Heniu, polej - niesamowita historia meczów Pucharu Davisa z Izraelem (3)

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Biało-czerwone kwiaty, sekretarz generalny miejscowej federacji i grupa przedstawicieli wszystkich mediów powitały polską reprezentację tenisową na lotnisku w Tel Avivie w 1984, kiedy nasi grali w Ziemi Świętej po raz pierwszy. Na meczu gościł prezydent Izraela.

W tym artykule dowiesz się o:

27 lat później trudno liczyć na to, by otwarcie tenisowego starcia Izrael - Polska swoją obecnością zaszczyciła nawet nie głowa państwa, ale chociażby burmistrz. W 1984 roku w Jerozolimie rodaków wspierał Teddy Kollek, pochodzący z rodziny wiedeńskich Żydów współtwórca państwa Izrael, przez sześć kolejnych kadencji burmistrz świętego miasta trzech największych religii świata.

45 stopni w cieniu

Sam mecz, w ramach strefowego ćwierćfinału Pucharu Davisa, rozstrzygnął się już w sobotę, 16 czerwca. Zawiodły nadzieje związane z Wojciechem Fibakiem: na dzień dobry uległ 4:6, 2:6, 2:6 Shlomo Glicksteinowi, a dzień później w duecie z 16-letnim Wojciechem Kowalskim ulegli 3:6, 2:6, 7:9 deblowi Glickstein / Shahar Perkiss. To suchy fakt, który nie robi wrażenia, jeśli nie znamy okoliczności.

W relacji Czesława Ludwiczka (ostatnio wydał "Tenis na Śląsku", TextPartner, Katowice) w "Przeglądzie Sportowym" spotkanie toczyło się w temperaturze 45 stopni w cieniu. Cienia jednak na jakkolwiek ładnym stadionie nie było, a rozgrzany beton sprawiał dodatkowe cierpienie zawodnikom. - Na prośbę Wojtka próbowałem ochładzać go wodą, co niestety przyniosło przeciwny skutek - mówił Henryk Hoffman, kapitan Polaków, daremnie wylewający zawartość baniaka na głowę Fibaka.

Warunki były sprzymierzeńcem gospodarzy. Nie dość, że przywykli do swojego klimatu i otwartych kortów twardych, to przez kilka tygodni znajdowali się pod opieką amerykańskich trenerów Rona Steela i Alana Foxa, których federacja ściągnęła specjalnie na tę okazję. Oprócz natomiast mającego już wtedy za sobą okres przynależności do światowej czołówki 32-letniego Fibaka żaden z dwóch pozostałych reprezentantów Polski nie mógł powiedzieć, że betonowa nawierzchnia jest jego przyjacielem.

Senior Fibak

Obok Fibaka i grającego w kadrze po raz drugi, a po raz pierwszy w singlu Kowalskiego, w zespole był 19-letni Waldemar Rogowski. - W głębi serca liczyłem na Waldka, jego waleczność, ambicję i regularność. Perkiss okazał się lepszy. Było już 0:2 i szanse minimalne - wspomina tamten piątek Hoffman na łamach poświęconej mu książki "Tenis pasją życia" autorstwa Alicji Kostenckiej (Bydgoszcz 2007).

Owa publikacja została na okładce przyozdobiona fotografią ściskających się w geście radości Hoffmana (koniecznie w marynarce) i Fibaka. Scena pochodzi z majowego meczu przeciw Grekom, który dał Polakom możliwość gry w Jerozolizmie o półfinał strefy europejskiej Pucharu Davisa w edycji 1984.

Po deblowej porażce Hoffmanowi chciało się płakać. - Postanowiłem zgłosić dwóch Wojtków, jak w Warszawie przeciw Grekom. Ale musieliby wznieść się na szczyty umiejętności - opowiada. Niedzielne gry singlowe nie miały znaczenia dla rozstrzygnięcia, a niepotrzebny już sprawie narodowej Fibak mógł lecieć na Wimbledon.

Niestety, w ślady swojego starszego kolegi nie poszli dwaj nastolatkowie o imieniach na literę W. Kowalski zagrał w Wielkim Szlemie dwukrotnie, Rogowski natomiast w ogóle nie zaistniał na arenie światowej.

*

Niesamowita historia meczów Pucharu Davisa z Izraelem:

1950: Mistrz Skonecki na Legii w powojennym powrocie

1967: Za chwilę nowa era, za chwilę wojna

1984: Heniu, polej

2001: Górnik deszczowy i smutny

Źródło artykułu:
Komentarze (0)