Vaclav Milik: Myślałem, że pojedziemy do Vojens, a jedziemy do domu

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Reprezentacja Czech zakończyła swój udział w tegorocznej odsłonie Drużynowego Pucharu Świata. Zawodnicy prowadzeni przez Milana Spinkę w gnieźnieńskim półfinale zajęli ostatnią lokatę.

W tym artykule dowiesz się o:

Najsilniejszym ogniwem naszych południowych sąsiadów był Vaclav Milik, który zapisał przy swym nazwisku czternaście "oczek". "Vaszek" nie otrzymał jednak należytego wsparcia od zespołowych kolegów, stąd niezadowalający rezultat. - Mi się bardzo dobrze jechało. Podczas treningu odpowiednio dopasowaliśmy motocykl i wszystko było w porządku. Cała drużyna także próbowała znaleźć właściwe ustawienia, ale były jakieś problemy. Udało się tak, jak się udało. Zajęliśmy czwarte miejsce - to niedobre dla nas - przyznał tuż po zawodach lider reprezentacji Czech. [ad=rectangle] W pewnym momencie Czesi mieli siedmiopunktową przewagę nad Rosją, aczkolwiek zaczęła ona szybko maleć. Ostatecznie reprezentacja "Sbornej" dość pewnie pokonała naszych południowych sąsiadów. - Nie wiem co się stało. Mieliśmy jakiś problem ze sprzętem. Rywale robili właściwe zmiany i dzięki temu byli szybsi od nas. Nam dzisiaj brakowało startu. Tor był twardy, podobnie jak na treningu. W jednym biegu przyjechałem do mety na czwartej lokacie, ponieważ źle wyszedłem spod taśmy. Następnie nie dało się dobrze jechać.

Tor w Gnieźnie podczas sobotnich zawodów minimalnie różnił się od nawierzchni, która jest przygotowywana na ligowe spotkania Łączyńscy-Carbon Startu. Mimo tego zawodnicy po turnieju narzekali, iż trudno było na nim rywalizować. Fakt ten doskonale odzwierciedliła niewielka ilość mijanek, do których przeważnie dochodziło po błędach. - To nie była nawierzchnia do walki. Bardziej się jechało przy krawężniku. Myślałem, że pojedziemy do Vojens, a jedziemy do domu - zakończył Vaclav Milik.

Źródło artykułu: