Skoki narciarskie. Puchar Świata. Największe objawienia sezonu 2019/2020

Zdjęcie okładkowe artykułu: PAP/EPA / Ronald Wittek / Na zdjęciu: Marius Lindvik
PAP/EPA / Ronald Wittek / Na zdjęciu: Marius Lindvik
zdjęcie autora artykułu

Puchar Świata w skokach narciarskich 2019/2020 to już historia. Redakcja WP SportoweFakty wybrała zawodników, którzy byli największym objawieniem minionych kilku miesięcy na skoczniach.

Marius Lindvik (Norwegia)

21-latek to największe objawienie minionego sezonu. 15 grudnia 2019 roku po raz pierwszy w karierze stanął na podium Pucharu Świata, zajmując trzecie miejsce w Klingenthal. Tamten rezultat był dla wszystkich sporym zaskoczeniem, biorąc pod uwagę jego wcześniejsze starty. Forma Lindvika eksplodowała jednak podczas Turnieju Czterech Skoczni. Norweg do samego końca walczył o triumf w całej imprezie z późniejszym jej zwycięzcą, Dawidem Kubackim, wygrywając konkursy w Garmisch-Partenkirchen oraz Innsbrucku. Lindvik stawał także na najniższym stopniu podium w cyklach Willingen Five oraz Raw Air. W klasyfikacji generalnej zajął ostatecznie siódme miejsce.

Czytaj także: Koronawirus. Skoki narciarskie. Kadra wróciła do Polski. Zawodników czeka kwarantanna

Stephan Leyhe (Niemcy)

Początek minionej zimy nie należał do skoczka klubu SC Willingen. Zwyżkę formy Leyhe zasygnalizował 4 stycznia 2020 roku, zajmując piąte miejsce w Innsbrucku. Od tamtego konkursu, 28-latek tylko cztery razy uplasował się poza czołową "10". 8 lutego 2020 zanotował swoje premierowe zwycięstwo, które odniósł na "domowej" skoczni w Willingen, zapewniając sobie triumf w cyklu Willingen Five. Niemiec łącznie czterokrotnie stawał na podium w sezonie 2019/2020, a w klasyfikacji generalnej zajął najlepszą w karierze, szóstą pozycję. Leyhe miał także ogromną szansę na triumf w Raw Air. Podczas kwalifikacji w Trondheim nie ustał lądowania na odległość 141,5 metra, doznając przy tym zerwania więzadeł krzyżowych oraz uszkodzenia łękotki w lewym kolanie (więcej TUTAJ). Mimo wszystko był to najlepszy sezon w wykonaniu niemieckiego skoczka.

ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Ministerstwo Zdrowia opublikowało specjalny film

Yukiya Sato (Japonia)

Już przed rozpoczęciem sezonu 2019/2020 japońskiego skoczka wymienialiśmy jako tego, który może namieszać w ścisłej czołówce. Sato błysnął już 7 grudnia 2019 roku, wygrywając zmagania w Niżnym Tagile. Późniejsze jego występy były z reguły udane, choć przydarzały mu się wpadki, jak choćby na skoczni Bergisel w Innsbrucku (46. miejsce). 1 lutego bieżącego roku 24-latek zapisał na swoim koncie drugą wygraną, którą odniósł na Okurayamie w Sapporo. Jeśli w kolejnym sezonie Sato ustabilizuje swoją dyspozycję na wyższym poziomie, to może powalczyć o czołowe miejsca w Pucharze Świata.

Philipp Aschenwald (Austria)

Podopieczny Andreasa Feldera rozpoczął miniony sezon bardzo dobrze. Drugie miejsce w Kuusamo oraz trzecie w Niżnym Tagile zapowiadały, że Aschenwald będzie najlepszym zawodnikiem swojej reprezentacji. W miarę rozwoju rywalizacji Austriak nieco obniżył loty, jednak regularne zdobycze punktowe pozwoliły mu na zajęcie 10. miejsca w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata.

Constantin Schmid (Niemcy)

20-latek zrobił ogromne postępy pod okiem Stefana Horngachera. Na przestrzeni całego sezonu siedmiokrotnie meldował się w czołowej "10" zawodów Pucharu Świata. 22 lutego 2020 zajął trzecie miejsce podczas rywalizacji w Rasnovie, zapisując wówczas na swoim koncie premierowe podium w karierze. Jeśli Schmid w dalszym ciągu będzie czynił progres, to już w sezonie 2020/2021 może być czołowym skoczkiem świata.

Anze Lanisek (Słowenia)

Słoweniec rozpoczął minioną zimę z wysokiego "c", stając na podium w Wiśle (2. miejsce) oraz Kuusamo (3. miejsce). W kolejnych konkursach 23-latek rzadko plasował się już w czołowej "10", ale niejednokrotnie udowadniał, że stać go na kapitalne pojedyncze próby. Mimo wszystko Lanisek bez wątpienia może zaliczyć sezon 2019/2020 do udanych.

Źródło artykułu: