Świątek i Mattek-Sands czyli siła przyciągania

Zdjęcie okładkowe artykułu: Getty Images / Na zdjęciu: Iga Świątek
Getty Images / Na zdjęciu: Iga Świątek
zdjęcie autora artykułu

Różni je właściwie wszystko. Od sposobu bycia, ekspresji, aż po ubiór i wiek. Nie zmienia to faktu, że na korcie przeciwieństwa się przyciągają, a co najważniejsze - uzupełniają. To dało Idze Świątek i Bethanie Mattek-Sands finał Rolanda Garrosa.

Choć nie przyszedł on łatwo. Ale tym lepiej smakuje zwycięstwo w przedostatniej rundzie debla. W tym meczu bardziej niż w którymkolwiek z poprzednich widać, że Iga i Bethanie dobrały się wręcz idealnie. Zdecydowanie częściej niż rywalki wymieniają spostrzeżenia. Doskonale widać, jak bardzo sobie ufają. Na ogół to Mattek-Sands, starsza od Igi o 16 lat, ma pomysły na rozegranie kolejnej akcji. Jednak to Polka często kończy piłki niespodziewanymi, intuicyjnymi zagraniami. Bywa też odwrotnie. Pod koniec pierwszego seta mogliśmy podziwiać jedną z najpiękniejszych wymian w tegorocznym turnieju Rolanda Garrosa. Polka dwa razy próbowała efektownie skończyć piłkę, jednak uderzała zbyt słabo i przewidywalnie. Wreszcie na piłce wyżyła się Mattek-Sands. I zrobiła to idealnie. Piłka wylądowała tuż przy linii po stronie zaskoczonych rywalek. Iga skupiona, raczej spokojna i wyważona - choć czasem dająca upust irytacja własnymi zagraniami. Amerykanka natomiast potrafi szeroko się uśmiechać nawet zaraz przed przyjęciem istotnych dla przebiegu gema piłek. Świątek ubrana standardowo, Mattek-Sands zawsze przyciąga uwagę. No i wiek. Iga w zeszłym sezonie przebojem wdarła się do czołówki światowego tenisa. Ma dopiero 20 lat. Amerykanka ma 36 i mnóstwo deblowych oraz mikstowych sukcesów na koncie - w tym złoty medal olimpijski.

ZOBACZ WIDEO: Mąż został trenerem i wprowadził ją na najwyższy poziom. "To była najlepsza decyzja w życiu"

Fakt, że tenisistki tak znakomicie się dobrały, sprawia, że możemy oglądać rozluźnioną i uśmiechniętą twarz Igi po ostatniej piłce w spotkaniu. Po meczu byliśmy świadkami pięknego obrazka. Amerykanka padła Polce w ramiona, a ta wreszcie może przestać myśleć o przegranej szansie na powtórzenie singlowego wyniku z zeszłego roku. Może skupić się na kolejnym sukcesie, jakiego jeszcze w swojej karierze nie skompletowała - zwycięstwie w deblowym finale wielkiego szlema. Zresztą dla Polki zdecydowana większość sukcesów, jakie osiągnie teraz w karierze, będzie tymi pierwszymi. Iga od niedawna znajduje się na szczycie światowego tenisa. Jeśli znów zwycięży we French Open, dokona czegoś ze wszech miar niezwykłego. Wykonała już mnóstwo kroków do tego triumfu. Ostatni pozostał do zrobienia w niedzielę. Ale będzie znacznie trudniejszy niż zwycięstwo z Begu i Podoroską. Wręcz najtrudniejszy od początku turnieju. Przeciwniczki są w rewelacyjnej formie (bezproblemowo wyeliminowały z debla m.in. Magdę Linette), a Barbora Krejcikova zaliczyła finałowy dublet, bo wystąpi również w ostatnim meczu turnieju singla. Zadanie przed Igą i jej partnerką piekielnie trudne. Ale Polka już nie takie przeszkody pokonywała. A atakować zawsze jest nieco łatwiej niż bronić pozycji faworytek.

Sensacji nie było. Piękny marsz Magdy Linette i Bernardy Pery zakończony przez mocne Czeszki >> Czeskie media po półfinale debla z udziałem Magdy Linette. "To była deklasacja" >>

Źródło artykułu: