Grzegorz Dzikowski dla SportoweFakty.pl: Wierzę w przebudzenie "Szuminy"

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Dospel Włókniarz Częstochowa po raz kolejny znakomicie wykorzystał atut własnego toru, wysoko wygrywając z Unią Tarnów. Trener Lwów nie żałuje, że drużyna nie zdołała wywalczyć punktu bonusowego.

Przed startem do ostatniego wyścigu sprawa punktu bonusowego wydawała się być przesądzona. Każdy wynik oprócz podwójnej przegranej dawał gospodarzom trzy

duże punkty. Jednak na przeszkodzie stanął pech, który dotknął doskonale dysponowanego tego dnia Grigorija Łagutę. Niepokonany do tego momentu Rosjanin zanotował defekt na starcie, a Emil Sajfutdinow nie dał rady pokonać Artioma Łaguty i Leona Madsena. Ostatecznie Dospel Włókniarz Częstochowa pokonał Unię Tarnów 54:36, a więc żadna z drużyn nie otrzymała dodatkowego punktu.

- Jest to zwykła złośliwość rzeczy martwych, która może spotkać każdego. Grisza już przed tym startem zgłaszał, że coś jest nie tak w jego motocyklu, że dziwnie jedzie. Stało się tak, że przegraliśmy podwójnie, a bonusu nie dostał nikt. Myślę, że było to sprawiedliwe zakończenie. Powiem szczerze, że nie zależało nam aż tak bardzo na tym punkcie, bo nie dawałby on zbyt wiele. Jeśli chcemy być liderami po rundzie zasadniczej, to musimy wygrać w Zielonej Górze bez względu na wszystko - skomentował na gorąco Grzegorz Dzikowski w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl.

Dla trenera Dzikowskiego brak punktu bonusowego w dwumeczu częstochowsko - tarnowskim jest sprawiedliwym rozstrzygnięciem
Dla trenera Dzikowskiego brak punktu bonusowego w dwumeczu częstochowsko - tarnowskim jest sprawiedliwym rozstrzygnięciem

Częstochowski klub spotkanie to promował wokół starcia braci Łagutów. Trener Dzikowski przede wszystkim ceni sobie dobrą postawę ogółu, przesuwając dodatkowe atrakcje na dalszy plan. - Nie doszukiwałbym się między nimi takiej zaciętej rywalizacji. Nawet jeśli ona jest, to na pewno jest zgodna z duchem sportu. Jeszcze raz powtórzę, dla mnie nie jest najważniejsze który zawodnik ile zdobył i kogo pokonał. Przede wszystkim liczy się to, by punktowali oni na tyle skutecznie, by drużyna wygrywała mecze.

Włókniarz odniósł wysokie zwycięstwo, lecz nie brakowało w szeregach Lwów słabych punktów. Takim z całą pewnością był Rafał Szombierski, który zakończył spotkanie z dorobkiem zaledwie jednego oczka. Mimo kiepskiej formy swojego podopiecznego Dzikowski nie traci nadziei na przebudzenie "Szuminy". - Niestety zdaję sobie sprawę z tego, że dyspozycja Rafała Szombierskiego w ostatnim czasie jest bardzo słaba, więc musiałem szukać alternatyw. Jestem trochę zdziwiony faktem, że w momencie, gdy wchodzimy do play-off jego forma gwałtownie spadła. Przed najważniejszymi meczami mamy trochę czasu, musimy porozmawiać o tym problemie i pracować nad tym, by Rafał znów był skuteczny. Rozumiem, że na wyjazdach szło mu słabiej, ale na naszym torze był czarnym koniem. Wierzę w to, że stać go na to, by w najważniejszych spotkaniach pojechać na dobrym poziomie - dodaje trener.

Jesteś kibicem "czarnego sportu"? Mamy dla Ciebie fanpage na Facebooku. Zapraszamy!

Źródło artykułu: