W tej odmianie piłki nożnej Kazachstan jest potęgą. Wygrał z nami aż 7:0

Zdjęcie okładkowe artykułu: PAP/EPA / Mario Cruz / Kajrat Ałmaty po zdobyciu UEFA Futsal Cup w 2015 r.
PAP/EPA / Mario Cruz / Kajrat Ałmaty po zdobyciu UEFA Futsal Cup w 2015 r.
zdjęcie autora artykułu

Wszystko zaczęło się 15 lat temu. W Ałmatach klub przejął pewien milioner, który... umieścił swoje imię w nazwie. Cierpliwie budował potęgę - najpierw na skalę krajową, później europejską. Na tej bazie zbudowano także silną reprezentację.

W niedzielę (4 września) o godz. 18 reprezentacja Polski rozpocznie zmagania w eliminacjach do MŚ 2018 w Rosji. O pierwsze punkty podopieczni Adama Nawałki zagrają w Astanie z Kazachstanem. Biało-Czerwoni są faworytem potyczki, Kazachów w naszej grupie traktuje się jako outsiderów. Nasi rywale w rankingu FIFA zajmują dopiero 96. miejsce.

W innej odmianie piłki nożnej - tej halowej - sytuacja jest odwrotna. Futsalowcy Kazachstanu są dziewiątą siłą światowego rankingu (dla porównania - Polska jest 35.) i mogą występować w roli profesorów dla naszej reprezentacji. Niedawno zresztą udzielili jej lekcji, o czym będzie za moment.

Jak Kazachowie stali się potęgą w "halówce"? Nie byłoby sukcesów ich kadry, gdyby nie pewna drużyna z największego miasta w Kazachstanie. Powstała w 1995 roku jako Kaynur Ałmaty. Sześć lat później przejął ją prężny biznesmen z dużym kapitałem Kairat Orazbekow.

Słowo "Kairat" w języku kazachskim to "siła" albo "moc". Nowy szef postanowił zmienić nazwę klubu - na... nazwę własnego imienia. Tak powstał Kajrat Ałmaty, który w 2004 r. wywalczył pierwsze mistrzostwo kraju. Od tej pory nie dał go sobie odebrać nikomu (dwanaście tytułów z rzędu).

Orazbekow to 50-letni biznesmen, który działa w różnych branżach. Zaczynał od komputerowej, teraz jest szefem "Elitstroy" - jednego z największych podmiotów na rynku budowlanym. W 2012 r. znalazł się na liście 50 najbogatszych Kazachów wg "Forbesa". Zamykał stawkę z majątkiem wynoszącym 60 mln dolarów.

Na poniższym zdjęciu - Kairat Orazbekow (z prawej).

Biznesmen uznał, że wygrana na krajowym podwórku to żaden sukces. Od 2001 r. w Europie toczyły się rozgrywki UEFA Futsal Cup, czyli futsalowej Ligi Mistrzów. Wyznaczył cel: zawojować Europę. Zaczął ściągać znanych zawodników z Brazylii (m.in. Waguinho, Etienne, Neto, Cacau czy bramkarza Gustavo), a jednocześnie pozyskiwać najlepszych Kazachów.

Ta mieszanka dała znakomite efekty. Już w drugim podejściu na europejskiej scenie - w sezonie 2005/06 - Kajrat dotarł do najlepszej czwórki. W półfinałowym dwumeczu walczył z Dynamem Moskwa, ale Rosjanie jeszcze okazali się zbyt silni (skończyło się dwiema porażkami - 0:3 i 2:5).

W Kazachstanie zachowywali jednak cierpliwość. W 2008 r. zespół awansował do Final Four, ale zakończył rywalizację na ostatnim miejscu. Rok później znów najlepsza "czwórka" Starego Kontynentu i... znów przegrany półfinał. Był za to malutki progres - zwycięstwo w meczu o 3. miejsce.

W 2011 r. wydawało się, że to ten moment. Ałmaty dostały prawo organizacji turnieju Final Four, jednak wielkiej fety nie było. W półfinale Kajrat uległ Sportingowi Lizbona. Na pocieszenie wygrał po rzutach karnych mecz o trzecie miejsce z inną ekipą ze stolicy Portugalii - Benficą, powtarzając tym samym wynik z 2009 r. Tyle że przecież Orazbekow chciał być najlepszy w Europie. Dziesięć lat po przejęciu sterów wciąż nie zrealizował celu, ale ani myślał się poddawać.

Dopiął swego za piątym razem. Początkowo nie zanosiło się na ten sukces. W edycji 2012/13 Kajrat awansował do Final Four w Tbilisi, ale stracił trenera Joao Carlosa Barbosę, który wybrał ofertę z Rosji. Kazachowie nakłonili wówczas wspomnianego Cacau - swojego byłego zawodnika. Problem polegał na tym, że Brazylijczyk był wtedy grającym trenerem czeskiego klubu Chrudim. Udało mu się jednak porozumieć z Czechami, dzięki czemu poprowadził Kajrat do największego sukcesu.

28 kwietnia 2013 roku - ta data zapisała się złotymi zgłoskami w historii piłki w Kazachstanie. Kajrat pokonał w finale UEFA Futsal Cup Dynamo Moskwa 4:3 (po wcześniejszym zwycięstwie w półfinale z broniącą tytułu Barceloną 5:4).

Trener Cacau chwalił piłkarzy. - Futsal w Kazachstanie zasłużył na ten tytuł za to wszystko, co zostało zrobione w ostatnich latach. Zainwestowano duże pieniądze, żeby zdobyć puchar. Teraz go mają. To pierwszy historyczny tytuł w sportach zespołowych dla tego kraju - mówił Cacau.

Fot. Krzysztof Cichomski/Newspix.pl
Fot. Krzysztof Cichomski/Newspix.pl

- Nie mam słów, żeby to opisać - cieszył się kapitan Dinmuchambet Sulejmenow. - Wreszcie spełniliśmy nasze marzenia. Nie wiem, kiedy znów będziemy w stanie wygrać ten puchar, więc chciałbym podziękować wszystkim, którzy pomogli nam w realizacji tego celu. Sukces powtórzyli dwa lata później, tym razem w MEO Arenie w Lizbonie. Kazachska potęga walczyła w finale z Barceloną, która w 2014 r. zdążyła odzyskać europejskie trofeum. Po emocjonującym boju Kajrat był górą, zwyciężając 3:2. Warto zaznaczyć, że w jego 14-osobowej kadrze było aż jedenastu Brazylijczyków. Cała pierwsza piątka: bramkarz Higuita oraz Igor, Lukaian, Douglas i Divanei pochodziła z Kraju Kawy.

Wspomniany golkiper miał ogromną rolę w sukcesach Kajratu. Trener Cacau nakazał bowiem Higuicie włączać się do akcji ofensywnych i rozgrywać jako piąty zawodnik w polu. Bramkarz czuł się w tym elemencie jak ryba w wodzie. Jest tak dobrze wyszkolony technicznie, że ciężko mu odebrać piłkę. A do tego potrafi huknąć z dystansu. Zespół z Ałmat opanował grę "5 na 4" do perfekcji. - Kajrat to najlepsza drużyna na świecie grająca z lotnym bramkarzem. Może to się komuś podobać czy nie, ale tak jest - mówił Paco Sedano, golkiper Barcelony.

Na poniższym zdjęciu - Higuita.

Sukcesy w piłce klubowej zaowocowały w Kazachstanie także dobrym wynikiem w reprezentacji. Federacja postanowiła nie psuć tego, co dobrze funkcjonuje. Trenerem kadry został Cacau, a trzon jego kadry wywodzi się z Kajratu. Trzem Brazylijczykom z tego klubu przyznano obywatelstwo. To Higuita, Leo i Douglas Junior.

W lutym 2016 r. Kazachowie zadebiutowali w mistrzostwach Europy. I to jak! W ćwierćfinale wyrzucili za burtę broniących tytułu Włochów. Po zwycięstwie 5:2 przez Europę przeszedł szmer podziwu. - Mamy coś, czego nikt nie może nam odmówić - serce. Nie boimy się porażki. Zawsze wierzymy w siebie - podkreślał Cacau przed półfinałem z uznawaną za najsilniejszą na kontynencie Hiszpanią.

Kto wie, czy Kazachowie nie sprawiliby kolejnej sensacji, gdyby nie jeden istotny feler. W półfinale Euro 2016 nie mógł wystąpić Higuita, który pauzował za kartki. Jego brak był aż nadto widoczny. Koledzy zagrali ambitnie, ale ulegli Hiszpanom 3:5. Na osłodę sięgnęli po brązowe medale. W meczu o trzecie miejsce rozbili gospodarzy turnieju Serbów 5:2 (prowadząc 5:0, dali sobie strzelić dwa gole w końcówce).

- Mój zespół to bohaterzy, jestem z nich bardzo dumny. To najważniejszy dzień mojej kariery. Gratulacje dla piłkarzy i mojego kraju - komplementował podopiecznych Cacau. Później zaś przygotowywał drużynę do rywalizacji o kolejną wielką imprezę - mistrzostwa świata 2016 w Kolumbii.

Los sprawił, że na Kazachstan trafiła... Polska. Wiosną tego roku Biało-Czerwoni powtarzali, że zagrają o spełnienie marzeń. Po pierwszym meczu w Szczecinie mieli prawo nadal wierzyć w szczęśliwe zakończenie. Zremisowali 1:1 z brązowym medalistą Euro, a z przebiegu gry zasłużyli na wygraną. Nie był to najlepszy mecz Kazachów, dlatego przed rewanżem w naszej ekipie zapanował ostrożny optymizm.

Fragment meczu Polska - Kazachstan. Przy piłce Douglas Junior. Fot. Krzysztof Cichomski/Newspix.pl
Fragment meczu Polska - Kazachstan. Przy piłce Douglas Junior. Fot. Krzysztof Cichomski/Newspix.pl

- Uważam, że nie stoimy na straconej pozycji. Kazachstan będzie grał przed własną publicznością, jest brązowym medalistą mistrzostw Europy i wydaje mi się, że będzie stał pod ogromną presją. My możemy zaś sprawić niespodziankę - mówił kapitan Marcin Mikołajewicz, strzelec gola w meczu w Szczecinie.

Jednak w rewanżu Kazachowie szybko wybili to Polakom z głowy. W drugiej minucie wspomniany Higuita pokazał swój znak firmowy. Przeszedł na połowę Biało-Czerwonych, a następnie silnym uderzeniem zaskoczył Rafała Krzyśkę. Kolejne bramki sypały się jak z rogu obfitości. Skończyło się na 7:0, a oprócz Higuity trafiali także inni naturalizowani Brazylijczycy - Douglas Junior i Leo (obaj po dwa gole).

Dziewiąty zespół w światowym rankingu futsalu powinien być jedną z wiodących ekip podczas zbliżającego się mundialu. Od 10 września do 1 października w Kolumbii toczyć się będzie rywalizacja z udziałem 24 drużyn. Kazachstan trafił do grupy E - z Argentyną, Wyspami Salomona i Kostaryką.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: nietypowy problem piłkarzy mistrza Anglii. Z samochodami

Źródło artykułu:
Komentarze (4)
avatar
Nyctereutes
4.09.2016
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Całą reprezentacja Kazachstanu to tak naprawdę druga Brazylia, tak samo klub, a ci się podniecają. Z czego? Że za kasę kupili gotowe, a nie trenują własnych? Mamy tutaj coś jak Katar w ręcznej Czytaj całość
avatar
Maciej Stoinski
4.09.2016
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
Dzisiaj bedzie podobny wynik tylko w druga strone :-)  
avatar
Janek Larysz
4.09.2016
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
a w skokach narciarskich jak to wygląda?  
avatar
Kamil84
4.09.2016
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
My też będziemy naturalizować sobie 7 niemców 4 hiszpanów ... . Śmiech na sali