Robert Kościecha: Tej prędkości nie widać z trybun

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Robert Kościecha twierdzi, że do wielu wypadków żużlowych dochodzi bez winy któregoś z zawodników. W związku z tym zawodnik uważa, że sędziowie powinni mieć możliwość decydowania o powtórce w pełnej obsadzie również wtedy, gdy do upadku dochodzi poza pierwszym łukiem.

- Uważam, że powinno być tak, że sędzia może powtórzyć wyścig w pełnej obsadzie również wtedy, gdy do upadku któregoś z zawodników doszło poza pierwszym łukiem. Nie mam pretensji do sędziów, ale trzeba pamiętać, że większość z nich nie jeździła nigdy na motocyklu żużlowym przez co nie zawsze udaje się im wczuć w sytuacje, których doświadczamy na torze podczas wyścigu. Często nie sposób wskazać winnego przerwania biegu. Incydenty na torze niejednokrotnie są efektem wjechania w dziurę, lub fragment nawierzchni o innej przyczepności. Sędziowie bywają zmuszeni do podejmowania decyzji, które są niesprawiedliwe - twierdzi Robert Kościecha.

Zdaniem reprezentanta Polonii Bydgoszcz żużel oglądany z perspektywy trybun stadionu różni się od tego co odczuwają zawodnicy. - Oglądając turnieje z cyklu Grand Prix często dochodzę do wniosku, że sędziowie podejmują niewłaściwe decyzje. Wynika to z tego, że potrafię wyobrazić sobie siebie w analogicznej sytuacji na torze. Kibice czasami nie tego nie wyczuwają. Mam wielu znajomych, którzy przez całe życie oglądali zawody żużlowe z trybun. Wziąłem ich kiedyś na murawę boiska, żeby z innej perspektywy spojrzeli na to co się dzieje na torze. Kiedy stali przy wewnętrznej linii toru i widzieli pędzącego na nich z prędkością ponad 100 km/h żużlowca to uciekali do środka boiska. Tej prędkości nie widać z trybun.

Opinia Roberta Kościechy nie jest odosobniona w środowisku żużlowym. W podobnym tonie wypowiada się ekspert naszego portalu - Krzysztof Cegielski. - Od kilku lat mówię, że trzeba coś z tym zrobić. Im więcej będziemy o tym mówić tym większa szansa, że nareszcie sędziowie będą mogli powtarzać wyścig w pełnej obsadzie, nawet wtedy gdy do wypadku dojdzie poza pierwszym łukiem. Nie rozumiem argumentu sędziów, że żużlowcy dopiero zaczną kombinować, kiedy nie będzie obowiązku wykluczenia któregoś z nich. Proszę mi wierzyć, że upadek na tor nie należy do najprzyjemniejszych rzeczy jakie mogą spotkać zawodnika. Zdarza się, że na pierwszym łuku zawodnicy coś symulują, ale później przy pełnej prędkości nikt nie chciałby upaść.

Źródło artykułu:
Komentarze (0)