Mniej pieniędzy za porażki 1:5. Prezes Unii Tarnów proponuje kompromis

Zdjęcie okładkowe artykułu: WP SportoweFakty / Tomasz Madejski /
WP SportoweFakty / Tomasz Madejski /
zdjęcie autora artykułu

Sporo kontrowersji budzi kwestia płatności 25 proc. stawki za punkt zdobyty w wyścigu zakończonym wynikiem 5:1 lub 1:5. Kompromis w tej sprawie proponuje prezes Unii Tarnów.

W tym artykule dowiesz się o:

[color=#000000]Tarnowianie uważają, że przepis dotyczący mniejszej stawki za punkt zdobyty w wyścigach zakończonych wynikiem 5:1 lub 1:5 może dać realne oszczędności klubom ekstraligowym. W jego ocenie, z całą pewnością nie uderzy on również mocno w zawodników, którzy startują w najlepszej lidze świata. - Takie zapisy w regulaminie nie biorą się znikąd. To efekt spotkań i rozmów pomiędzy prezesami klubów ekstraligowych wraz z władzami Ekstraligi. Wszystko jest spowodowane sytuacją finansową. Nie jest pod tym względem kolorowo w żadnym klubie żużlowym, co przecież widać rokrocznie w trakcie, jak i po zakończeniu sezonu. Żadne rozwiązanie nie jest doskonałe. Czego byśmy nie wymyślili, będzie miało to swoje plusy i minusy. Jestem jednak zdania, że należy, nawet w niewielkim stopniu, szukać oszczędności. Nikt nie podejmuje takich decyzji na złość żużlowcom, a tak odbiera to wielu zawodników i ich menedżerów. Nasze działania wynikają ze zdrowego rozsądku - mówi w rozmowie z portalem WP SportoweFakty Łukasz Sady.

- Zawodnicy z najwyższej półki i tak będą nadal zarabiać dobre pieniądze. Ich zarobki nie mogą rosnąć, bo za chwilę napompujemy ten balon zbyt mocno. Zawsze twierdziłem, że zawodnicy-zawodowcy powinni zarabiać przede wszystkim na torze. Kwoty za podpis powinny być minimalne. Stawki za punkty mogłyby wówczas pójść w górę. Ile wywalczysz na torze - tyle masz. Tymczasem spotykam się z czasem sytuacją, że ktoś chce dostać bardzo dużo na przygotowanie do sezonu. Te stawki są czasami nawet dwa razy wyższe niż zawodnik jest w stanie wydać na przygotowanie sprzętu. Zauważyć należy, że żużlowcy prócz stawek "za podpis", otrzymują także określoną liczbę miejsc reklamowych na kevlarach i motocyklach do własnej dyspozycji, na które to miejsca mogą sami szukać sobie sponsorów i pozyskiwać kolejne, dodatkowe środki finansowe - dodaje prezes tarnowskiego klubu.[/color][color=#000000]

Szef Unii Tarnów [/color][color=#000000]nie zgadza się również z opinią, że nowy zapis w regulaminie sprawi, że na torach będzie niebezpieczniej. - Nie przekonuje mnie ten argument. Zawodnicy walczą o jak najlepszy wynik sportowy i swoje pieniądze. Zawsze powinni jechać fair i bezpiecznie, ale też zawsze powinni "gryźć tor", niezależnie od tego o jaką stawkę jadą. Summa summarum topowi żużlowcy, w skali sezonu, zarabiają naprawdę godne pieniądze. Moim zdaniem ten zapis nie uderzy ich mocno po kieszeni ani nie pogorszy radykalnie ich sytuacji - przekonuje Sady.

Działacz tarnowskiego klubu zgadza się jednak z opinią, że nowy zapis w regulaminie może uderzyć w żużlowców z niższych lig. W związku z tym proponuje kompromis. - Z tym jestem w stanie się zgodzić. W niższych ligach niektórzy rzeczywiście zarabiają skromniej. Być może warto rozważyć sytuację, w której przepis obejmowałby tylko PGE Ekstraligę. Trzeba to przemyśleć i przedyskutować - tłumaczy.

Tarnowianie uważają również, że warto rozważyć rozwiązanie, które zaproponował właściciel KS Get Well Toruń[/color] Przemysław Termiński. Jego zdaniem, zawodnikom nie należy płacić za punkty bonusowe. - Ta propozycja była mi znana już wcześniej. Na ten temat również toczyła się dyskusja. Bodajże rok temu na spotkaniu w Zielonej Górze z takim pomysłem wyszedł mój współpracownik. W tym przypadku jestem zdania, że należy o tym rozmawiać. Podzielam pogląd pana Przemysława Termińskiego - dodaje na zakończenie Sady.

Źródło artykułu: