Letnia Grand Prix w Wiśle: Maciej Kot znów największym wygranym weekendu

Zdjęcie okładkowe artykułu: PAP / Andrzej Grygiel /
PAP / Andrzej Grygiel /
zdjęcie autora artykułu

Tegoroczna edycja letnich zmagań na skoczni im. Adama Małysza w Wiśle przeszła już do historii. Ku uciesze polskich kibiców największą gwiazdą zawodów okazał się Maciej Kot, który kontynuuje swoją zwycięską passę z Courchevel.

Największy wygrany weekendu: Maciej Kot

Już niedawny konkurs na olimpijskim obiekcie w Courchevel pokazał, że to lato może należeć do 25-latka z Polski. W skokach zdarza się jednak, że nawet triumf w jednych zawodach wcale nie musi się przełożyć na dobre wyniki w serii kolejnych konkursów. Tymczasem Kot poszedł za ciosem i znowu był najlepszy. Szczególnie jego pierwszy skok w indywidualnych zawodach w Wiśle mógł się podobać. Przed własnymi kibicami polski skoczek sprostał wyzwaniu i potwierdził, że poprzednie zwycięstwo było odniesione nieprzypadkowo. Jak na razie Kot jest największą gwiazdą letniego cyklu i pewnie prowadzi w klasyfikacji generalnej.

Największe wydarzenie: powrót Petera Prevca

Po ostatniej zimie Słoweniec urósł do miana postaci wyjątkowej w świecie skoków narciarskich. Jeszcze przed zawodami w Wiśle polska publiczność mogła niecierpliwie wyczekiwać startu zwycięzcy Pucharu Świata - nieobecny w Courchevel Prevc postanowił bowiem przyjechać na nasze konkursy, co samo w sobie było dużą atrakcją przy klasie sportowej Słoweńca. Prevc rzeczywiście wystąpił, ale o ile w konkursie drużynowym wspólnie z kolegami z kadry miał powody do zadowolenia, o tyle piąte miejsce zajęte przez niego indywidualnie, choć oczywiście dobre, nie jest takim wynikiem jak te, do których przyzwyczaił on swoich fanów ostatniej zimy.

ZOBACZ WIDEO Maciej Kot: Nie spodziewałem się zwycięstwa w Wiśle (źródło TVP)

{"id":"","title":""}

Największa niespodzianka: Siódme miejsce Jana Ziobry

Ubiegły sezon nie był czasem, który polski skoczek będzie wspominał miło. Przeciętna forma sprawiła, że jego nazwiska próżno było szukać w czołówce tabel, ale niewykluczone, że zaczyna się to zmieniać, a Ziobro wraca do formy. W sobotę w Wiśle bardzo długo prowadził on w pierwszej serii, w której uzyskał 124 metry. Za drugim razem było jeszcze lepiej i Polak nie tylko że nie spadł w klasyfikacji, ale jeszcze awansował i zajął ostatecznie bardzo dobre siódme miejsce. Czy ta pozytywna niespodzianka to zwiastun prawdziwego powrotu do grona najlepszych?

Najlepszy debiut tegorocznego lata: Martin Hamann

Trener reprezentacji Niemiec powołuje na letnie zawody skoczka, którego nazwisko do niedawna niewiele mówiło nawet najbardziej zagorzałym kibicom. Martin Hamann, bo o nim mowa, w poprzednich latach występował wyłącznie w Pucharze Kontynentalnym i Pucharze FIS, ale teraz nieźle radzi sobie w zawodach z udziałem światowej czołówki. 19-latek był o krok od punktów już w Courchevel, a w Wiśle bez większych kłopotów zakwalifikował się do drugiej serii, w której zajął przyzwoite jak na debiutanta dwudzieste trzecie miejsce. Nazwisko Hamanna warto więc zapamiętać, gdyż skoczek ten może jeszcze nieraz pokazać się z naprawdę dobrej strony.

Największe rozczarowanie: Gregor Deschwanden

Zdecydowana większość faworytów w Wiśle nie zawiodła, ale wyraźnie słabsze zawody przydarzyły się reprezentantowi Szwajcarii. Deschwanden nie jest oczywiście postacią pierwszoplanową, jednak stopniowo coraz częściej pokazuje się z dobrej strony, a niedawny wynik uzyskany w Courchevel - szóste miejsce - pokazywał, że także w Polsce może sprawić pozytywną niespodziankę. W Wiśle wszystko wróciło jednak do dawnej normy - liderem Szwajcarów znowu był Simon Ammann, a bohater tych słów zajął dopiero dwudziestą szóstą pozycję skacząc wyraźnie gorzej niż ostatnio we Francji.

Źródło artykułu:
Komentarze (0)