PŚ: na wysoką formę Macieja Kota trzeba będzie poczekać. "Każdy zawodnik inaczej adaptuje się do zmian"

Zdjęcie okładkowe artykułu: WP SportoweFakty / Kacper Kolenda / Na zdjęciu: Maciej Kot
WP SportoweFakty / Kacper Kolenda / Na zdjęciu: Maciej Kot
zdjęcie autora artykułu

Po poprzednim sezonie Pucharu Świata sporo zmian w swoich skokach wprowadził Maciej Kot. Zakopiańczyk jest spokojny, że efekty pracy przyjdą, ale przestrzega kibiców, iż niekoniecznie będą one widoczne już na inaugurację cyklu w Wiśle.

W tym artykule dowiesz się o:

- Praca wciąż trwa. Nie zakładaliśmy, że wszystkie jej efekty będą widoczne w Wiśle. To praca długofalowa, potrzeba dużo cierpliwości i każdy zawodnik inaczej adaptuje się do zmian. Na przykład Piotrek szybciej załapał pewne elementy i już latem skakał świetnie. Ja potrzebuję natomiast czasu. Sezon jest długi. Z konkursu na konkurs zamierzam skakać coraz lepiej - zapowiedział Maciej Kot i dodał: - Baza jaką wypracowaliśmy jest naprawdę bardzo dobra. Teraz trzeba po prostu upraszczać te skoki i złapać dobre czucie na śniegu.

O treningach na skoczniach pokrytych śniegiem skoczkowie mogą na razie jednak tylko pomarzyć. W Europie panuje iście wiosenna aura, która zupełnie nie zapowiada zbliżającej się zimy. Skoczkowie jednak nie poddają się. Trenują na obiektach pokrytych igielitem, ale co najważniejsze dla nich wyposażonych w tory lodowe. Mimo świetnie przygotowanych skoczni w Hinzenbach czy Zakopanem pogoda daje im się jednak we znaki.

- Warunki nas nie rozpieszczają. Jest naprawdę ciepło. Mamy przez to ograniczoną liczbę skoków, ponieważ tory zaczynają się roztapiać. Mimo wszystko dajemy radę. Każdy z nas ma poszczególne zadania na treningach. Na tym etapie chodzi o złapanie właściwego czucia, oddawanie jak najprostszych skoków i utrwalanie tego wszystkiego - podkreślił drużynowy mistrz świata w skokach z Lahti.    Wysokie temperatury powietrza, które coraz częściej zdarzają się w listopadzie, każą zastanowić się nad sensem rozpoczynania Pucharu Świata już w połowie tego miesiąca.

ZOBACZ WIDEO Kuriozalny samobój Chievo. Komentatorzy nie wytrzymali ze śmiechu [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

- Jako zawodnicy nie mamy wiele do powiedzenia, ponieważ i tak musimy dostosować się do wymogów FIS. Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Jeśli ktoś jest w świetnej formie, to na pewno chciałby, żeby sezon trwał jak najdłużej. Inni wolą by zawody zaczęły się nieco później, aby przez kilka tygodni mogli jeszcze popracować nad formą - zwrócił uwagę Maciej Kot.

- Tak wczesne organizowanie zawodów otwiera jednak szansę dla kolejnych miejscowości. Pamiętajmy, że Wisłę, gdyby nie dostała konkursów tak wcześnie, byłoby trudniej zmieścić w kalendarzu. Technologia przecież poszła do przodu, więc nie ma problemu ze śniegiem. Ogólnie start w połowie listopada jest do zaakceptowania. Gorzej gdybyśmy zaczynali jeszcze z dwa tygodnie wcześniej. Wówczas pod koniec sezonu mogłoby brakować sił - dodał rozmówca WP SportoweFakty.

Co roku przed inauguracją Pucharu Świata pozostaje niepewność, czy któraś z reprezentacji nie zaskoczy rywali rewolucją sprzętową, która da sporą przewagę zwłaszcza na początku cyklu. W tym roku obawy nie są jednak aż tak duże. Dlaczego?

- Przepisy znacznie się nie zmieniły, więc nie otworzyły nowej furtki do rewolucji sprzętowej. Oczywiście musimy poczekać co zaprezentują nasi rywale na początku nowego sezonu. Nie spodziewam się jednak wielkich niespodzianek. My pracujemy na sprawdzonym sprzęcie, który staramy się jeszcze udoskonalić - zapewnił 27-latek.

Z reguły najwięcej w sprzęcie kombinują Norwegowie. Pod koniec Letniego Grand Prix 2018 było o nich znów głośno, gdy w kwalifikacjach do finałowego konkursu cyklu w Klingenthal zostali zdyskwalifikowani Daniel Andre Tande i Robert Johansson. Czy zatem podopieczni Alexandra Stoeckla, mimo braku większych zmian w przepisach, testowali coś nadzwyczajnego?

- Raczej nie kombinowali. Być może chcieli po prostu sprawdzić co w ich sprzęcie może przejść przez kontrolę, a co nie. Niewykluczone, że zaryzykowali. Nie sądzę jednak, by mieli rewolucyjne zmiany. Po prostu podeszli do kwalifikacji na limicie - powiedział dwukrotny triumfator konkursów Pucharu Świata.

O ile w sezonie 2018/2019 nie dojdzie jeszcze do większych zmian w kalendarzu cyklu, o tyle za rok skoczków czekają podróże na zawody do USA czy Turcji.

- Podoba mi się ten pomysł. Przede wszystkim dlatego, że skoki narciarskie trzeba popularyzować. Szczególnie cieszę się, że nasza dyscyplina wróci do USA, gdzie skoki kuleją. Naprawdę za oceanem są fajne obiekty, a poza tym USA jest świetnym rynkiem dla sportu. Jeśli jakaś dyscyplina się tam przebije, to wiąże się to ze sporymi finansami i dobrą promocją - zaznaczył podopieczny Stefana Horngachera.

Puchar Świata 2018/2019 rozpocznie się w piątek 16 listopada w Wiśle. Tego dnia na obiekcie im. Adama Małysza zaplanowano treningi i kwalifikacje do niedzielnego konkursu indywidualnego. W sobotę natomiast odbędą się zmagania drużynowe. Relacje na żywo oraz podsumowanie rywalizacji na WP SportoweFakty.

Źródło artykułu:
Czy Maciej Kot wygra przynajmniej jeden konkurs PŚ w sezonie 2018/2019?
Tak
Nie
Zagłosuj, aby zobaczyć wyniki
Trwa ładowanie...
Komentarze (3)
avatar
marek_ber
18.11.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
kot Maciej nie ma mocy w lędźwiach, tak potrzebnej przy wybiciu. Zastanawiam się również nad tym, czy dwóch ekspertów od skoków narciarskich, którzy wypowiadali się w tv w czasie przerwy pomię Czytaj całość
avatar
Rafał Zalewski
17.11.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
kocur mniej gadaj lepiej skakaj  
avatar
johny535
7.11.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Zawodnik adOptuje się do zmian ??? Ludzie powinni odróżniać adopcję od adaptacji !!!