Łapaliśmy się za głowę. "Gdzie w tym miejscu jest logika?"

Chyba nie było w sezonie 2023/2024 tak męczącego weekendu. Piątkowe skoki okazały się tylko dobrym złego początkiem. Nie dość, że szalał wiatr, jury robiło dziwne ruchy z belkami, to jeszcze oceny sędziowskie były kontrowersyjne.

Mateusz Kmiecik
Mateusz Kmiecik
Sandro Pertile PAP / Grzegorz Momot / Na zdjęciu: Sandro Pertile
Holmenkollbakken to bez wątpienia obiekt legendarny dla skoków narciarskich. Jednocześnie jeden z bardziej uprzykrzających życie zawodnikom. Aż trudno napisać, co było dobre w ten weekend w Oslo. Zmiany belek, szalejący wiatr i oceny 19-punktowe od sędziów za prawie podparte lądowanie.

O warunkach wiele było w sobotę (więcej TUTAJ). W niedzielę w tej kwestii chyba można narzekać trochę mniej, ale i tak nie były one najlepsze. Kilku skoczków mogło mówić o sporym pechu lub szczęściu. To zresztą najlepiej widać po roszadach w drugiej serii. Wśród całej trzydziestki nikt nie zachował swojego miejsca.

Gdy przejrzy się komentarze, nie tylko kibiców, ale również innych dziennikarzy czy ekspertów, głównie można zauważyć dominację tych negatywnych. Jedne mocniej wyważone, inne trochę mniej. I trudno się temu dziwić. Te dwa konkursy w Norwegii zmęczyły bardziej niż bieg na 10 kilometrów, a już na pewno psychiczne.

ZOBACZ WIDEO: "Cudowna dziewczyna". Tymi zdjęciami Brodnicka zachwyciła

Do braku emocji w tym sezonie się przyzwyczailiśmy, bo wyniki Polaków są słabe, ale w Oslo to nawet walka o zwycięstwo nie była pasjonująca. Zresztą jak może ona taka być, skoro tryumfator na skoczni HS134 ląduje w drugiej serii sześć metrów przed tą linią i jest to drugi rezultat tej rundy. Oczywiście, bezpieczeństwo przede wszystkim, to wszyscy kibice doskonale wiedzą.

Tylko czy naprawdę w serii finałowej zawodnicy musieli skakać z niższego rozbiegu niż kilkanaście minut wcześniej, gdy siła wiatru pod narty była większa? Gdzie w tym miejscu jest logika? Druga runda konkursowa w niedzielę odbyła się przy najbezpieczniejszych warunkach w ciągu dwóch ostatnich dni. Zresztą w kwalifikacjach po skoku na 131. metr jury też postanowiło obniżyć belkę. Dlaczego zdecydowano się na taki ruch, to chyba wiedzą już wyłącznie osoby z tamtego grona.

Część zawodników wybijających się z progu po Manuelu Fettnerze miała minimalnie więcej odjętych punktów. Niektórzy za to mieli mniej. Czy lądowanie trzy metry przed rozmiarem skoczni to jakieś zagrożenie? Szczególnie gdy robi to jeden z najlepszych skoczków trwającego właśnie sezonu. Dlaczego tak bardzo ktoś stara się tę dyscyplinę obrzydzić widzom telewizyjnym? Telewizyjnym, bo na samej skoczni była ich garstka, choć trudno się temu dziwić.

Czy w trakcie drugiej serii rozbieg powinien zostać wydłużony? Otóż nie, bo warunki się za bardzo nie zmieniały. Chociaż Aleksander Zniszczoł miał nawet dodane punkty do swojej noty. Oczywiście temat tych przeliczników to zupełnie inna sprawa, bo trudno czasami im wierzyć. Inaczej: one pewnie podają dobre wartości, bo tak ktoś cały system zaprogramował. Tylko mimo wszystko wydaje się, że nie oddają one rzeczywistości.

Wracając do belki startowej. Skoro zaczęliśmy już z tej oznaczonej numerem 10, to wypadało tak zakończyć. Nie da się jednak logicznie wytłumaczyć decyzji rozpoczęcia drugiej serii z tak niskiej wysokości. Przecież przy skoku Keiichi Sato wiało z siłą 0,17 metra na sekundę. Wcześniej ten wiatr był mocniejszy i jakoś można było oddawać próby z wyższego rozbiegu. Jestem zdania, że powinno się go ustawiać pod najlepszych, tylko nawet dla nich był on tym razem za niski. To nie był pierwszy piątkowy trening, gdy można eksperymentować i sprawdzać. To była ostatnia runda tego weekendu. Te decyzje są po prosto niezrozumiałe.

Jeszcze inna kwestia to oceny sędziowskie. Wedle mojej wiedzy budka sędziowska jest na skoczni, a nie 100 metrów dalej. Naprawdę nikt przez trzy dni nie widział, jak Jan Hoerl ląduje na dwie nogi? To nawet Simon Ammann aż tak słabo nie markował telemarku. Nie obwiniam tutaj Austriaka, bo on najwyraźniej ląduje tak, jak potrafi. Tylko może wszyscy powinni robić to w ten sposób, zamiast wygłupiać się z jakimiś prawie prostymi kątami. "A komu to potrzebne", jak mawia pewien internetowy klasyk.

Taki przykładów jest więcej, ale akurat o 25-latku mówiło się najwięcej. Chociaż nie, nie da się przemilczeć jeszcze ocen za lądowanie Johanna Andre Forfanga. Norweg prawą dłonią prawie dotknął śniegu, a w zamian dostał dwa razy "19" i "18,5". Jak to w ogóle jest możliwe? Nie zgadzam się ze stwierdzeniami, że sędziowie powinni zostać wycofani ze skoków narciarskich. Dla mnie jest to jakiś dodatkowy smaczek. Tylko potem widzę zawody w Oslo i nie wiem, w jaki sposób odbić takie żądania. Być może pomysłem byłoby puszczanie arbitrom kilku powtórek i wydłużanie czasu na wystawiane not? To temat już na inny raz.

Całe szczęście konkursy w Oslo już za nami. Zostało jeszcze Trondheim, a potem loty w Vikersund oraz Planicy. Jeśli nikt tego nie zepsuje, to powinno być z górki. Obyśmy na koniec dostali prawdziwe święto skoków w Słowenii. Trudno za to napisać coś więcej o Polakach. Cieszy, że Zniszczoł zakończył zmagania w najlepszej dziesiątce w trudnych warunkach i na skoczni, której nie lubi. Małe brawa należą się także Maciejowi Kotowi. Oby było już tylko lepiej.

We wtorek kolejny przystanek Raw Air. O godzinie 14:40 rozpocznie się oficjalny trening. O 16:00 wystartuje pierwsza seria konkursowa w Trondheim. Relacja tekstowa "na żywo" w serwisie WP SportoweFakty.

Mateusz Kmiecik, dziennikarz WP SportoweFakty

Czytaj także:
Stoch skakał tam zawsze. Koniec efektownej serii
Telewizja żartuje z białego misia. Chodzi o wiralove wideo z Krupówek

Kibicuj polskim skoczkom w Pilocie WP (link sponsorowany)

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×