Henryk Jasek: Nie można mieć do sędziego pretensji o wykluczenie Anderssona

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

W niedzielnym meczu II ligi pomiędzy Kolejarzem Rawicz a Lubelskim Węglem KMŻ Lublin padł wynik 45:45. Wszystko rozstrzygnęło się w ostatniej gonitwie dnia, w której Alan Marcinkowski przywożąc dwa punkty, uratował swemu zespołowi remis. Trener Henryk Jasek był po spotkaniu zadowolony.

Jak zawody te ocenia rawicki szkoleniowiec? - Był to dla mnie jako trenera trudny mecz. Nie było wiadome, kto jak pojedzie. Robin Toernqvist na początku jechał bardzo ładnie, potem został mocno z tyłu. Anton Rosen miał wolę walki, nie odpuścił ani jednego biegu. Wiem, że teraz można gdybać, iż pewne zmiany należało inaczej wykonać, ale jest już za późno - mówi Henryk Jasek.

Dlaczego w jednym z biegów zastępowany był Robin Toernqvist? - Przyjechał daleko z tyłu, nie było wiadomo, czy coś dzieje się w jego sprzęcie. W swoim trzecim biegu nie nawiązał on w ogóle walki. Wiedziałem, że dam młodemu Rosenowi szansę. Nawiązując do wyniku, to uważam, że był to sprawiedliwy rezultat - dodaje Jasek.

W gonitwie piętnastej wykluczony został Eric Andersson. Czy była to słuszna decyzja arbitra? - Mógł go nie wykluczyć, ale sędzia podjął taką decyzję, jaką podjął. Trzeba się z tym pogodzić. Nie można mieć do arbitra pretensji - deklaruje Jasek.

W porównaniu do ostatniego meczu z tymże rywalem na własnym owalu, rawiczanie zaprezentowali się dużo lepiej. - Tamte zawody uważam za wpadkę. Teraz było dużo lepiej - mówi Jasek.

W zespole gości brakowało Adriana Rymla oraz Karola Barana. Z nimi w składzie KMŻ Lubelski Węgiel zwyciężyłby bez wątpienia bez problemu w Rawiczu. - Na pewno rywale mieliby łatwiejsze zadanie. Ale trzeba pamiętać też o tym, że my jeździmy od dłuższego czasu w osłabieniu, brakuje przecież Sebastiana Aldena. Na początku sezonu radziliśmy sobie bez Marcinkowskiego. Taki jest żużel - kończy wychowanek klubu z Wrocławia.

Źródło artykułu:
Komentarze (0)