To już dziesięć lat! - dekada od zwycięstwa Adama Małysza w Turnieju Czterech Skoczni (video)

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Dokładnie dziesięć lat temu swój marsz ku zwycięstwu w Turnieju Czterech Skoczni rozpoczął Adam Małysz, dla którego był to pierwszy z wielkich sukcesów. W kolejnych latach nasz zawodnik zdobył większość możliwych do zdobycia tytułów w skokach narciarskich. A wszystko na dobre rozpoczęło się właśnie przed dekadą...

W tym artykule dowiesz się o:

Zanim się zaczęło ...

Adam Małysz pierwsze znakomite wyniki osiągnął w sezonach 1995/1996 oraz 1996/1997 gdy wygrał trzy konkursy Pucharu Świata i zajmował lokaty w pierwszej dziesiątce klasyfikacji generalnej Pucharu Świata. W szerokiej czołówce był już wtedy, jednak wciąż dość daleko mu było do miana skoczka numer jeden. Gdy dopadł go trwający trzy sezony kryzys formy mało kto przypuszczał, że Polak się odbuduje. W listopadzie 2000 roku w Kuopio Małysz wygrał jednak kwalifikacje, czym zasygnalizował, że znów skacze lepiej. W zawodach jednak nie wystąpił, gdyż został zdyskwalifikowany za nieprawidłowy kombinezon. Następne konkursy były niezłe, ale nie rewelacyjne w jego wykonaniu. Tymczasem warunki atmosferyczne w Europie sprawiły, że po opuszczeniu Kuopio skoczkowie mieli przerwę aż do ... Oberstdorfu. Pogoda sprawiała bowiem kolejne problemy i zawody były seryjnie odwoływane. Trzy konkursy w Finlandii były więc jedynymi przed Turniejem Czterech Skoczni.

29.12.2000 - Oberstdorf

Wyniki tych kwalifikacji zaskoczyły. Bo co innego wygrać rundę eliminacyjną przed zwykłym konkursem Pucharu Świata, a co innego w Turnieju Czterech Skoczni. W normalnych zawodach wyniki kwalifikacji nie mają żadnego przełożenia na właściwą rywalizację; w Turnieju zależy zaś od nich rozstawienie w pierwszej serii i jej lista startowa. A tymczasem w Oberstdorfie kwalifikacje wygrał Adam Małysz. Czy to tylko jeden dobry skok Polaka, czy też zwiastun naprawdę dobrej formy? Zawody w Niemczech wskazały jednoznacznie, że to drugie. Pierwszy skok naszego reprezentanta był udany, jednak dawał mu tylko i aż szóstą pozycję. W drugiej serii Małysz pociągnął na niebotyczną odległość 132,5 metra, czym pobił rekord skoczni. Lądowanie dalekie było od idealnego, jednak po takim skoku inaczej być nie mogło. Strata po pierwszej kolejce sprawiła, że Polak na podium nie stanął, jednak był tuż za nim – na czwartym miejscu. Wygrał Martin Schmitt, który jeszcze o pół metra poprawił rekord Małysza, przed Noriakim Kasai i Masahiko Haradą.

1.01.2001 - Garmisch-Partenkirchen

Nowy rok, nowe tysiąclecie, nowe nadzieje i nowy idol polskich kibiców. Dzień wcześniej Adam Małysz znów wygrał kwalifikacje, a w pierwszej serii konkursowej trafił na Martina Schmitta - Niemiec, lider klasyfikacji łącznej Pucharu Świata, w eliminacjach nie startował i zgodnie z przepisami trafił w konkursie na ich zwycięzcę. Schmitt skoczył bardzo daleko, jednak Małysz i tak poprawił jego wynik. Mimo to jego nota dawała mu szóste miejsce, identyczne jak w Oberstdorfie na tym samym etapie konkursu. I tak jak wówczas w drugiej kolejce Polak pofrunął niesamowicie daleko, tak i teraz powtórzył się ten sam scenariusz. 129,5 metra - aż tyle uzyskał na obiekcie K-115 Adam Małysz. Był to kolejny rekord skoczni naszego zawodnika, którego tym razem nie poprawił już nikt. Choć lądowanie znów dalekie było od idealnego wiadomo było, że szansa na podium jest bardzo duża. I rzeczywiście, w Ga-Pa Małysz zajął trzecią lokatę. W najlepszej trójce zawodów Pucharu Świata znalazł się po raz pierwszy od blisko czterech lat. W niemieckiej miejscowości musiał uznać wyższość tylko Noriakiego Kasai i Dmitrija Wassiliewa.

4.01.2001 - Innsbruck

Dwa pierwsze konkursy 49. edycji Turnieju Czterech Skoczni pokazały, że do grona najlepszych Adam Małysz dołączył w sposób nie budzący wątpliwości. Czwarte i trzecie miejsce zajęte w zawodach w Niemczech czyniły go jednym z faworytów również w Austrii. Polak zwycięzcą całego Turnieju? To, co przed jego rozpoczęciem wydawało się zupełnie niemożliwe, nagle stało się realne. O ile wyniki Małysza w Oberstdorfie i Garmisch-Partenkirchen były bardzo dobre, o tyle trudno o określenia dobrze oddające jego formę w Innsbrucku. Znakomite skoki? Fantastyczne? Rewelacyjne? Wszystkie słowa pasują, a zarazem nie jakby do końca oddają fenomen formy Małysza. W trzecim konkursie Turnieju Polak wygrał, a jego przewaga nad drugim Janne Ahonenem wyniosła ... 44,9 punktu. W tym momencie nasz zawodnik był już oczywiście liderem klasyfikacji generalnej imprezy i wiadomo było, że jeśli tylko nie zdarzy się nic nieprzewidzianego to po prostu musi wygrać. W pierwszej kolejce zawodów w Innsbrucku uzyskał 111,5 metra, co dawało prowadzenie. W drugiej poprawił się jeszcze o siedem metrów i znokautował konkurencję.

6.01.2001 – Bischofshofen

To była już tylko formalność, ale jakże miła. Przewaga Adama Małysza nad rywalami wynosiła kilkadziesiąt punktów i do Bischofshofen postawił przyjechać kropkę nad "i". Nasz zawodnik nie miał jednak zamiaru kalkulować. Podobnie jak przed wszystkimi wcześniejszymi konkursami w ramach Turnieju wygrał kwalifikacje i kończył pierwszą serię. W niej znów był najlepszy, tym razem uzyskując 127,5 metra. Druga seria to jeszcze jeden w ciągu tych niesamowitych kilku dni popis Małysza - 134 metry. Rywale znów nie mieli nic do powiedzenia, a przewaga Polaka nad Janne Ahonenem nie była znowu tak mocno mniejsza niż w Innsbrucku - tym razem wyniosła 31,9 punktu, więc znów była praktycznie niespotykana w zawodach tej rangi. Łącznie Małysz wygrał z Finem, który zajął w Turnieju drugie miejsce, o 104,4 punktu! Martin Schmitt, który zajął trzecie miejsce, był od Polaka gorszy już o 125,8 punktu. Nota naszego zawodnika, niebotyczna jak na na cztery konkursy, to aż 1045,9 punkty. Pierwsze zwycięstwo Polaka w Turnieju Czterech Skoczni stało się więc faktem. Kolejne miesiące pokazały, że nie był to pojedynczy sukces, a początek dekady niesamowitych sukcesów Adama Małysza. Ale to już odrębna opowieść.

Źródło artykułu: