Lekarze odradzali mu kontynuowanie kariery. Mówili o "szaleństwie". Teraz przecierają oczy

Zdjęcie okładkowe artykułu: WP SportoweFakty / Patryk Kowalski / Na zdjęciu: Nicki Pedersen
WP SportoweFakty / Patryk Kowalski / Na zdjęciu: Nicki Pedersen
zdjęcie autora artykułu

W trakcie kariery miał wiele upadków, a lekarze po kontuzji z 2022 roku odradzali mu dalsze starty. Nicki Pedersen nie chce ich słuchać. Nie przyjmuje nawet leków przeciwbólowych. - Zapłaciłem cenę za wspaniałą karierę - mówi były mistrz świata.

Nicki Pedersen wkrótce skończy 47 lat. Duńczyk zdobył trzy tytuły mistrza świata i bez wątpienia najlepszy okres w swojej karierze ma już za sobą. Doświadczony żużlowiec nie zamierza jednak rezygnować ze startów, choć coraz częściej takie sugestie słyszy z ust lekarzy. Chociażby po fatalnym wypadku, który miał miejsce w czerwcu 2022 roku w Grudziądzu.

Jak mówi zawodnik Texom Stali Rzeszów, wskutek zderzenia z Piotrem Pawlickim doszło u niego do "zmiażdżenia całego ciała". Duńczyk miał poważnie złamaną miednicę oraz uszkodzoną panewkę kości biodrowej. Ledwie kilka tygodni wcześniej połamał żebra i uszkodził płuca.

- Po wypadku pomyślałem od razu, że muszę wrócić na motocykl - powiedział Pedersen dziennikowi "BT". Były mistrz świata nie zamierza przy tym słuchać lekarzy. - Jestem takim typem sportowca. Myślę o kolejnych występach. Gdybym nie miał wiary w to, że mogę wrócić na odpowiedni poziom, to nigdy bym się na to nie zdecydował. Codziennie odczuwam ból, gdy wstaję z łóżka - dodał.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: gola zapamięta do końca życia. Co tam się stało?!

- Wielu zostawiłoby motocykl w garażu i powiedziało: "dziękuję za wszystko, kończę karierę". Jednak nie jestem takim typem sportowca. Nie powieszę kasku na kołku, póki nie poczuję, że to już ten moment - stwierdził 46-latek.

Pedersen w pierwszych tygodniach po wypadku z 2022 roku był wręcz uzależniony od morfiny, gdyż ból był nie do zniesienia. Obecnie Duńczyk odrzucił jednak leki. - Nie biorę żadnych środków przeciwbólowych. Nie chcę tego. Nie chcę, aby leczono mnie z bólu za pomocą leków. Staram się za to odpowiednio wytrenować moje ciało - ujawnił były mistrz świata.

- To jest trudne, ale też zapłaciłem cenę za wspaniałą karierę. Wiele osób mówi, że gdy się starzeje i budzi następnego dnia, to odczuwa jakiś ból. W moim przypadku wiedziałem o tym, co mnie czeka. Gdybym w taki sposób nie podchodził do tego, gdybym nie walczył, nie osiągnąłbym tyle w mojej karierze. Nigdy nie byłem talentem. Po prostu zawsze byłem bardziej zdeterminowany niż inni - dodał Pedersen.

Lekarze, którzy operowali miednicę Pedersena i połączyli ją specjalną płytką, nazywają go "szaleńcem". Wszystko przez to, że zdecydował się kontynuować karierę. - Poszedłem tą drogą i nie ma odwrotu. Jestem dumny z tego, czego dokonałem. Ból to coś, co pojawia się tylko w mózgu - podsumował żużlowiec.

Czytaj także: - Klarowny cel Andersa Thomsena. To chce udowodnić - Wiadomo, ile pieniędzy dostanie Motor Lublin. Miasto podzieliło dotacje

Źródło artykułu: WP SportoweFakty
Czy Nicki Pedersen powinien pomyśleć nad zakończeniem kariery po sezonie 2024?
Tak
Nie
Zagłosuj, aby zobaczyć wyniki
Trwa ładowanie...
Komentarze (3)
avatar
speed01
8.01.2024
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Znowu będzie symulował defekty na czwartym miejscu. Żenada.  
avatar
sparki
8.01.2024
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Bo i w jakiś tam sposób to nim jest, szaleńcem jak stwierdzily znachory.  
avatar
szakal44
8.01.2024
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
Jeszcze parę lat i będą go na nocnik wysadzać.