W Warnie delikatnie nas naciskano na skoki na Stadionie Narodowym - rozmowa z Apoloniuszem Tajnerem, prezesem PZN

Michał Gałęzewski
Michał Gałęzewski
W erze sukcesów Adama Małysza mówiło się o czasowych skoczniach w miastach, czy na stadionach piłkarskich. Czy wciąż rozważacie takie eksperymenty?

- FIS jest bardzo zainteresowany takimi projektami. W Warnie jeszcze raz delikatnie naciskano, by iść w kierunku zrobienia skoków na Stadionie Narodowym. Wiem, że technicznie jest to możliwe. Rozwiązania z projektantami stadionu, budowniczymi skoczni, czy innymi ekspertami są już wypracowane i jest to możliwe do zrobienia. Problemem są koszta i jako związek nie możemy się narazić zgłaszaniem zawodów, po których moglibyśmy ponieść konsekwencje finansowe.

Czy pogoda mogłaby storpedować tego typu konkurs?

- Nie, dlatego bo wszystko można byłoby odpowiednio zasłonić. Ludzie oglądaliby cały najazd na telebimach, a zawodnik wskakiwałby zza stadionu na zeskok będący na stadionie. Większość kibiców widziałaby na własne oczy tylko sam skok.
Skoki narciarskie zawitają na Stadion Narodowy w Warszawie? Skoki narciarskie zawitają na Stadion Narodowy w Warszawie?
Nowy kraj - Kazachstan - będzie organizował turnieje Pucharu Świata. Czy to dobry wybór? Wcześniej pojedyncze zawody organizowano w USA, Kanadzie, Chinach, czy w Korei Południowej i nie przyniosło to efektu w postaci stałego wzrostu zainteresowania skokami narciarskimi...

- Jest problem, bo obiektów szczególnie na Dalekim Wschodzie powstaje dużo. To są ogromne odległości. Ałmaty od kilku lat mocno aplikują nie tylko o Puchary Świata, czy Puchary Kontynentalne, ale i o duże imprezy, jak MŚ, MŚJ czy Uniwersjady. Jak ma się takie obiekty, to się aplikuje do takich zawodów. Kazachowie skaczą od lat. Jest tam jeszcze egzotycznie, niemniej jednak promują się poprzez sport i zasługują na to, by zorganizować i tam Puchar Świata.

Jak pan oceni aktualną współpracę z Grupą Lotos? Planujecie jakieś nowe projekty?

- To modelowa współpraca. Już dawno się zmieniła z układu sponsor - związek. Zawiązały się przyjacielskie relacje i jesteśmy dla siebie wiarygodni. Gwarantem tego dobrego układu jest prezes Olechnowicz, który ma dużo serca dla narciarstwa. Mogę powiedzieć, że w Val di Fiemme przed dwoma laty przyczynił się walnie do zdobycia złotego medalu przez Kamila. Po nieudanym konkursie na skoczni 90-metrowej spotkali się przypadkowo i długo rozmawiali. Kamil był tym natchniony i zdobył złoty medal na dużej skoczni.

Jak będą wyglądały przygotowania do Igrzysk Olimpijskich w Pjongczangu? Czy można się spodziewać kolejnego wysypu medali?

- Na trzy lata przed Igrzyskami Olimpijskimi już widać, że mamy szanse na medale. Na pewno możemy liczyć na skoki w konkursach indywidualnych i drużynowych. Ponadto w sprincie parami można liczyć na Justynę Kowalczyk oraz Sylwię Jaśkowiec. W sztafecie również może się stworzyć szansa medalowa, bo będziemy mieli bardziej doświadczony zespół. Sama Justyna Kowalczyk jest tak zmotywowana i wskoczyła w takie tryby, że trener Wieretelny jest zachwycony, podobnie jak i ja. W łyżwiarstwie szybkim na fali sukcesów poprawiają się warunki. Stadiony jeszcze nie powstaną, ale wszystko nie może zostać zbudowane tu i teraz. Oni mogą korzystać z wszystkiego co najlepsze w Europie. Również biathlonistki będą za trzy lata dojrzałe do Igrzysk. W 2017 roku będziemy wiedzieli więcej. Przed Soczi mieliśmy 11-12 szans, z czego 50 procent wykorzystaliśmy.

Aktualnie w Polsce zawody narciarskie kojarzą się przede wszystkim z południem Polski. Jak wygląda kwestia innych regionów? Skoro w Estonii rozwija się narciarstwo biegowe i istnieje nawet kompleks skoczni narciarskich, to czy nie jest to możliwe w Polsce?

- Trasy biegowe są w Supraślu koło Białegostoku. W Siedlcach na Mazowszu jest w tej chwili najmocniejszy ośrodek narciarski. W Tomaszowie Lubelskim najlepiej się szkoli młodzież... Najmniej działa się tam, gdzie teoretycznie powinno być najlepiej, bo jest śnieg i górki - na Podhalu. Zimy ostatnio są słabsze i warunki są gorsze. Biegi narciarskie to konkurencja wytrzymałościowa i można je uprawiać wszędzie, tylko właśnie potrzebny jest do tego śnieg.
Czy polskie biegi narciarskie się rozwiną? Czy polskie biegi narciarskie się rozwiną?
Nowym trenerem polskiej kadry biegowej jest Miroslav Petrasek. Dlaczego właśnie on?

- W tym wypadku mamy sporo szczęścia. Potrzebowaliśmy trenera, który jest zbliżony mentalnie do naszych zawodników, którego zatrudnienie wytrzymamy finansowo i by był trenerem z najwyższej półki, nie bojącym się prowadzić zawodników do zdobywania medali. On z takimi pracował. Ma 51 lat, więc jest w sile wieku, doświadczenia, wiedzy i zaangażowania. On to wszystko pokazuje. Na ten moment był nam on potrzebny. Może jeszcze Ivan Hudac by również się sprawdził, ale pozyskanie jego było niemożliwe. Teraz wiem, że to doskonały wybór i będzie to procentowało.

Mówił pan, że współpraca Polskiego Związku Narciarskiego, a konkretnie skoków narciarskich idealnie układa się z Grupą Lotos. Jak wygląda kwestia biegów narciarskich? Czy tutaj też macie programy dające szanse młodym?

- Mamy podobny program, wzorowany na Lotos Cup pod nazwą "Bieg na Igrzyska". On funkcjonuje już szósty rok. Biegi narciarskie to jednak konkurencja wytrzymałościowa i wymaga dłuższej pracy, by były jej efekty. Po dziesięciu latach, więc za 4-5 lat będziemy widzieli efekty. Tutaj pomaga nam Grupa Azoty i wspólnie pracujemy, by była ona sztandarowym opiekunem biegów narciarskich.

Kibicuj polskim skoczkom w Pilocie WP (link sponsorowany)

Czy organizacja turnieju skoków narciarskich na Stadionie Narodowym to dobry pomysł?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×