Tajner ocenił sezon w wykonaniu Polaków. No i te słowa o trenerze

Apoloniusz Tajner podsumował bieżący sezon, oceniając go jako bardzo udany. Co ważne, honorowy prezes PZN uważa, że nie zobaczyliśmy jeszcze prawdziwego efektu pracy trenera Thurnbichlera. Jak działacz widzi polską kadrę za rok?

Bogumił Burczyk
Bogumił Burczyk
Apoloniusz Tajner Archiwum prywatne / Klaudia Zawistowska / Na zdjęciu: Apoloniusz Tajner
Bogumił Burczyk, dziennikarz WP SportoweFakty: Sezon dobiegł końca. Zacznę od trywialnego pytania. W jakiej kategorii my, Polacy, możemy go rozpatrywać?

Apoloniusz Tajner, honorowy prezes Polskiego Związku Narciarskiego: Mamy wielkie powody do zadowolenia. Ten sezon był bardzo dobry. Zwłaszcza, że poprzedni okazał się słaby, mocno zaburzony. Pozytywy z tego sezonu są takie, że nadal mamy naszą podstawową trójkę w osobach Dawida Kubackiego, Kamila Stocha i Piotra Żyły na wysokim poziomie.

Sytuacja jest dość stabilna i myślę, że nie zmieni się w ciągu następnego roku czy dwóch. Niektórzy skoczkowie zrobili duży progres i trochę doskoczyli do trzonu naszej kadry. Mam tu na myśli Pawła Wąska, a także Aleksandra Zniszczoła. Mamy dobrze rokującą młodzież, czyli Jana Habdasa, Kacpra Tomasiaka i Kacpra Juroszka. Jest potencjał.

Jak pan oceni debiut trenera Thomasa Thurnbichlera?

Jako bardzo udany i to kolejny powód do optymizmu. Nowy trener się sprawdził i myślę, że jeszcze musimy uzbroić się w cierpliwość, by zobaczyć prawdziwe efekty jego pracy. W tym roku było dobrze, ale za dwa, trzy, cztery lata - uważam - będzie jeszcze lepiej. Miniony sezon był jednak dosyć szarpany, ale Thomas Thurnbichler musiał poznać naszych skoczków i zawsze potrzeba czasu, by wdrożyć odpowiednie metody oraz by zaczęły one działać.

Chciałbym się przyjrzeć formie poszczególnych skoczków. Zacznijmy od Piotra Żyły, który na przekroju całego sezonu skakał bardzo równo, a nie chimerycznie. Zgodzi się pan z taką tezą?

Zgadzam się. Piotrek może pozostał chimeryczny w sensie psychologicznym, ale - biorąc pod uwagę poziom sportowy - skakał bardzo solidnie. To jeden z jego najrówniejszych sezonów. Wprawdzie miał moment słabości po mistrzostwach świata, ale związany z chorobą, która go rozregulowała. Znam go od dziecka i wiem, że gdy niedomagał, wyglądał, jakby stał koło siebie. Na szczęście już wszystko wróciło do normy.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: On się nic nie zmienia. Ronaldinho nadal czaruje

A Kamil Stoch?

Wciąż ma ogromne możliwości i myślę, że jeszcze jakiś duży sukces jest przed nim. On był w najlepszej dyspozycji w początkowej fazie sezonu, ale wtedy wielokrotnie nie miał szczęścia. Dyskwalifikacje, złe warunki atmosferyczne... Los mu nie sprzyjał i nie mógł w pełni zaprezentować swojej formy.

A to nie mistrzostwa świata były momentem, w którym Kamil skakał najlepiej?

Uważam, że szczyt jego formy miał miejsce na początku sezonu, a na mistrzostwach świata z powrotem do niego doszedł. W Planicy otarł się o medale, zabrakło niewiele, ale do tego potrzeba trochę szczęścia. Już tak się zdarzało w przeszłości, na przykład na normalnej skoczni w Pjongczangu.

Dawid Kubacki przez długi czas był nawet liderem Pucharu Świata.

Dawid jest młodszy od Kamila i Piotra i myślę, że w kolejnych latach będziemy mieli z niego wielką pociechę. To jest perfekcjonista. Wszedł na jeszcze wyższy poziom. Rozpoczął sezon kapitalnie, jak nigdy wcześniej. Jest otwarty na poprawianie błędów. Trzeba tylko trzymać kciuki, żeby dobrze ułożyła się sytuacja z jego żoną Martą.

Chyba nami wszystkimi wstrząsnęła ta historia. Jak to może wpłynąć na dalszą karierę Dawida?

Na pewno nami wstrząsnęła. Są rzeczy ważne i ważniejsze. W takich chwilach sport schodzi na drugi plan. Dawid zakończył przedwcześnie sezon, ale będą kolejne. Całe szczęście, że w ostatnich dniach pojawiły się powody do optymizmu. Wszyscy trzymaliśmy za to kciuki, nie tylko w Polsce. To na pewno obudziło jakąś stronę refleksyjną. Ostateczniej jednak w kontekście przygotowania do następnego sezonu czy kolejnych lat myślę, że to zadziała bardzo pozytywnie.

Czy widzi pan szanse na to, by niektórzy zawodnicy, którzy w tym sezonie nie odegrali żadnej roli, wypłynęli już wkrótce na szerokie wody?

Na pewno mamy zawodników z potencjałem, których na to stać. Uważam, że Aleksander Zniszczoł i Paweł Wąsek będą dalej się rozwijać, chociaż nie można powiedzieć, że oni nie odegrali dotąd żadnej roli. Myślę, że do swojej wielkiej dyspozycji wróci Kuba Wolny. Takie też są skoki. Nie można rezygnować z zawodnika za wcześnie, bo mu akurat słabiej idzie. Trzeba mu stwarzać warunki do rozwoju i przychodzi moment, że to zaczyna działać. Przykład Andrzeja Stękały, Adama Małysza i wielu innych. Więc jeśli weszło się na pewien poziom, trzeba systematycznie robić swoje i to przynosi zadowalające efekty - prędzej czy później.

Skąd się wziął rewelacyjny początek sezonu u Piotra Żyły, a słabsza jego druga część? Mógł tu zadziałać czynnik motywacji?

Myślę, że nie. To był jeden z najrówniejszych jego sezonów. Jak się popatrzy na innych, na przykład Halvora Egnera Graneruda czy Stefana Krafta, to każdy ma takie okresy. Nie da się utrzymać sportowej dyspozycji przez cały rok na tym samym poziomie. Są momenty lepsze i gorsze, i to również dotyczy Piotrka. Natomiast on zwykle podlegał większym wahaniom, a tym razem były mniejsze. Wydarzyło się u niego coś nowego.

Właściwie wszyscy nasi reprezentanci mieli gorszą drugą część sezonu. Czy to mogła być kwestia nowego trenera, który jeszcze nie do końca poznał kadrę i w ostatecznym rozrachunku trochę zabrakło jej paliwa?

Wszyscy podlegają wahaniom. Nowy trener przyszedł, a czas mijał. Przez trzy, cztery miesiące przekonywał zawodników do siebie, wszystko było nieco zaburzone, ale ostatecznie mu się udało przygotować reprezentację już na początek sezonu. Może to się wydarzyło trochę za wcześnie. Nie ma tego złego. Myślę, że w kolejnych sezonach ten proces będzie łatwiejszy. Co najważniejsze, Thurnbichler nie musi podejmować wszystkich decyzji sam i ma duże wsparcie.

Mam tu na myśli na przykład Marka Nelkę, doświadczonego, bardzo przydatnego trenera, psychoanalityka i byłego skoczka. Pomaga mu również Alexander Pointner, który jest w pewnym sensie jego mentorem. Oficjalnie wprawdzie nie jest zatrudniony przez związek, ale służy radą i nasz szkoleniowiec może na niego liczyć. Przy podejmowaniu decyzji Thurnbichler nie jest sam. Co innego, kiedy można decydować, działając w większym, obeznanym gronie. Dlatego ja z wielką ciekawością przyglądam się, co się dalej wydarzy.

Przychodzi panu do głowy coś takiego, za co można trenera Thurnbichlera pochwalić, co wydaje się jego szczególnie dobrym posunięciem?

Poza poprzednim sezonem, nawet teraz widzę istotną zmianę. Po raz pierwszy skoczkowie dostali trzy tygodnie wolnego. To zwłaszcza będzie pomocne dla tych starszych, gdyż zwykle już po tygodniu wznawiali oni bardzo ciężkie treningi, odczuwając jeszcze trudy sezonu. Tak samo przydał się odpoczynek po poprzednim sezonie.

Zawodnicy mieli wolne przez półtora miesiąca, ponieważ trwał proces wyboru trenera. Myślę, że gdyby tego odpoczynku nie było, dynamika byłaby inna, ciągle by czegoś brakowało. A tak - ten rok przyniósł polskim kibicom wiele powodów do radości.

Reasumując, spogląda pan w przyszłość z optymizmem.

Zdecydowanie.

Rozmawiał Bogumił Burczyk, dziennikarz WP SportoweFakty

Zobacz także:
Niewiarygodny lot Polaka
Trener Polaków zdradził plany

Kibicuj polskim skoczkom w Pilocie WP (link sponsorowany)

Czy Jakub Wolny w przyszłym sezonie znowu zacznie regularnie punktować w Pucharze Świata?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×