Petter Northug obronił tytuł mistrzowski w biegu łączonym

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Petter Northug, główny faworyt norweskich kibiców, nie zawiódł i w Oslo sięgnął po swój łącznie drugi, a pierwszy złoty, medal na tegorocznych mistrzostwach świata. Norweg triumfował na finiszu w biegu łączonym pokonując Rosjan - srebro zdobył Maksym Wylegżanin, a brąz Ilia Czernousow.

To miał być bieg Pettera Northuga. Idol Norwegów, najlepszy biegacz ostatnich lat, obrońca tytułu mistrzowskiego z Liberca, był głównym faworytem. I rzeczywiście, Northug sięgnął po złoty medal, w stylu do jakiego przyzwyczaił swoich kibiców. Na dystansie trzydziestu kilometrów Norweg długo był niewidoczny, krył się w środku czołowej grupy, pozwalał innym narzucać tempo, a z przodu pokazywał się tylko wtedy, gdy przebiegał przez stadion, jak gdyby chciał się pokazać królowi Haraldowi, obecnemu jak zwykle na zawodach w Holmenkollen. Northug do przodu przesunął się na dobre dopiero w końcówce.

Wcześniej bieg łączony również dostarczył sporo emocji. Główna w tym zasługa Alexa Harveya, reprezentanta Kanady, którego ojciec Pierre w 1988 właśnie w Oslo zwyciężył w Pucharze Świata w biegu na 50 kilometrów. Dwadzieścia trzy lata później Harvey junior, trenowany przez ojca, zdecydował się w pewnym momencie na atak i przez blisko osiem kilometrów prowadził z przewagą około dziesięciu sekund nad rywalami. Gdy do mety pozostało już mniej niż pięć kilometrów narciarski peleton zerwał się, narzucił szybsze tempo, i sen Harveya o złotym medalu musiał się skończyć - chwilę później Kanadyjczyk był już bowiem doścignięty.

Końcówka pokonywana była w bardzo szybkim tempie, nawet szybszym niż ma to miejsce zwykle w tego typu biegach. Na stadionie na czele znalazł się już Petter Northug. Rywale próbowali jeszcze coś zrobić, zaatakować Norwega, jednak to nie było już możliwe. 25-latek w pięknym stylu finiszował i po raz kolejny wywalczył tytuł mistrza świata. Szczególny, bo pierwszy zdobyty w Oslo, przed własną publicznością. Na tegorocznych mistrzostwach Northug miał już srebro zdobyte w sprincie, teraz przyszedł czas na pierwsze złoto, niewykluczone że nie ostatnie, bo na finiszu ogranie go jest dla rywali zadaniem praktycznie niewykonalnym i podobny scenariusz jak bieg łączony może mieć także końcówka sztafety oraz maratonu na 50 kilometrów. Na mecie Northug jak zwykle długo dochodził do siebie, leżał wyczerpany na śniegu, aż wreszcie mógł w końcu zacząć świętowanie sukcesu.

Powody do radości mogli mieć nie tylko Norwegowie, ale i Rosjanie. Właśnie w ich ręce wpadły dwa pozostałe medale - srebro zdobył Maksym Wylegżanin, a brąz Ilia Czernousow. Dobrze wypadł Siergiej Dolidowicz - 37-letni białoruski weteran, który debiutował na wielkich zawodach już w 1994 roku na igrzyskach w Lillehammer, zajął najlepsze w historii swych startów na mistrzostwach świata czwarte miejsce. Do medalu zabrakło mu 1,4 sekundy.

Na starcie zabrakło Polaków. Nasi biegacze wystąpią za to na dystansie 15 kilometrów stylem klasycznym we wtorek. Wyniki biegu łączonego panów:

<b>M</b> <b>Zawodnik</b> <b>Kraj</b> <b>Czas</b>
1 Petter Northug Norwegia 1:14:10,4
2 Maksym Wylegżanin Rosja +0,7
3 Ilia Czernousow Rosja +1,2
4 Siergiej Dolidowicz Białoruś +2,6
5 Martin Johnsrud Sundby Norwegia +3,1
6 Marcus Hellner Szwecja+3,1
7 Roland ClaraWłochy +5,4
8 Tobias Angerer Niemcy +6,5
9 Devon Kershaw Kanada+6,5
10 Giorgio Di Centa Włochy +9,4
Źródło artykułu:
Komentarze (0)