Mamy bardzo dobrego trenera i powinna być inna atmosfera - rozmowa z Renatem Gafurovem, żużlowcem Lotosu Wybrzeże

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Renat Gafurov za czasów jazdy w Wybrzeżu znany był z tego, że lepiej wychodziła mu końcówka sezonu, niż jego początek. Sam zawodnik jest bardzo zadowolony z przyjścia trenera Chomskiego, który potrafi zbudować znakomitą atmosferę w drużynie.

Michał Gałęzewski: Sparing z toruńskim zespołem wyszedł tobie całkiem nieźle. Jak byś ocenił swój występ?

Renat Gafurov: W sumie nie było źle. Próbowaliśmy dopasować silnik, który otrzymałem po remoncie. Praktycznie w Gdańsku na nim jeszcze nie jeździłem. Myślę, że będzie wszystko dobrze. Drużyna jechała na swoim poziomie, wszyscy się ze sobą dobrze rozumiemy. Mimo porażki ośmioma punktami jestem zadowolony z wyniku. Wiadomo, że ta drużyna będzie walczyć o podium Ekstraligi, a my jeździmy w I lidze.

W Toruniu jechali Jaguś, Sullivan, Miedziński, czyli zawodnicy na papierze wyżej od was notowani. Mimo to w bezpośrednich pojedynkach liderzy Wybrzeża potrafili się pokazać z dobrej strony w konfrontacji z tymi żużlowcami...

- Tak, to prawda. Jest naprawdę dobrze.

Przed wami ważny mecz ze Startem Gniezno. Pamiętasz jeszcze gnieźnieński tor?

- Ciężko mi go sobie teraz przypomnieć. Chłopacy mówili jednak, że powinno być tam twardo.

Jak się będziecie przygotowywać do tego spotkania w najbliższych dniach? Planujesz zostać w Gdańsku na święta?

- Czekam na decyzję trenera. Chciałbym pojechać na święta do domu, gdyż wszyscy chłopacy pojadą do swoich domów, a ja zostałbym sam w hotelu. Liczę na to, że trener mnie puści do domu i nie będę musiał występować w Toruniu.

Jak wygląda twoja sytuacja sprzętowa? Dostałeś już cały sprzęt?

- Jeszcze czekam. Czy zdążę ze sprzętem na inaugurację sezonu? Wszystko zależy od człowieka, od którego zamawiam sprzęt. Wiadomo, że na najlepszy sprzęt jest kolejka i nie ma tak, że daje się pieniądze i od razu ma się motory. Trzeba poczekać.

Uważasz, że jesteś dobrze przygotowany fizycznie do sezonu?

- Uważam, że tak. W zimę przygotowywałem się tak, jak co roku. Bardzo lubię biegać na nartach. To naprawdę dużo daje! Dobrze pracują płuca, ręce i daje to sporo w kwestii wydolności. Kilka razy jeździłem na motorze crossowym, w poniedziałki, środy i piątki chodziłem na siłownię, a we wtorki i czwartki na basen.

Przygotowywałeś się sam, czy z kimś?

- Mam kolegę, z którym chodzę na siłownię. Na nartach biegowych trenowałem czasami z żoną, czasami sam.

Po roku wracasz do I ligi. W ostatnich dwóch sezonach początek sezonu miałeś przeciętny, później było już lepiej. Czy teraz będziesz od początku jeździł tak, jak potrafisz?

- Mamy nowego, bardzo dobrego trenera i powinna być całkiem inna atmosfera. Myślę, że od samego początku będzie wszystko dobrze. Nie chcę jednak narzekać na to, co było w zeszłym sezonie.

Zmiany w podejściu trenera są jednak ogromne. Nawet po zwykłym sparingu wychodzicie na tor, analizujecie, rozmawiacie ze sobą...

- To jest najważniejsze, żeby ze sobą rozmawiać, a nie robić wszystko na siłę. Wreszcie czujemy się jak drużyna!

W poprzednich latach w Gdańsku bardzo na ciebie liczono. Wiesz jakie błędy wtedy popełniłeś?

- Nie chcę nic obiecać i myśleć o tym, co będzie. Mogę jednak zagwarantować, że postaram się zrobić wszystko, żeby było dobrze.

Czy to, że w tym sezonie w przeciwieństwie do poprzednich nie będziesz już zawodnikiem walczącym o miejsce w składzie, tylko podstawowym zawodnikiem, który powinien prowadzić parę coś zmieni?

- Po pierwsze uważam, że cała nasza drużyna jest bardzo dobra i równa, więc nie można powiedzieć, że ktoś będzie prowadzącym parę, a ktoś nie. Jak nie jestem pewien, czy się pojedzie, czy nie, to trochę źle się czuję. Teraz się to zmieni.

Źródło artykułu: