Tokio 2020. Damian Lillard mówi o frustracji. "Trzeba było nadepnąć na gaz"

- Wielu ludzi sprawia wrażenie, jakby to był koniec świata - mówi Damian Lillard po tym, jak reprezentacja USA przegrała swój pierwszy mecz na igrzyskach olimpijskich w Tokio.

Krzysztof Kaczmarczyk
Krzysztof Kaczmarczyk
Damian Lillard Getty Images / Mike Ehrmann / Na zdjęciu: Damian Lillard
Zawsze, gdy koszykarze z USA przegrywają mecz na wielkiej imprezie, mówi się o sensacji. I trudno się dziwić. Turniej na przełożonych na 2021 rok igrzyskach Tokio 2020 zaczęli od porażki z Francją 76:83. O igrzyska Amerykanie zawsze "dbali" szczególnie. Ostatni mecz przegrali tutaj w... 2004 roku w Atenach.

Teraz zaliczyli falstart. - Czasami za bardzo staraliśmy się zrobić właściwą rzecz zamiast po prostu być sobą, czyli być najlepszymi zawodnikami z NBA - mówi Damian Lillard cytowany przez "USA Basketball".

Inauguracja nie wypadła po myśli jednej z największych gwiazd koszykarskiego turnieju w Tokio. Miał problemy ze skutecznością (3/10 z gry), a w kluczowych momentach popełnił dwa niezwykle kosztowne błędy. Najpierw zaliczył stratę przy próbie podania, potem zanotował uślizg, a próbując ratować sytuację popełnił przewinienie. Sędziowie uznali je za niesportowe.

ZOBACZ WIDEO: Rozegranie największym problemem kadry siatkarzy? "Tego zdecydowanie brakowało z Iranem"
- Miałem oddać rzut, a zgubiłem piłkę. Potem się poślizgnąłem i upadłem. Odwróciłem się szukałem piłki, noga poleciała w powietrze. Tutaj zasady są inne. Pozwoliliśmy rywalom uciec. Jest wiele rzeczy, które moglibyśmy zrobić lepiej - przyznał zawodnik Portland Trail Blazers.

Ten w żadnym stopniu nie ujmuje jednak sukcesu rywalom. - Francuzom trzeba oddać szacunek. To przecież całkiem niezły zespół z Rudy Gobertem czy Evanem Fournierem. To są zawodnicy z NBA, ale nie tylko oni - przyznał. - Po prostu zagrali lepiej od nas. Trafiali wtedy, kiedy to było potrzebne.

Pomimo słabszej gry i problemów ze skutecznością (tylko 36 procent jeśli chodzi o rzuty z gry) Amerykanie mieli mecz na wyciągnięcie ręki. Od stanu 74:67 stracili jednak 14 punktów z rzędu. Na finiszu mieli jeszcze swoje szanse, ale pudłowali na potęgę otwarte rzuty z dystansu. Porażka zatem zabolała.

- To trochę frustrujące, bo nie chcesz wyjść i przegrać meczu otwarcia. Zwłaszcza, gdy prowadzisz w nim różnicą 9-10 punktów. To były takie momenty, w których zamiast się relaksować, trzeba nadepnąć na gaz i spróbować odjechać, a my tego nie zrobiliśmy - wyjaśnił Lillard.

Czy porażka coś zmienia w kontekście walki o złoto? - Jesteśmy w stanie to zrobić. Myślę, że naszym wyzwaniem numer jeden było zebranie grupy utalentowanych osób i przekształcenie się w zespół w krótkim czasie - wyjaśnia jeden z liderów swojego zespołu.

Zwraca uwagę na to, że czas może działać tylko na ich korzyść. Trójka zawodników (Devin Booker, Jrue Holiday, Khris Middleton) pojawiła się w Tokio dopiero w sobotę. - Mamy chłopaków, którzy przybyli tu wczoraj wieczorem i grali w finałach NBA. Wiele innych drużyn gra ze sobą od lat. Zbudowanie zespołu to dla nas największe wyzwanie - dodał.

Po pierwszej serii meczów Amerykanie są na ostatnim meczu w grupie A. Przed nimi mecze z Iranem (środa, 28 lipca) oraz Czechami (sobota, 31 lipca).

Zobacz także:
To był najlepszy mecz Polaków! Tak to powinno wyglądać
"Bomba! Gwiazdy basketu zostały usmażone". Media komentują wpadkę koszykarzy USA

Czy Amerykanów nadal można traktować, jako głównych faworytów do złota?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×