Wojny zielonogórsko - gorzowskiej ciąg dalszy

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Sprawa wypowiedzi prezesa Władysława Komarnickiego po derbowym meczu Stali Gorzów z Falubazem Zielona Góra znalazła swój finał w sądzie. Władze Falubazu domagają się od Stali przeprosin i zadośćuczynienia w postaci 50 tysięcy złotych.

- Nie będę tej sprawy komentował. Na dzień dzisiejszy interesują mnie sprawy sportowe. Każdy rozsądnie myślący człowiek powinien zdawać sobie sprawę, że ta sprawa prędzej czy później musiała znaleźć swój finał w sądzie. Nie zajmuję się jednak już nią od momentu skierowania sprawy do sądu. Mamy w Zielonej Górze wielkie sportowe święto i tylko na tym skupiam swoją uwagę - powiedział dla SportoweFakty.pl prezes Falubazu Zielona Góra Robert Dowhan.

Bardziej rozmowny był prezes Stali Gorzów, który nie czuje się winny całej sytuacji i nie wierzy w to, że zielonogórski klub skieruje sprawę do sądu. - Po prostu w to nie wierzę. Chyba świat by się zawalił, gdyby ludzie z tego samego puebla pod tytułem lubuskie, wchodzili na ścieżkę sądową. Moja emocjonalna wypowiedź miała na celu przede wszystkim zwrócenie uwagi na problem, którego nigdy nie mieliśmy na polskich żużlowych stadionach. Stek nieporozumień doprowadził do sytuacji takiej, że moi kibice zostali pobici przez służbę porządkową i policję. W związku z tym chciałem stanąć w ich obronie. Każdy normalny człowiek zrobiłby to samo co ja. A ja nie wierzę w to, że zostanę podany do sądu, bo byłby to koniec świata i koniec naszego sportu. Nie czuję się winny ani przez moment i nie uważam, abym naruszył dobre imię klubu zielonogórskiego. - powiedział dla SportoweFakty.pl Władysław Komarnicki.

Falubaz Zielona Góra domaga się od prezesa Stali Gorzów oficjalnych przeprosin oraz 50 tysięcy złotych zadośćuczynienia.

Źródło artykułu:
Komentarze (0)