Łatwo skóry nie sprzedamy - rozmowa z Ronniem Jamrożym, zawodnikiem RKM-u ROW-u Rybnik

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Początek sezonu 2010 dla Ronniego Jamrożego jest z pewnością pechowy. Tuż przed jego rozpoczęciem nabawił się choroby, kilka tygodni później odniósł kontuzję. W rozmowie z naszym portalem mówi m.in. o tym, jak pod względem logistycznym wyglądają starty w lidze szwedzkiej.

Jarosław Handke: Tuż przed początkiem tego sezonu byłeś chory, kilka tygodni później w spotkaniu z GTŻ-em Grudziądz doznałeś kontuzji ręki. Pierwsze półrocze 2010 roku jak do tej pory nie było dla ciebie szczególnie udane…

Ronnie Jamroży: Można tak powiedzieć. Było trochę "pod górkę", oprócz problemów zdrowotnych miałem także trochę problemów z silnikami. Staram się jednak na wszystko patrzeć pozytywnie i doszukiwać się plusów. Jeden z nich jest taki, że wystartowałem w kilku imprezach, w których pokazałem się z niezłej strony. Ponadto również w lidze układało się dobrze do momentu feralnego upadku.

Kiedy rozmawialiśmy mniej więcej przed rokiem na pytanie o starty w lidze angielskiej odpowiedziałeś, że to "melodia przyszłości". Czy coś w tej materii się zmieniło?

- Anglia cały czas "krąży" w mojej głowie. Podobnie jak w roku ubiegłym, tak i w tym pojawiła się propozycja z Elite League, ale odmówiłem z różnych względów.

W Szwecji jeździsz w Allsvenskan League w barwach zespołu z Mariestad. Jaka atmosfera panuje w tym zespole, z którym kolegą z drużyny dogadujesz się najlepiej?

- Atmosfera w Szwecji jest po prostu świetna. Menadżerowie mojego klubu są byłymi sportowcami, przez co doskonale "czują" żużel. Często przed meczem jest organizowany obiad dla zawodników i mechaników. Nie ma tam treningów, tak jak w Polsce, lecz wszyscy doskonale się dogadują. Wiadomo, że najlepszy kontakt mam z Polakami, ale wszyscy tworzymy drużynę i sobie pomagamy.

Przybliż proszę kibicom jak pod względem logistycznym wygląda kwestia startów w Szwecji. Ile czasu potrzeba na dotarcie z Rawicza na prom, ile trwa jazda na nim itd.

- Z Rawicza do Mariestad jest około 1200 kilometrów. Dojazd na prom, który odpływa w nocy o 2:15 trwa siedem godzin, sam prom płynie cztery. Po dopłynięciu do Szwecji trzeba jeszcze jechać samochodem przez około pięć godzin. Droga powrotna wygląda podobnie, jedyną różnicą jest godzina odpłynięcia promu 7:45 .

Kilka lat temu zniesiono ograniczenia dla obcokrajowców startujących w polskiej lidze. W tym sezonie w składzie na mecz ligowy drużyny musi być trójka Polaków. Czy sądzisz, że to dobre rozwiązanie dla przyszłości speedwaya w naszym kraju?

- Wydaję mi się, że im więcej Polaków jeździ w drużynie, tym lepiej. Trzeba kłaść nacisk na jazdę polskich juniorów w meczach, to na pewno będzie sprzyjać rozwojowi ich samych, jak i żużla w naszym kraju. My również jeździmy w różnych ligach, więc nie możemy zabronić jazdy w naszym kraju zawodnikom z zagranicy.

Często bywasz na stadionie Kolejarza Rawicz. W tym sezonie twoi koledzy z RKS-u radzą sobie lepiej niż spodziewano się tego przed sezonem i wygrali trzy ostatnie mecze z rzędu. Na co twoim zdaniem stać rawiczan w tym sezonie?

- Już przed sezonem uważałem, że Rawicz może być czarnym koniem rozgrywek. Nikt nie stawiał tej drużyny w roli faworyta i to dało jej komfort psychiczny. Na razie wszystko układa się bardzo dobrze, jeśli wszyscy zawodnicy utrzymają formę, to może nawet drużyna ta będzie walczyć o czołowe miejsca w tabeli, czego jej życzę.

W tym roku składy drużyn pierwszoligowych są niezwykle wyrównane. Które zatem miejsce w ostatecznym rozrachunku zajęte przez klub z Rybnika będzie dla was satysfakcjonujące?

- Cel, jaki postawił nam zarząd, to awans do pierwszej czwórki. Na razie niefortunnie przegraliśmy mecz u siebie, jest jednak jeszcze wiele spotkań, w których będzie można zdobyć punkty . Łatwo skóry nie sprzedamy i będziemy walczyć o każdy punkt, żeby zrealizować postawiony nam cel.

Z pewnością z niejednym kolegą żużlowcem rozmawiałeś na temat wprowadzenia obowiązku używania nowych tłumików. Na chwilę obecną nie ma konieczności jazdy na nich. Jakie jest podejście twoje i kolegów jeżdżących na żużlu do tej kwestii?

- Osobiście nie jeździłem na nowych tłumikach, bo w momencie kiedy nie było wiadomo, czy będziemy jeździć na nich, odstawiłem je. Słyszałem jak pracują silniki i nie byłoby to dobre dla publiki, gdyż motor pracuje ciszej. Dla nas zawodników zwiększyłyby one koszty, ponieważ awaryjność sprzętu wzrasta. Temperatura jaka powstaje na nowym modelu powoduje większe niebezpieczeństwo na torze. Nie mówię już o tym, że zawodnicy kupili nowe tłumiki, które teraz leżą na półkach. Myślę, że ktoś na siłę chciał je wprowadzić, a nie miał poparcia w najprostszych testach.

Źródło artykułu: