Rio 2016: został wicemistrzem olimpijskim, ale boi się wrócić do kraju. "Mogą mnie zabić"

Zdjęcie okładkowe artykułu: PAP/EPA /  /
PAP/EPA / /
zdjęcie autora artykułu

Etiopski maratończyk jest zmartwiony sytuacją polityczną w swoim kraju i boi się o swoje bezpieczeństwo, dlatego rozważa przeprowadzkę. - Moi bliscy siedzą za kratkami. A kiedy mówią o prawach demokratycznych, są mordowani - wyjawił.

W tym artykule dowiesz się o:

Fot. Buda Mendes/Getty Images
Fot. Buda Mendes/Getty Images

Etiopczyk Feyisa Lilesa uniósł ręce, a następnie je skrzyżował, przekraczając linię mety podczas niedzielnego maratonu na igrzyskach w Rio.

Srebrny medalista wyjaśnił na mecie, że zrobił to na znak protestu przeciwko dyktatorskim działaniom etiopskiego rządu.

Fot. PAP/EPA
Fot. PAP/EPA

- Etiopski rząd morduje ludzi z regionu Oromo, zabiera ich ziemię oraz środki do życia. Pochodzę stamtąd, dlatego w pełni popieram protesty mieszkańców - powiedział Lilesa.

Maratończyk zdradził, że członkowie jego rodziny są zamknięci w więzieniu. - Moi bliscy siedzą za kratkami. A kiedy mówią o prawach demokratycznych, są mordowani - wyjawił.

Fot. PAP/EPA
Fot. PAP/EPA

Protesty w rejonie Oromo trwają już od kilku miesięcy. 9 sierpnia policja użyła ostrej amunicji w starciach z antyrządowymi demonstrantami. Zginęło 97 osób, a kilkaset zostało rannych.

Lilesa przyznał, że poważnie zastanawia się, czy wrócić do swojej ojczyzny. Sportowiec boi się o swoje życie. Zwłaszcza po tym, jak okazał wsparcie protestującym.

Fot. PAP/EPA
Fot. PAP/EPA

- Porozmawiam z rodziną i przyjaciółmi. Jeśli wrócę do Etiopii, mogą (siły rządowe - przyp. red.) mnie zabić. A jeśli mnie nie zabiją, to wsadzą mnie do więzienia. Jeszcze nie zdecydowałem, co zrobię, ale być może przeprowadzę się do innego kraju - powiedział wprost Lilesa.

MKOl zabrania podczas igrzysk olimpijskich manifestowania przekonań politycznych. Czy Etiopczyk w związku z tym nie boi się, że zostanie ukarany?

Fot. PAP/EPA
Fot. PAP/EPA

Lilesa wytłumaczył, że dla niego ten protest był bardzo ważny. - Nie mogłem zrobić inaczej. Musiałem pokazać, co czuję. Mój kraj ma wielki problem. A protestowanie w Etiopii jest bardzo niebezpieczne - stwierdził.

Etiopczyk ukończył maraton w Rio z czasem 2:09:54. Lepszy od niego był tylko reprezentant Kenii - Eliud Kipchoge (czas 2:08:44). Na najniższym stopniu podium stanął Galen Rupp z USA (2:10:05).

Opracował PS

Źródło artykułu:
Komentarze (8)
avatar
Imisirah
23.08.2016
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
No raczej kwiatami już nie przyjmą.  
avatar
Piotr Włodarczyk
22.08.2016
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
Zapraszamy do POLSKI !!!!  
avatar
afc1215
22.08.2016
Zgłoś do moderacji
7
3
Odpowiedz
Czy amerykańscy bohaterzy wyzwolą Etiopię spod rąk tyranów, tak jak zrobili choćby w Iraku? Nie, bo w Etiopii nie ma ropy...