Tobiasz Musielak: Zawiodłem wszystkich, a najbardziej samego siebie

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

W niedzielny wieczór na stadionie imienia Alfreda Smoczyka w Lesznie doszło do pojedynku między miejscową Unią a gorzowską Caelum Stalą, który odbyć się miał pierwotnie tydzień wcześniej. Różnicą dwunastu punktów zwyciężyli goście, w zespole unistów pozytywne wrażenie pozostawiła po sobie trójka: Jarosław Hampel, Troy Batchelor i Tobiasz Musielak.

Chociaż ten ostatni zdobył tylko cztery punkty, leszczyńska publiczność nagradzała go brawami za chęć walki i odważną jazdę. Szczególnie fanom podobać mógł się zakończony powodzeniem atak na Hansa Andersena. - Zdenerwowałem się trochę taśmą w jednym z biegów. Udało mi się minąć Andersena, ale jeden bieg to nie wszystko. Nie zaliczam tych zawodów do udanych. Kompletna klapa, przepraszam kibiców, zarząd. Zawiodłem wszystkich, a najbardziej samego siebie. Coś mi ostatnio nie idzie, mam spadek formy. Ale taki jest żużel, raz się jest na górze, raz na dole. Miejmy nadzieję, że będzie lepiej - załamanym głosem mówił po zawodach Tobiasz Musielak.

Wielu fanów Byków uważa, że w tym roku nad ich ukochanym klubem wisi jakieś fatum. W niedzielę kontuzji nabawił się kolejny unista, młodziutki Paweł Urbański. - To rzeczywiście jakiś dziwny zbieg okoliczności, że w jednym sezonie w jednym klubie jest tyle kontuzji. Ale w żużlu z takimi sytuacjami trzeba się liczyć. Patrząc na liczbę kontuzjowanych zawodników, uważam, że i tak daleko zaszliśmy w tych rozgrywkach. Mamy jeszcze szansę na awans do kolejnej fazy, na pewno będziemy dalej walczyć. Skóry łatwo nie sprzedamy.

Chyba tylko niepoprawny optymista wierzy w zwycięstwo Unii w rewanżu w Gorzowie. Zdecydowanym faworytem w tym spotkaniu będą gospodarze. - Tak właśnie jest. Gorzów u siebie jest bardzo silny, jak zresztą każda drużyna. W meczu ze Stalą u siebie straciliśmy w dużej mierze atut własnego toru, który leżał na murawie, a nie na naszym owalu. Szkoda, że tak wyszło, ale pogoda w ostatnich kilkudziesięciu godzinach nie była dla Leszna zbyt łaskawa - dodaje "Tofeek".

Jeszcze kilkanaście miesięcy temu młodszy z braci Musielaków ścigał się w drugiej lidze w barwach Kolejarza Rawicz. Przeskok między drugim frontem a rozgrywkami Speedway Ekstraligi jest jego zdaniem ogromny. - Różnica jest ogromna. Oczywiście nie patrzę kto stoi obok, gdy jadę w biegu, bo zawsze chcę wygrać. Jednak w Ekstralidze co chwilę moim rywalem jest jakiś zawodnik z Grand Prix lub taki, który nie jeździ w tym cyklu, ale jest bardzo doświadczony. Staram się walczyć i dawać radę. Czasami coś mi wyjdzie, częściej jest tak, że nie wychodzi..

Przemysław Pawlicki stwierdził niedawno, że jest bardzo zadowolony z przejścia do drugiej ligi, gdyż na dziurawych i nie najlepiej przygotowanych torach może szlifować swe umiejętności. Czy u Tobiasza starty w Kolejarzu również procentują? - Przemek ma rację. Druga liga jest prawdziwą szkołą żużla. Byłem w Rawiczu po to, by się rozjeździć, poznać tory drugoligowe i z nadziejami powróciłem do Ekstraligi - kończy Tobiasz Musielak.

Źródło artykułu: