Wierzę, że zdobędziemy medal z dedykacją dla Jarka - rozmowa z Maciejem Janowskim

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Maciej Janowski udowodnił, że można na niego liczyć także w seniorskiej rywalizacji. Mistrz świata juniorów z powodzeniem zadebiutował w Drużynowym Pucharze Świata w Bydgoszczy.

Maciej Kmiecik: Zdobyłeś 11 punktów w swoim pierwszym występie w Drużynowym Pucharze Świata. Jesteś zadowolony z debiutu w drużynie narodowej seniorów?

Maciej Janowski: Czy zadowolony? Do każdego wyścigu wyjeżdżałem z nastawienia zwycięstwa. To nie było tak, że po swoim pierwszym zwycięstwie spocząłem na laurach. Kiedy jadę dla naszego orzełka, chcę wygrywać każdy bieg, bez względu na to czy pod taśmą staję z Gregiem Hancockiem czy innym rywalem. Na tym polega sport, że chce się wygrywać w każdym wyścigu. Pokonanie Grega Hancocka, Twojego idola sprawiło dużą satysfakcję? - W sumie w pojedynkach z Gregiem było 1:1. Ciężko wygra się z Gregiem, który ma bardzo duże doświadczenie, a przede wszystkim on wie, jak ja jeżdżę. Ja z kolei nie mam aż tak bardzo rozpracowanego Grega. Starałem się jakoś delikatnie przeszkodzić mu, by wygrać. W jednym wyścigu udało się. Znałeś do tej pory atmosferę juniorskiej drużynówki. Teraz poczułeś jak smakuje rywalizacja w gronie seniorów. Różnią się czymś te zawody? - Jest podobnie. Zawsze wszyscy się wspieramy. Nie ma tutaj indywidualności. Jedziemy w tym samym biznesie, dla białego orzełka. Nie są ważne indywidualne punkty, liczy się wynik drużyny. Nie było tak, że cieszyłem się ze swoich trzech zwycięstw. Co z tego, że pojechałem nieźle, jak jako drużyna nie spełniliśmy celu, czyli nie awansowaliśmy bezpośrednio do finału. Trzeba się teraz szybko pozbierać, pojechać do Malilli i walczyć. Zdradź trochę kulisów tego jak wyglądał półfinał Bydgoszczy od strony parku maszyn? - Cały czas były robione narady w naszej ekipie. Przekazywaliśmy sobie uwagi i spostrzeżenia. Próbowaliśmy analizować popełniane błędy i wyciągać wnioski. Niestety, nie wyszło. Jedziemy walczyć dalej o lepszy wynik w Szwecji. Jak przeżywaliście ten ostatni, decydujący wyścig, w którym Tomasz Gollob przez moment jechał pierwszy, a Emil Sajfutdinow trzeci, co oznaczałoby wyścig baraż o zwycięstwo? - Na pewno każdy z nas bardzo przeżywał ten wyścig i trzymał kciuki za Tomka, żeby wygrał. Niestety, nie udało się wygrać i nie było barażu. Jesteś zaskoczony zwycięstwem Rosjan? - Nie oszukujmy się, w sobotę byliśmy słabszą drużyną. Rosjanie wygrali zasłużenie, bo jechali równo przez całe zawody. Tak bywa, taki jest sport. Nie ma co myśleć o sobotnim turnieju, trzeba przeanalizować popełnione błędy i skoncentrować się na barażu. Brak Jarosława Hampela i Janusza Kołodzieja był ewidentnie widoczny... - Na pewno tak. Jest to czołówka naszej kadry, więc bez nich nie było łatwo. Nie ma jednak co teraz gdybać. Jechaliśmy w takim, a nie innym składzie. Czy byłby to Jarek czy Janusz, każdy z nas daje z siebie wszystko, jeżdżąc w biało-czerwonych barwach. Na pewno bardzo nam brakowało zarówno Jarka jak i Janusza. Mam nadzieję, że wejdziemy do finału i medal zadedykujemy Jarkowi, który musi siedzieć w domu i oglądać nasze poczynania przed telewizorem. Co trzeba zmienić w barażu, żeby awansować do finału? - Na pewno stać nas na ten awans. Nie będzie łatwo, bo Duńczycy są bardzo mocni, ale my też nie pokazaliśmy pełni swoich możliwości na torze w Bydgoszczy i zdajemy sobie z tego sprawę. Wierzę, że w Malilli staniemy na wysokości zadania i awansujemy do finału.

Źródło artykułu: