Będe chyba płakał w domu - komentarze po meczu Włókniarz Częstochowa - Unia Leszno

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Przedniej marki widowisko obejrzeli kibice w Częstochowie, gdzie w rewanżowym spotkaniu pierwszej rundy play-off, Włókniarz zremisował z Unią Leszno. Wysoka wygrana w Lesznie zagwarantowała jednak gospodarzom udział w półfinałach. Z niczym wyjechali natomiast leszczynianie, dla których tegoroczny sezon dobiegł już końca.

Grzegorz Dzikowski (trener Włókniarza Częstochowa): Pech nas nie opuszcza. Kiedy o 6 rano dowiedziałem się, że nie wystartuje Lee Richardson, wiadomo, to duże osłabienie. To zwietrzyło szansę leszczynian, którzy przyjechali do nas naprawdę zmobilizowani. Ja jestem generalnie zadowolony. Jesteśmy w półfinale. Ten dwumecz wygraliśmy i pokazaliśmy naszą wartość. Tego spotkania obawiałem się nawet mając na uwadze naszą jazdę w pełnym składzie, a przy takim osłabieniu wiadomo, że moje obawy były jeszcze większe. Jechaliśmy o jak najlepszy wynik. Na tym etapie pojawiają się jakieś kalkulacje, ale kto powiedział, że Bydgoszczy nie stać nawet na walkę o medale? Mają Jonssona, Sajfutdinova, do tego dochodzą Lindbaeck i Davidsson, który notował ostatnio dobre wyniki w lidze szwedzkiej. Ten mecz nie ułożył się po prostu dla nas. Misternie szykowany plan nie wypalił, bo wypadł nam Richardson. Nie było z naszej strony żadnej kalkulacji. Nie jesteśmy podłamani takim wynikiem. Cały czas twierdzę, że możemy wygrać z każdym, ale jadąc w pełnym składzie.

Sławomir Kryjom (kierownik Unii Leszno): Może powiem nieskromnie, ale przyjechaliśmy wygrać do Częstochowy. Myślę, że po tym blamażu, bo tak to trzeba nazwać w pierwszym meczu w Lesznie, zawodnicy chcieli pokazać kawałek dobrego żużla. Patrząc na przebieg całego spotkania, to myślę, że możemy być zadowoleni, bo punktowało u nas tylko praktycznie trzech zawodników, to Shields, Hampel i Adams. Myślę, że to też sztuka zremisować, jadąc trzema zawodnikami na wyjeździe z taką drużyną, jaką jest Włókniarz. My jesteśmy zadowoleni. Myślę, że to był maksimum naszych możliwości przy takiej postawie Krzysztofa Kasprzaka i Damiana Balińskiego. Czekamy w tej chwili na wynik z Torunia. Przyznam szczerze, że nie wiem, co się stało z Krzysiem Kasprzakiem. Miał tutaj trzy motocykle i w każdym biegu jechał na innym. Był wyjątkowo dzisiaj niedopasowany do toru, aczkolwiek to zawodowiec i nasz krajowy lider i absolutnie takie wpadki nie powinny mu się zdarzać. Jeździmy w tym samym składzie trzeci sezon. Nie chciałbym w tej chwili wypowiadać się o zmianach personalnych, ponieważ sezon wciąż trwa, gdyż nie znamy wyniku z Torunia. Ten sezon pokazał, że troszeczkę świeżej krwi przyda się naszej drużynie.

Jarosław Hampel (Unia Leszno): Bardzo się cieszę ze swojej jazdy, bo ostatnimi czasy notowałem gorsze występy na częstochowskim obiekcie. Ostatnie występy nie były takie, jakbym sobie życzył. Teraz zagrało wszystko. Nic szczególnego nie zrobiłem. Zdawałem sobie sprawę z rangi tych zawodów. Wiedziałem, jak ważne są dla nas te zawody, dlatego też zrobiłem wszystko, żeby przywieźć jak najlepszy wynik. Szkoda, że nie wszystkim kolegom z mojej drużyny się to udało, bo zabrakło nam niby troszeczkę, jednak patrząc z perspektywy całego meczu, to jednak już troszkę więcej. Musimy dlatego czekać na pozostałe wyniki. Pozostaje nutka nadziei i szansy, ale jestem realistą i wiem, że szanse są znikome.

Tomasz Gapiński (Włókniarz Częstochowa): Nie wiem, co powiedzieć. W piętnastym wyścigu zostałem na starcie. Popełniłem błąd, nie skoncentrowałem się, tak jak powinienem. Sprzęt miałem bardzo dobrze przygotowany. Cóż, będę chyba płakał w domu, bo nie miało się tak stać, mieliśmy Unię już odstawić na wakacje. Trudno, to jest sport żużlowy i tak się stało. Jedziemy dalej. Tor był taki sam, jak zawsze. Po prostu mecz był bardzo stresujący dla wszystkich, każdy chciał jechać, jak najlepiej. Czasami wychodziło, a czasami nie. Już wcześniej przestrzegałem, że ten mecz nie będzie łatwy, bo Unia Leszno nie jest słabym zespołem. Cu tu teraz dużo mówić, mecz się zakończył, czekamy na dalsze rozstrzygnięcia i jedziemy dalej. Zabrakło szczęścia i tyle. Myślę, że nie ma, co gdybać, co by było, gdyby był z nami Lee Richardson. Wiadomo, że jest to silny punkt naszego zespołu, ale nie wiadomo, jakby pojechał. Nie wiadomo, czy zrobiłby zero punktów, czy pięć, czy piętnaście.

Damian Baliński (Unia Leszno): Zawaliłem kolejne mecz i już nawet nie wiem, co mam dalej robić ze sobą, bo moje wyniki w tym sezonie są kiepskie i można powiedzieć, że przeze mnie nie wygraliśmy tego meczu. Krzysztof (Kasprzak – dop.red) też miał słabszy dzień, ale to ja zawaliłem po raz kolejny. Szkoda, bo była szansa powalczyć o zwycięstwo, ale żeby tak się stało, to muszą jechać wszyscy. W tym roku nigdzie nie zachwycam. Nie jadę dobrze, ani u siebie na torze, ani na wyjazdach. Po prostu zawalam wszystko na każdym kroku i nie wiem, co jest tego przyczyną. Wielka szkoda, bo była wielka szansa na dalsze uczestnictwo w play-offach. Niestety, zaprzepaściliśmy swoją szansę.

Adam Shields (Unia Leszno): Myślę, że jeden punkt więcej mógł nam zdecydowanie bardziej pomóc. Daliśmy jednak z siebie wszystko. Zobaczymy, jakie rozstrzygnięcia przyniosą pozostałe wieczorne mecze. Miejmy nadzieję, że Bydgoszcz będzie miała wyjątkowo zły dzień w Toruniu i to my pojedziemy dalej. Startowałem we wtorek w Szwecji i zdobyłem kilka punktów i jestem zadowolony z tych zawodów. Nie ukrywam, że bardzo trudno jest wrócić na tor akurat na takie trudne spotkanie. Myślę, jednak, że wypadłem nieźle i mam nadzieję, że będzie tak do końca sezonu.

Greg Hancock (Włókniarz Częstochowa): Myślę, że było to świetne spotkanie dla całej naszej dyscypliny i wszystkich kibiców. Chcieliśmy to spotkanie rozstrzygnąć na swoją korzyść, jednak nie udało nam się zrealizować naszego planu. Nie odczuwam jakiegoś rozczarowania po tym meczu. Trzeba przyznać, że Leszno to bardzo wymagający przeciwnik, który walczył do samego końca. My musieliśmy sobie radzić dodatkowo bez Lee Richardsona i jego brak był widoczny, gdyż nie został godnie zastąpiony przez pozostałych zawodników.

Źródło artykułu: