Artur Mroczka: Widać, że odstajemy poziomem

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Drużynie Renault Zdunek Wybrzeża Gdańsk w niedzielę nie udało się sprawić niespodzianki. Podopieczni Piotra Szymki bardzo wysoko przegrali ze SPAR Falubazem 25:65.

Gdańszczanie do Zielonej Góry nie przyjechali w najmocniejszym składzie. W zestawieniu Renault Zdunek Wybrzeża zabrakło Leona Madsena, którego miejsce zajął Cyprian Szymko. Wprawdzie w Winnym Grodzie nie było też Thomasa H. Jonassona, lecz Szweda z powodzeniem zastąpił Renat Gafurow, który zdobył dziewięć punktów. - Taki wynik nie jest dla nikogo niespodzianką, takie rezultaty w tym sezonie zresztą już padały na innych stadionach. Znów przyjechaliśmy w niepełnym składzie. Dla mnie to był pierwszy mecz ligowy w Zielonej Górze w karierze. Pamiętam tylko, że zdawałem tu licencję, dlatego też nie znam tego toru i nie wiem, co zrobić ze sprzętem. Pojechałem cztery biegi, w każdym czegoś szukałem. Były momenty, gdzie wydawało się, że idzie mi trochę lepiej - czy to na starcie, czy na dystansie, ale co z tego, skoro nie było punktów... - podsumował Artur Mroczka. [ad=rectangle]

24-latek nie mógł znaleźć odpowiednich przełożeń na zielonogórską nawierzchnię. Ogólnie na swoim koncie zapisał tylko jeden punkt, wyprzedzając w 11. biegu niedzielnego spotkania swojego klubowego kolegę. - Start wyglądał na przyczepny, więc mówię "będzie ok". Wiedziałem, który motocykl dobrze spisuje się na takim torze, więc myślałem, że będzie w porządku. Puszczałem sprzęgło i coś nie grało - zawodnicy pojechali do przodu, a ja zostawałem z tylu. Później pojechałem z pozostałymi równo, ale to i tak nic nie dało. Wydaje mi się, że musiałbym w Zielonej Górze po prostu pojeździć, dopasować się, bo nie było prędkości. Właśnie przez to przegrywaliśmy - dodał wychowanek klubu z Grudziądza.

Choć rozmiary porażki zespołu prowadzonego przez Piotra Szymkę nie mogą nikogo dziwić, to po ostatnim meczu Renault Zdunek Wybrzeża ze SPAR Falubazem mogło się wydawać, że spotkanie w Zielonej Górze dostarczy większej dawki emocji. Wszak zielonogórzanie na Stadionie im. Zbigniewa Podleckiego wygrali różnicą zaledwie 10 punktów. - Myślę, że nadziei nie było, chociaż każdy z nas myślał, że może w Zielonej Górze będzie zacięty mecz. Jednak widać, że odstajemy poziomem i cóż... Falubaz cały czas jeździ w pełnym składzie, ma dobrych zawodników, jednych z najlepszych na świecie. My musimy walczyć o utrzymanie - zakończył Artur Mroczka.

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

Źródło artykułu:
Komentarze (11)
avatar
Godfather-Darth Vader
16.06.2014
Zgłoś do moderacji
0
3
Odpowiedz
Wydaje się, że gdańsk miałby problemy z utrzymaniem w II lidze.  
avatar
Godfather-Darth Vader
16.06.2014
Zgłoś do moderacji
1
3
Odpowiedz
Wydaje się, że Gdańsk to najsłabszy - od bardzo wielu lat - zespół w E-lidze.  
avatar
Raf123
16.06.2014
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Kiedyś w 90tych latach pamiętam jak GKM wchodził do I ligi ( obecnie Eliga). Było ciężko ogony i emocje tylko związane z tym, czy się utrzymamy. Co z tego, że wejdziemy do Eligi ? Czy to miasto Czytaj całość
avatar
SJ
16.06.2014
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
Artur, trzeba było po dwóch sezonach na ławie w Stali wrócić do Grudziądza, zbudowac formę, zaplecze i dopiero wtedy jak Krzyś Buczek ruszyć na podbój EE..., a tu doopa..., teraz nie ma punktów Czytaj całość
avatar
masterr
16.06.2014
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
I znów będą pojedynki Gdańska z Grudziądzem i Gnieznem. Kluby bez silnego zaplecza finansowego nie powinny startować w EL bo zaniżają poziom rozgrywek.