcie okładkowe artykułu: WP SportoweFakty / Tomasz Kudala / Karol Baran kontra Piotr Protasiewicz
WP SportoweFakty / Tomasz Kudala / Karol Baran kontra Piotr Protasiewicz
zdjęcie autora artykułu

Ludzie łapali się za głowę, kiedy zobaczyli, jak Piotr Protasiewicz w jednym z biegów jedzie po łuku wyprostowanym motocyklem, a na wyjściu niemal odbija się od dmuchanej bandy i wyjeżdża na prowadzenie. Centymetry dzieliły nas od tragedii.

Niewiele brakowało, by w meczu Włókniarza Vitroszlif CrossFit Częstochowa z Ekantor.pl Falubazem Zielona Góra doszło do nieszczęścia. Piotr Protasiewicz pojechał w jednym z biegów, jak w beczce śmierci. Niemal otarł się o dmuchaną bandę. Jeden fałszywy ruch mógł spowodować tragiczny w skutkach upadek. Ludzie widząc, jak żużlowiec zielonogórzan orbituje niemal tuż przy samym płocie aż złapali się za głowy.

Gdyby coś się stało, to Falubaz miałby początek sezonu z głowy. Protasiewicz tylko dzięki nadludzkiemu wysiłkowi i ogromnym umiejętnościom uratował się przed groźnym wypadkiem. - Pojechałby centymetr dalej i banda by go wciągnęła - przyznaje Michał Świącik, prezes Włókniarza.

- Z drugiej strony to była jedna, jedyna taka niebezpieczna sytuacja - kontynuuje Świącik. - Poza tym Piotr orbitował mając wszystko pod kontrolą. Trzeba wiedzieć, że styl jazdy Protasiewicza wybitnie pasuje do częstochowskiego toru. Protasiewicz, Jonsson i Zagar, to jest ta trójka, która na tym obiekcie może dokonywać cudów. Sądzę, że poza tą jedną akcją, gdzie Piotr faktycznie ledwo się wcisnął w lukę między bandą i Karolem Baranem, w pozostałych przypadkach Protasiewicz atakował po szerokiej z uśmiechem na ustach.

Wojciech Dankiewicz, żużlowy menedżer, zdradza że Protasiewicz ocierający się w Częstochowie o dmuchaną bandę, to nie jest żadna nowość. - Nie widziałem na żywo akcji z Baranem, ale jestem przekonany, że Piotr zrobił to z premedytacją - uważa Dankiewicz. - W przeszłości Protasiewicz i inni zawodnicy przyjmowali zakłady, kto dotknie bandy deflektorem. Ich to podniecało, czuli większą adrenalinę.

Czy jednak, w tym konkretnym częstochowskim przypadku, Protasiewicz nie ryzykował za bardzo? Przecież to był tylko sparing. - Ktoś z boku łapie się za głowę, a dla zawodnika im bardziej ekstremalnie, tym lepiej - kwituje Dankiewicz.

ZOBACZ WIDEO Kamil Stoch: To był niesamowity lot, tego się nie da opisać słowami!

Źródło artykułu: