Łukasz Żygadło: Wygramy ten turniej

- Sam awans sprawi, że spadnie z nas worek z obciążeniem. Później mamy już autostradę do wygrania turnieju - twierdzi Łukasz Żygadło. Były siatkarz reprezentacji Polski wymienia mocne strony Francuzów - rywali Polaków w ćwierćfinale igrzysk w Tokio.

Mateusz Skwierawski
Mateusz Skwierawski
Łukasz Żygadło (z lewej) i Bartosz Kurek (z prawej) Newspix / Jakub Piasecki / Na zdjęciu: Łukasz Żygadło (z lewej) i Bartosz Kurek (z prawej)
Mateusz Skwierawski, WP SportoweFakty: Jakie są pana przewidywania przed meczem z Francją? Łukasz Żygadło, były reprezentant Polski: Nie będzie to łatwy pojedynek. Nasi wiedzą, że są faworytem. Mówią to, ale i potwierdzają na boisku. Wszystko zależy tylko od chłopaków. Fizycznie przerastamy Francuzów, mamy mocne indywidualności. Tylko jest mały problem: trafiliśmy na niewygodny zespół.

Pod jakim względem?

Nasze mecze z Francuzami często były zacięte i nie zawsze je wygrywaliśmy. Ngapeth, Toniutti, Grebennikov - oni w spotkaniach o takiej randze się nakręcają i robią się niewygodni. Niebezpieczna jest ich obrona. Francuzi grę w tej formacji mają we krwi i swoim charakterystycznym stylem potrafią spuścić powietrze z rywali. Było to widać doskonale w ich meczu z Brazylią (2:3) w grupie. Odbijali piłki na pojedynczym bloku i skuteczną kontrą kończyli akcje. Byli bliscy zwycięstwa. To nieprzewidywalny zespół.

ZOBACZ WIDEO: Tokio 2020. Złoto sztafety "gamechangerem" dla Polski? "My też jesteśmy zdolni do wielkich rzeczy!"

Czyli najlepiej nie dać się rywalom rozkręcić.

Wykorzystajmy ich słabe strony. Nie jest to drużyna niebezpieczna w bloku. My mamy Kurka, który na tych igrzyskach jest pewny w ataku, ma stabilną formę. I nie będzie miał dużego zagrożenia na skrzydłach. Leon swoimi warunkami fizycznymi prześciga wszystkich. Liczę, że utrzymamy jakość zagrywki, choćby na takim samym poziomie jak w spotkaniu z Kanadą (3:0). Francuzi będą najpewniej lepiej przyjmowali niż Kanadyjczycy. Jeżeli uda nam się ich ruszyć zagrywką, a ich serwisy przyjmować tak, żeby móc szybko rozgrywać, to nasze szanse na zwycięstwo będą dużo większe.

Mecz z Francją przegrany w Lidze Narodów 2:3 z czerwca tego roku, tuż przed igrzyskami, może mieć znaczenie?

On nam pokazał, dlaczego Francuzi wtedy wygrali. Podczas Ligi Narodów rozmawiałem z zawodnikami innych drużyn i każdy podkreślał jedno: widzieliśmy, jak ciężko fizycznie Polacy trenowali w tym okresie. Ciężko i dużo. Wszystko było podporządkowane igrzyskom. Co więcej - niektórzy polscy siatkarze mieli ułożony pod tę imprezę cały cykl przygotowawczy w sezonie. Było to widać po zespole. Mimo falstartu, porażki z Iranem (2:3) na inaugurację, teraz wyglądamy od rywali lepiej fizycznie.

A Francuzi mogą się poczuć za pewnie, bo ostatnio z nami wygrali.

Na tym etapie - uśpienia, ani z naszej, ani z ich strony, nie będzie. Każdy jest świadomy swojej wartości. Może inaczej byłoby, gdybyśmy trafili na Argentynę. Oni nie wygrali z nami chyba nigdy na ważnym turnieju, a prezentują w Tokio naprawdę dobrą siatkówkę. Byli nawet bliscy ogrania Brazylii (2:3), na koniec pokonali Amerykanów (3:0).

Argentyna może być naszym rywalem w półfinale, jeżeli my awansujemy, a oni ograją Włochów. Kogo by pan wolał?

Tutaj akurat jest mi to obojętnie, z kim moglibyśmy zagrać. Sam awans do ścisłej czwórki sprawi, że spadnie z nas worek z obciążeniem. Później mamy tylko autostradę do wygrania turnieju. Uważam, że przejdziemy Francję, dojdziemy do finału i go wygramy.

Dużo mówi się o "klątwie ćwierćfinału". Tego etapu nasi siatkarze nie mogą przejść od czterech igrzysk z rzędu. Pan występował na igrzyskach w Londynie w 2012 roku i czy faktycznie dało się wyczuć niemoc, rozmawialiście o tym?

To może nie klątwa, a ranga przeciwnika powodowały, że nie potrafiliśmy wyjść poza ćwierćfinał. W Atenach w 2004 r. wpadliśmy na Brazylię (0:3) - mistrza olimpijskiego. W Pekinie w 2008 r. spotkaliśmy się z Włochami (2:3) i walka była na noże. W Londynie mierzyliśmy się z Rosjanami (0:3), którzy wygrali igrzyska.

Rzucił pan inne spojrzenie na te wyniki. Wychodzi na to, że nie były takie złe...

Mieliśmy bardzo trudnych przeciwników. Również trzeba wspomnieć na jakim etapie są zawodnicy jeżeli chodzi o obecność na igrzyskach. Wspominała o tym również Iga Świątek, jak i wielu sportowców - igrzyska kompletnie różnią się od każdej innej imprezy rangi mistrzowskiej.

Czym dokładnie się różnią?

Na igrzyskach nie jesteś odizolowany jak na przykład podczas mistrzostw świata. Wtedy zespół przyjeżdża do hotelu zamkniętego dla drużyny. Restauracja jest tylko dla zawodników, siłownia też. Poruszamy się jedynie z hotelu na dedykowaną halę sportową. Wszystko jest dla nas.

Igrzyska są imprezą otwartą i wszystko jest dla wszystkich - panuje jedno wielkie wymieszanie, chaos. O tym się nie mówi, ale takie małe rzeczy bardzo wpływają na dyspozycję. Jest wspólna siłownia, stołówka, dookoła ciebie milion sportowców, gwar. Często zawodnicy robią sobie zdjęcia z absolutnymi gwiazdami sportu. Do kantyny wchodzą nagle koszykarze z NBA, a za nimi kolejka z aparatami. Robi się zamieszanie, za dużo jest bodźców i trudniej złapać koncentrację. Mieszkamy w jednym budynku z innymi sportowcami i emocje z innych dyscyplin też nam się udzielają. Wygrane i porażki mają wpływ na resztę ekip. Teraz, w Tokio, trochę czekaliśmy na pierwsze medale.

My przecież, na mistrzostwach Europy czy świata, żyjemy w bańce. Jesteśmy praktycznie odcięci od świata. W takich warunkach funkcjonujemy na co dzień, dlatego styczność z takim klimatem może w pierwszym zetknięciu być szokująca. Przed wyjazdem do Londynu rozmawiałem o tym z wieloma trenerami i zawodnikami, którzy byli na igrzyskach i zdobywali na nich medale. Wszyscy uczulali na to, ale rozmowa, a zetknięcie się z taką atmosferą to dwa różne światy.

Co robić w takich sytuacjach?

Trzeba być na to przygotowanym i wiedzieć, jak się w takiej atmosferze odnaleźć: odizolować i skupić na sobie. Poza tym - jest to impreza, która odbywa się co cztery lata. Nie każdy ma okazję drugi raz na nią pojechać. Ja po cichu na to liczyłem, ale się nie udało ze względu również na poważną kontuzję, którą przeszedłem. Sportowcy mają poczucie, jaka to szansa, odpowiedzialność i wartość samego pojawienia się na olimpiadzie. Wiedzą, jak bardzo igrzyska śledzone są przez fanów i w ogóle całe społeczeństwo. W takich momentach procentuje doświadczenie, które nasza drużyna obecnie ma. Posiadamy mocny, zgrany i doświadczony zespół. U nas trzon zespołu zalicza już trzecie igrzyska. Tego zabrakło np. drużynie w Londynie.

Zmiana godziny mecz może przeszkodzić naszej kadrze? Spotkanie z Francuzami odbędzie się we wtorek o godzinie 14.30 czasu polskiego, a nie o 2.00, jak było w planach.

Byłem w Spale, gdzie ćwiczyli siatkarze, i widziałem, że przygotowywali się pod mecze poranne. Wstawali wcześniej, o 9 już mieli trening. Przed zajęciami jedli śniadanie. Zmiana negatywnie nie powinna na nas wpłynąć, ale pozytywniej może zadziałać na Francuzów. My wykonaliśmy swoją robotę, a czy oni też się tak przygotowywali? Nie wiemy. Ale spokojnie - dobry zawodnik na takich rzeczach się nie koncentruje. Ma wykonać zadanie i na to jest nastawiony.

Jaki wynik pan obstawia?

Nie będzie łatwo, bo po przeciwnej stronie będą mocne charaktery. Na pewno czeka nas ciekawe widowisko, ale stawiam na 3:1 dla Polski. To nasz turniej, teraz to my jesteśmy faworytem do złota.

Zobacz również:
Tokio 2020. Skandalista, pijany kierowca, aresztant. Przy tym siatkarski geniusz
Tokio 2020. Inna godzina meczu Polska - Francja. Dlaczego doszło do zmiany rozpoczęcia ćwierćfinału?

Czy polscy siatkarze wywalczą złoty medal w Tokio?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×