Trener Wybrzeża trzyma kciuki za Skorpiony

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Organizacyjno-finansowe problemy Lechmy Poznań nie są tajemnicą nie tylko dla wielkopolskich kibiców, ale i dla całego środowiska żużlowego. Słowa otuchy do stolicy Wielkopolski płyną z najmniej spodziewanego kierunku - z Gdańska.

Napięte stosunki między tymi klubami sięgają 2006 roku, gdy drużyny z Poznania i Gdańska w II lidze walczyły o awans. Później już w pierwszej lidze też nie brakowało złych emocji. W tym roku w meczu na Wybrzeżu poznaniacy w osobliwy sposób zaprotestowali przeciwko złemu - ich zdaniem - przygotowaniu toru i nie wyjechali do kilku biegów. Sprawa skończyła się na protestach obu zespołów do GKSŻ, która nie zdecydowała się nałożyć kar. Niesmak jednak pozostał. - Te zgrzyty były niepotrzebne, ktoś kogoś podpuścił i się stało - komentował po niedzielnym meczu Stanisław Chomski. - Ja też dzisiaj mógłbym wyjść na tor i pokazać, że są wyrwy czy place. Nie przez przypadek przecież w jednym biegu Zetterstroema pociągnęło i zajechał Wardowi drogę, ale taki jest żużel - tutaj nie jeździ się na torze równym jak szkło. Ale czy ja mówię, że gospodarze działali celowo i dlatego tor się rozsypywał?

- Podejrzewam, że od tego momentu coś w Poznaniu się zacięło. Mam nadzieję, że działacze poznańscy są na tyle zorganizowani i postawią sprawy na nogi nie tylko w tym sezonie, ale i w kolejnych. Naprawdę jest tu środowisko, które kocha ten sport - powiedział szkoleniowiec. - Są tu wspaniali kibice, którzy żywo reagują nawet, gdy drużyna dostawała już srogie lanie, dopingowali do końca. Szkoda, żeby to wszystko zniknęło. Bardzo lubię tu przyjeżdżać.

Źródło artykułu:
Komentarze (0)