AO: Murray bez strat w ćwierćfinale, Tsonga górą w francuskim boju

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Andy Murray zgodnie z planem wygrał z wycieńczonym poprzednim meczem Gillesem Simonem i bez straty seta zameldował się w 1/4 finału. W boju dwóch Francuzów Tsonga ograł Gasqueta w czterech setach.

Jak można było się spodziewać, wycieńczony meczem poprzedniej rundy z Gaelem Monfilsem Gilles Simon nie był w stanie zagrozić Andy'emu Murrayowi. Szkot wygrał najmniejszym nakładem 6:3, 6:1, 6:3 w 1h35'.

Plan Murraya był prosty: wciągać przeciwnika w długie i monotonne wymiany, powodując coraz większy ubytek siły u i tak już bardzo zmęczonego rywala. Ta taktyka nie zawiodła. Szkot od początku do końca, z małymi momentami dekoncentracji, nadawał ton temu spotkaniu. Simon starał się walczyć, próbował ofensywnej gry, z akcjami serwis-wolej włącznie, lecz nie mogło to przynieść zamierzonego efektu nie przyzwyczajonemu do takiej gry francuskiemu tenisiście.

Ubiegłoroczny mistrz US Open nie miał problemów z przełamywaniem serwisu rywala. W całym meczu uczynil to aż 8 razy, zaliczył 32 uderzenia wygrywające oraz 26 niewymuszonych błędów. Murray wywalczył awans do ćwierćfinału bez najmniejszego problemu, po meczu, który długimi momentami przypominał trening, a nie walkę o najlepszą ósemkę turnieju wielkoszlemowego. Warto zaznaczyć, że szkocki tenisista jest obok Tomáša Berdycha jedynym, który dotarł do fazy ćwierćfinałowej bez straconego seta.

Jo-Wilfried Tsonga okazał się lepszy od Richarda Gasqueta w wewnątrzfrancuskiej rywalizacji o ćwierćfinał. Tsonga do zwycięstwa 6:4, 3:6, 6:3, 6:2 potrzebował 140 minut.

Początkowe trzy sety tego pojedynku przebiegały według ściśle określonego schematu: szybkie przełamanie na korzyść jednego bądź drugiego tenisisty, a następnie pilnowanie własnych gemów serwisowych przez zawodnika z przewagą breaka. Czwarty set zasadniczo różnił się od trzech poprzednich. Tsonga dwukrotnie przełamał rywala i szybko objął prowadzenie 4:0. Po drugiej w tej partii utracie serwisu rozzłoszczony Gasquet mocno uderzył rakietą o kort. Wyżej klasyfikowany z reprezentantów Francji wypracowanej z trudem przewagi nie roztrwonił, wygrywając tą odsłonę 6:2, a po ostatniej piłce tego pojedynku tradycyjnie zaprezentował swój radosny taniec.

- Grać przeciw dobremu koledze nigdy nie jest łatwo, a mnie zdarzyło się to już drugi raz, bowiem w I rundzie grałem przeciw Llodrze, ale tak to już bywa w imprezach wielkoszlemowych - powiedział po meczu Tsonga.

- Wiedziałem, że w tym meczu muszę dać z siebie wszystko i tak też zrobiłem. Miałem trochę problemów w drugim secie, kiedy Richard starał się przejmować inicjatywę i odpychał mnie od linii końcowej, lecz przetrwałem to, a później wszystko potoczyło się po mojej myśli - analizował finalista tego turnieju sprzed pięciu lat.

Kłopoty z kolanem nie przeszkodziły Jeremy'emu Chardy'emu w odniesieniu zwycięstwa nad Andreasem Seppim. Francuz wygrał 5:7, 6:3, 6;2, 6:2, a zajęło mu to nieco ponad 2,5 godziny.

Po niemrawym początku i przegraniu pierwszej partii, w kolejnych francuski tenisista w pełni panował nad sytuacją na korcie. Sobotni pogromca Juana Martína del Potro w trzech kolejnych setach pięć razy przełamał serwis rywala, samemu ani razu nie tracąc podania.

- To pierwszy raz, gdy tutaj gram tak dobrze. Początek meczu z Seppim był dla mnie ciężki, ponieważ odczuwałem zmęczenie. Na szczęście w późniejszej fazie meczu wszystko się odwróciło - komentował Francuz

- Z moim kolanem jest w porządku. Cieszę się z awansu i już nie mogę doczekać się kolejnego meczu - dodał Chardy, który po raz pierwszy w karierze znalazł się ćwierćfinale Wielkiego Szlema.

Program i wyniki turnieju mężczyzn

Polub i komentuj profil działu tenis na Facebooku, czytaj nas także na Twitterze!

Źródło artykułu: