Józef Jarmuła dla SportoweFakty.pl: Trzeba być trochę "crazy"

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Urodzony na Węgrzech Józef Jarmuła był w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych jednym z najbardziej widowiskowo jeżdżących zawodników. O tym, że pozostał charyzmatycznym, pełnym energii człowiekiem i showmanem mogli się przekonać wszyscy, którzy przyszli w niedzielne popołudnie na stadion im. Alfreda Smoczyka w Lesznie. Pan Józef był bowiem jednym z gości kończącego karierę Leigh Adamsa.

Podczas tego turnieju było wiele chwil wzruszenia i emocji, ale nie zabrakło też momentów radosnych. Wiele ożywienia i humoru wniósł Józef Jarmuła. To dzięki niemu leszczyńska publiczność mogła obejrzeć jak na motocyklu żużlowym radzą sobie podprowadzające oraz efektowne wyprzedzanie polewaczki. Na swojej maszynie pan Józef w swoim stylu pokonał również cztery pełne okrążenia, dopingowany przez leszczyńską publiczność oklaskami na stojąco.

Jason Crump i Józef Jarmuła

Po zawodach żużlowiec był pełen uznania dla Leigh Adamsa, któremu podziękował za zaproszenie. - Każdy, kto interesuje się żużlem wie, jaką marką jest Leigh Adams. To znakomity technicznie, odważny na torze, wysokiej klasy sportowiec. A ponieważ nasza dyscyplina jest sportem ekstremalnym to oprócz bycia odważnym, trzeba być też trochę "crazy". Jestem mu wdzięczny za to, że będąc obcokrajowcem zaprosił mnie, żebym mógł zaprezentować się polskiej publiczności. Mamy Speedway Retro Show. Żyję ja, żyją Szczakiel, Waloszek, Pogorzelski, Plech. Mam dla nich motory i skóry retro, ale nikt nas nie zaprasza. Proszę sobie wyobrazić, że nie mają pieniędzy żeby zwrócić nam koszty eksploatacji motorów itp. Czyli tak naprawdę grosików, przy milionowych zarobkach, w które aż nie chce się wierzyć. Uważam, że jest to dziwne i jest mi z tego powodu przykro.

Józef Jarmuła opowiedział również o wrażeniach z leszczyńskiego toru. - W ubiegłym roku w Tarnowie zrobiłem tylko dwa okrążenia. Jestem odzwyczajony od prędkości, ale wróciłoby to bardzo szybko. Wchodząc w łuk na pełnym gazie adrenalina jest taka, jakby się wyskakiwało z samolotu. A wiem co mówię, bo skaczę. Tak samo trzeba się spiąć i dać z siebie wszystko, ale kocham jeździć. Zaskoczyła mnie publiczność, bo mimo wszystko jak jechałem, kątem oka zauważyłem, że oglądają mnie na stojąco. Nie wiem dlaczego tak się dzieje, ale daje mi to dużo sił. Jestem szczęśliwy, bo wracają tamte wspomnienia i tamte chwile. Czuję się zupełnie tak, jakbym przeniósł się w lata siedemdziesiąte.

Mimo niespełna siedemdziesięciu lat pan Józef jest w świetnej formie i wciąż tryska humorem. - Mimo tych okropnych kontuzji jakie miałem, łącznie z uszkodzeniem kręgosłupa nadal jeżdżę. Ale tylko dzięki temu, że codziennie się ruszam, ćwiczę, robię pompki. Pozdrawiam moich kibiców w całej Polsce, którzy mnie pamiętają. I dziękuję panu dyrektorowi OSiR-u, że pozwala mi wjeżdżać na bieżnię lekkoatletyczną… na której - cicho, nie mówcie nikomu - na pełnym gazie wchodzę w łuk (śmiech).

Źródło artykułu:
Komentarze (2)
avatar
miro nh
30.09.2012
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Zarząd CKM Włókniarz wykluczył go za niestawienie się na meczu w Lesznie  
Gdańsk
22.09.2012
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Ktoś pamięta, za co w 1981r został zdyskwalifikowany na dwa lata. Ten, jak go nazywacie wspaniały jeździec.