Cieszę się, że trafiłem do Gniezna - rozmowa ze Sławomirem Musielakiem, zawodnikiem Startu Gniezno

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Sławomir Musielak to 18 letni wychowanek Unii Leszno, który z bieżącym sezonie bronił w lidze barw Startu Gniezno. Zdolny junior w rozmowie z nami przyznaje, że wypożyczenie do Gniezna było bardzo dobrą decyzją, która przyniosła dużo korzyści. Nie wyklucza także możliwości startów w Gnieźnie w przyszłym sezonie, jednak równocześnie przyznaje, że ma już kilka ciekawych ofert.

Szymon Kaczmarek: Kończy się kolejny ligowy sezon. Jak z perspektywy tych kilku miesięcy oceniasz transfer do Startu Gniezno?

- Sławomir Musielak: Moje występy w Starcie Gniezno mogę uznać za udane, bo kilka meczów było naprawdę bardzo dobrych. Były one przeplatane słabszymi występami, ale to to nie wpłynęło za bardzo na wynik zespołu. Dołączyłem do drużyny praktycznie w połowie sezonu, kiedy to zostałem wypożyczony z Leszna. Oceniam tę decyzję jako "strzał w dziesiątkę", jestem jak najbardziej zadowolony. Duża liczba startów, mogłem się objeżdżać i to zaprocentowało w końcówce sezonu, bo forma rośnie praktycznie z imprezy na imprezę.

Nie miałeś problemów z aklimatyzacją w drużynie?

- Nie, nie było żadnych problemów. Już od pierwszego treningu chłopaki naprawdę miło mnie przywitali. Cieszę się, że trafiłem właśnie do Gniezna, a nie do innego klubu, bo na starty w Lesznie czekałbym długo, ta forma nie przyszła by tak szybko. Inni zawodnicy i zarząd dużo pomagali mi na treningach, pokazywali jak dostosować motocykle do tego specyficznego toru.

Tor gnieźnieński jest generalnie bardzo twardy, jednak w rozmowach zawodnicy często podkreślają, że tak naprawdę "sypie się" i bardzo szybko zmienia.

- Dokładnie. Pierwsze dwa biegi można jechać bardzo dobrze, zostawić to samo przełożenie i przyjechać 30 metrów z tyłu. Taki już jest ten tor. Ja podczas każdego meczu czy młodzieżówki rozpoznawałem ten tor, wiele przełożeń czy ustawień zapłonu przetestowaliśmy na treningach.

Praktycznie na początku twojej przygody w Gnieźnie straciłeś dwa motocykle podczas pożaru na Ukrainie. Nie miałeś chwili, w której myślałeś, że to może być koniec twojego ścigania na żużlu?

- Nie. Nie myślałem o tym w ten sposób, bo tak nie można myśleć. Nie załamałem rąk, pomogło mi w odbudowie tego sprzętu dużo ludzi. Przede wszystkim zarząd spółki Unia Leszno, ale także wielu sponsorów i Start Gniezno. Udało się odtworzyć ten park maszynowy, jest ten upragniony awans i z tego się cieszymy.

Chciałbyś powalczyć na pierwszoligowych frontach w czerwono-czarnych barwach, czy wolisz zostać w Lesznie?

- Szczerze powiem, że czuję się bardzo dobrze w Gnieźnie i nie wykluczam możliwości, że będę tutaj startował. Przyznam się jednak, że mam kilka naprawdę bardzo dobrych ofert, nad którymi można się zastanowić zimą, ale wiem jak jest w Gnieźnie i nie chciałbym nic zmieniać. Co do Leszna, to jeśli mam do wyboru rywalizację o skład w Lesznie, a pewną pozycję w Starcie, to lepiej pozostać w Gnieźnie.

Jak oceniasz sezon z perspektywy zawodów juniorskich? Notowałeś dobre występy choćby w MIMW, awansowałeś też do finału BK i SK.

- Zawody młodzieżowe, czy to Liga Zachodnia, czy Wielkopolska, czy też Kadra Juniorów dają dużo objeżdżenia. Możemy zapoznać się z innymi torami, z innymi nawierzchniami. Właśnie o to w tym chodzi, żeby dużo startować. Teraz pod koniec sezonu były finały Brązowego i Srebrnego Kasku. W tym pierwszym miałem trochę pecha, jeden z motocykli nie chciał "jechać" na tej nawierzchni, poza tym pierwszy raz startowałem w Gdańsku. W piątek w Rzeszowie też mogło być lepiej, tych punkcików trochę "uciekło", tak jak wtedy gdy do końca nieskutecznie atakowałem Szymona Kiełbasę. Ogólnie jest dobrze, forma ciągle rośnie, teraz jedziemy we wtorek do Ostrowa i tam na pewno powalczę o dobry wynik.

Odczuwasz znużenie długim sezonem?

- Ja jako zawodnik tego nie odczuwam, bardziej sprzęt i moi mechanicy. Wiadomo, że dalekie podróże się na nich "odbijają".

Jesteś dość wysokim zawodnikiem. Nie przeszkadza ci to podczas jazdy?

- Myślę, że nie, bo jeżdżę od dzieciństwa, więc rosłem równo z motocyklem. Jeżeli zawodnik w momencie rozpoczęcia kariery jest wysoko, to może być problem, jednak dla mnie nie ma to znaczenia.

U progu kariery miałeś bardzo przykrą kontuzję. Czy odczuwasz do dzisiaj jej skutki?

- Pewne skutki odczuwam, ale bardzo drobne. Ostatnio podczas zajęć na siłowni zauważyłem, że zerwał mi się mięsień właśnie w tej prawej nodze, która była złamana. To było bardzo trudne do wykrycia i lekarze tego nie zdiagnozowali. Nie przeszkadza mi to na szczęście w jeździe i nie myślę o tym.

Źródło artykułu: