Francuskie przełamanie. Efekt? Najwyższy ranking w karierze

Zdjęcie okładkowe artykułu: Materiały prasowe /  / Na zdjęciu: Karol Drzewiecki
Materiały prasowe / / Na zdjęciu: Karol Drzewiecki
zdjęcie autora artykułu

Karol Drzewiecki i Kacper Żuk turniej w Cherbourgu mogą zaliczyć do udanych, choć po meczu finałowym niedosyt pozostaje. Polscy tenisiści głównego trofeum nie zdobyli, ale impreza ta może być dla nich swego rodzaju przełomem.

W tym artykule dowiesz się o:

Na start w Cherbourgu zdecydowało się w sumie trzech polskich tenisistów. Piotr Matuszewski pożegnał się z imprezą już w I rundzie, natomiast Kacper Żuk i Karol Drzewiecki grali do końca.

Żuk nie często decyduje się na występy w grze podwójnej, bo jego priorytetem jest singiel. Z Drzewieckim na korcie rozumie się jednak znakomicie. - Graliśmy razem wielokrotnie, nie tylko w Challengerach, ale także w mistrzostwach Polski. Dobrze się rozumiemy, przynosi nam to dużo radości, więc cieszę się, że Kacper dał się namówić na rozegranie wspólnie dwóch turniejów - mówił nam Drzewiecki.

Polski duet poza Cherbourgiem wystartuje jeszcze we włoskim Rovereto. - Rok temu wystąpiliśmy w Pau, dotarliśmy tam do finału. Chyba po prostu francuski klimat nam sprzyja - dodał.

Losowanie w Cherbourgu nie było najłatwiejsze. W ćwierćfinale Polacy trafili bowiem na Dustina Browna oraz Andrew Harrisa, którzy grają bardzo odważnie i ofensywnie. Drzewiecki i Żuk obronili w sumie pięć piłek meczowych, zachowali zimną krew i wygrali. - To przy okazji rewanż, wtedy w duecie z Szymonem Walkowem, za porażkę z Brownem. Ten wynik dodał nam sporo pewności siebie i przed półfinałem byliśmy bardzo dobrze nastawieni - tłumaczył.

ZOBACZ WIDEO: Wyjątkowy gest. Pojawiły się łzy wzruszenia

Swoją batalię o finał Polacy zakończyli po północy. Organizatorzy zaplanowali pierwszy półfinał debla w południe, a kolejny na koniec dnia - po czterech singlach. Te się przedłużały, a supervisor nie zareagował na te wydarzenia zmianą kortu. Ostatecznie Drzewiecki i Żuk od powrotu do hotelu do startu meczu finałowego mieli około 13 godzin.

Wydarzenie nie rzutowało na formie w walce o trofeum z Iwanem Liutarewiczem i Władysławem Manafowem. Mecz był bardzo wyrównany, o końcowym rezultacie decydowały dwa tie-breaki i pojedyncze piłki. Polski duet miał swoje szanse, których zwyczajnie nie wykorzystał.

- Bardzo szkoda, że się nie udało, bo powinniśmy wygrać ten mecz. Przed nami jednak jeszcze turniej w Rovereto i na tym w tej chwili się skupiamy - podsumował Drzewiecki.

Dzięki dobremu wynikowi polski deblista awansuje na 124. miejsce w rankingu, najwyższe w swojej karierze. Do wejścia do Top 100 będzie potrzebował jeszcze kilku korzystnych rezultatów.

Przeczytaj także: - Ale to będzie mecz. Świątek poznała rywalkę w Dubaju - Iga Świątek zdominowała turniej. Ekspert zdradza, co miało na to wpływ

Źródło artykułu: WP SportoweFakty
Komentarze (0)