Strzelił 652 gole, grał z Deyną, był geniuszem. Teraz ukrył się przed światem

Michał Fabian
Michał Fabian
Tymczasem Žungul - poprzez swojego menedżera - prowadził rozmowy z przedstawicielami klubu amerykańskiego. W USA rodziła się bowiem do życia MISL, czyli Major Indoor Soccer League - halowa liga piłkarska. Nie można jej w żaden sposób porównać z obecnymi rozgrywkami pod dachem, czyli futsalem. MISL bardziej przypominała hokej: sześcioosobowe drużyny grały na boisku o kształcie owalnym, z bandami. - Ludzki pinball, błyskające światła, muzyka dyskotekowa, piłka odbijająca się od ścian - opisywał "Sports Illustrated".

Jugosłowianin trafił do zespołu New York Arrows. Jego trenerem był Dragan "Don" Popović, były zawodnik Hajduka. Wcześniej, nim powstała liga, miał za zadanie obserwować graczy z Europy i wyławiać najlepszych do ekipy nowojorskich "Strzał". Użył swoich znajomości i w ten sposób nawiązał kontakt z menedżerem Žungula. Dowiedział się o jego problemach w Hajduku i przekonał do gry pod dachem.

21 grudnia 1978 r., niemal prosto po wyjściu z samolotu, Žungul zadebiutował w barwach Arrows. Choć futbol w takim wydaniu był dla niego kompletnie nowym doświadczeniem, poradził sobie znakomicie. Zespół z Nowego Jorku wygrał 7:2 z Cincinnati Kids, a Slaviša trafił cztery razy. Tak zaczęła się jego wielka kariera w halowej lidze za oceanem.

Na początku jednak wybuchła afera. Do Jugosławii dotarły informacje o Žungulu. Tamtejsze media rozpisywały się o "zdrajcy", "dezerterze" i "pijaku". Działacze Hajduka wcześniej nie mieli pojęcia o powstającej lidze halowej. Pewnie nawet gdyby mieli, nie potraktowaliby tego poważnie. Gdy jednak przekonali się, że piłkarz nie zamierza wracać, wystąpili do FIFA o zawieszenie go. Tak też się stało. Tyle że amerykańska liga MISL nie podlegała Międzynarodowej Federacji Piłkarskiej. Pod dachem Jugosłowianin mógł więc kopać piłkę bez żadnych przeszkód.

108 goli w 40 meczach

New York Arrows próbowali załatwić sprawę z Hajdukiem polubownie. Zgłosili się do Jugosłowian, oferując pieniądze za transfer. Na 150 tysięcy dolarów klub ze Splitu jednak się nie zgodził. Na lepszą propozycję - 200 tysięcy - też nie. - Nie chciałem "kraść" najlepszych piłkarzy. To były, jak na tamte czasy, duże pieniądze - wspomina Dragan Popović, ówczesny trener "Strzał".

Žungul znalazł się w dość niezręcznej sytuacji. Z jednej strony, nie groziło mu już pójście do wojska, a w Stanach Zjednoczonych posmakował zupełnie innego życia i zarabiał niezłe pieniądze. Z drugiej, nie mógł robić tego, z czego był znany i co naprawdę kochał. Sądził, że w hali pogra tylko przez moment, a potem wróci do "prawdziwego futbolu". - Gra pod dachem jest dobra. Szybsza, z większą liczbą strzałów i goli. Jest OK. Ale gra na otwartym boisku jest tą, którą kocham - mówił w jednym z wywiadów.

FIFA zawiesiła go jednak na czas nieokreślony. Pozostała mu więc "halówka", w której brylował przez cztery kolejne sezony (1979-1982). Cóż to były za popisy! Przeszedł do historii, strzelając siedem goli w jednym meczu (z Philadelphia Fever w 1979 r.). W sezonie 1980/81 strzelił w 40 meczach aż 108 goli! O 58 więcej od drugiego w klasyfikacji zawodnika. Rok później niewiele zabrakło mu do wyrównania tego osiągnięcia (trafił 103 razy).

Głośno było także o jego hat-tricku w zaledwie... 37 sekund. Zobaczysz to na poniższym filmie (od 36:45).

- Łowca goli musi być oszustem, złodziejem, klaunem, magikiem - mówił w "Sports Illustrated". - I musisz ciężko myśleć o tym, co robisz. Gdy mecz się kończy, nie twoje ciało powinno być zmęczone, ale twój mózg - dodawał.

"Król wszystkich hal"

Koledzy cenili go za wszechstronność. - Imprezował, grał twardo i strzelał gole. Był dobry w walce powietrznej, szybki jak błyskawica przy starcie do piłki. Potrafił strzelać wewnętrzną i zewnętrzną częścią obu stóp, kontrolować piłkę na małej przestrzeni. Był mistrzem - chwalił go bramkarz New York Arrows Shep Messing.

W USA przestał być Slavišą Žungulem. Przybrał zamerykanizowaną formę imienia i nazwiska - Steve Zungul. Oprócz tego otrzymał dwa przydomki. "Lord Of All Indoors", czyli - w dowolnym tłumaczeniu - "Król wszystkich hal". Druga ksywka odnosi się do jego stylu życia. Podczas gdy wszyscy piłkarze drużyny New York Arrows mieszkali na Long Island, on smakował nowojorskiego życia na Upper East Side, jednej z dzielnic Manhattanu. Znany był jako "Disco Steve", jeżdżący Rolls Roycem, noszący kowbojski kapelusz, wydający spore sumy w restauracjach i klubach nocnych, obracający się w towarzystwie celebrytów i gwiazd Hollywood.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×