Final Six LŚ: Droga do finałów - Argentyńczycy, czyli Kopciuszek wśród gigantów

Zdjęcie okładkowe artykułu: Taras Chtiej w 2011 roku zdobył złoty medal Ligi Światowej
Taras Chtiej w 2011 roku zdobył złoty medal Ligi Światowej
zdjęcie autora artykułu

Z grupy B LŚ do Final Fix awansowali Serbowie (jako gospodarz turnieju finałowego) oraz niespodziewanie Argentyńczycy. Z tymi dwoma ekipami rywalizowali Francuzi i Koreańczycy. W drodze do Belgradu podopieczni Javiera Webera odnieśli 7 zwycięstw i 5 porażek, aż ośmiokrotnie mecze decydowały się tie-breaku, w którym czterokrotnie lepsi byli Argentyńczycy.

W tym artykule dowiesz się o:

Nie zawsze wygrywają faworyci

W grupie B LŚ rywalizowały ekipy Serbii (5. miejsce w rankingu FIVB), Francji (17.), Argentyny (12.) i Korei Południowej (18.). Podopieczni Igora Kolakovica, jako gospodarze turnieju finałowego, udział w imprezie mieli zapewniony, więc walka o bezpośredni awans toczyła się pomiędzy pozostałymi reprezentacjami. Wydawać by się mogło, że Trójkolorowi, mimo iż w rankingu FIVB znajdują się dalej niż Argentyńczycy, bez najmniejszych problemów powinni znaleźć się w tabeli przed ekipą z Ameryki Południowej, jednak po raz kolejny mogliśmy się przekonać, że siatkówka jest grą bardzo nieprzewidywalną.

Oczekiwania wobec Argentyńczyków były duże od kiedy szkoleniowcem reprezentacji został Javier Weber. Wierzono, że trener jest w stanie stworzyć zespół, który będzie odnosił sukcesy na arenie międzynarodowej. Do kadry powrócili doświadczeni Alejandro Spajic i Pablo Meana. Ponad to o sile zespołu stanowić mieli młodzi Rodrigo Quiroga, Guillermo Garcia i Luciano De Cecco. Jak pokazała sześciotygodniowa rywalizacja, szkoleniowcowi udało się stworzyć zwarty i wyrównany team, który udanie toczył pojedynki z bardziej utytułowanymi rywalami.

Podróż dookoła świata

Przed pierwszym meczem tegorocznej LŚ było prawie pewne, że Argentyńczycy stoczą walkę o trzecią lokatę z Koreańczykami. Pierwszy weekend rywalizacji w pełni potwierdził ten pogląd. Podopieczni Javiera Webera wyruszyli w tourne po świecie. Zaczęli od postoju w Azji. Tak jak przewidywano, pojedynki pomiędzy Koreańczykami a Argentyńczykami były niezwykle zacięte, a zwycięzcę wyłaniały tie-breaki. Pierwszy mecz zakończył się wygraną Azjatów, natomiast w drugim lepsi byli biało-błękitni.

Kolejnym przystankiem siatkarzy z Ameryki Południowej była Francja. Mało kto dawał Argentyńczykom większą szansę na zdobycie punktów w pojedynkach z Trójkolorowymi, tym bardziej, że w trakcie spotkań z Azjatami podopieczni Webera nie pokazali nic nadzwyczajnego. W rywalizacji z zawodnikami Phillipe'a Blaine'a Argentyńczycy pokazali się jednak z bardzo dobrej strony. Udowodnili, że są drużyną zgraną i walczącą do końca. Z Francji zespół wyjechał z trzema punktami, zaliczając zwycięstwo i porażkę (oba mecze kończyły się w pięciu setach).

Następnym, a zarazem ostatnim przystankiem reprezentacji z Ameryki Południowej była Serbia. Mimo że podopieczni Igora Kolakovica są bardziej utytułowani, a w rankingu FIVB plasują się znacznie wyżej, Argentyńczycy nie byli bez szans w tej rywalizacji. Jako gospodarz turnieju finałowego Serbowie nie grali na 100 procent swoich możliwości, ponad to w składzie brakowało podstawowych zawodników. Pierwszy pojedynek pomiędzy zespołami przysporzył wielu emocji. Ostatecznie w piątym secie lepsi byli przyjezdni i to oni zdobyli dwa oczka na niewątpliwie trudnym terenie. Drugi mecz pokazał, że Serbowie nie zamierzają zagrać w Belgradzie tylko dlatego, że imprezę zorganizują. Siatkarze z Europy chcieli zrehabilitować się po porażce. Sztuka ta im się udała, a podopieczni Kolakovica pewnie wygrali w trzech setach.

Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej

Po trzytygodniowej nieobecności w kraju, Argentyńczyków czekało sześć spotkań u siebie. Na początek tego maratonu podopieczni Javiera Webera stoczyli bój z Koreańczykami. Podobnie jak w pierwszym dwumeczu i tym razem ekipy podzieliły się punktami. Azjaci w pierwszym spotkaniu odnieśli, po pięciosetowej batalii, zwycięstwo. W drugim pojedynku już zdecydowanie lepsi byli Argentyńczycy, którzy pewnie wygrali 3:0.

Kolejnym rywalem siatkarzy z Ameryki Południowej byli Serbowie. Gospodarze turnieju finałowego wzmocnili skład, do ich szeregów powrócił m.in. Ivan Milijkovic. Mimo powrotu podstawowych zawodników, Serbowie nie uniknęli porażki. W pierwszym meczu, po czterech partiach, ze zwycięstwa cieszyli się gospodarze. Drugie spotkanie było widowiskiem bardziej emocjonującym. Po zaciętym, pięciosetowym boju tym razem lepsi okazali się podopieczni Kolakovica. Tym samym potwierdziło się to, co wszyscy obserwowaliśmy przez cztery poprzednie weekendy, czyli podział punktów.

Ostatni dwumecz miał zadecydować, która z drużyn zagra w wymarzonym turnieju finałowym. Szansę na udział w Final Six zachowała zarówno Argentyna, jak i Francja i to właśnie między tymi reprezentacjami stoczyła się decydująca batalia. Potwierdziło się, że siatkarze z Ameryki Południowej są niezwykle groźni na swoim terenie. Podopieczni Javiera Webera czując, że są w stanie sprawić niespodziankę i zagrać w Belgradzie, podeszli do spotkań niezwykle zmobilizowani. Determinacja i zawziętość pozwoliła im odnieść dwa zwycięstwa (3:1 oraz 3:2) i cieszyć się z awansu do turnieju finałowego.

Jak poradzi sobie Kopciuszek w gronie gigantów?

Jak do tej pory największym sukcesem Argentyńczyków w LŚ było znalezienie się w szóstce w 1999 roku. W tegorocznym turnieju już na pewno udało im się powtórzyć ten wyczyn. Podopieczni Javiera Webera w Final Six zagrają w grupie F z Brazylią i Kubą. W ten sposób reprezentacje z Ameryki Południowej rozstrzygną między sobą, kto walczyć będzie o medale turnieju.

Zdaje się, że Argentyńczycy większych szans na historyczny sukces nie mają. Wiadomym jest, że Canarinhios są faworytem każdej imprezy, a w fazie grupowej odnieśli zaledwie jedną porażkę (2:3 z Finami). Kubańczycy natomiast są rewelacją tegorocznych rozgrywek. Przeszli jak burza przez fazę interkontynentalną odnosząc zaledwie cztery porażki, w tym trzy w tie-breaku (dwa razy z Rosjanami, raz z Bułgarami) i jedną 3:0 (z Bułgarami).

Nie należy jednak Argentyńczykom odbierać szans na walkę o medale. W grupie też nikt na nich nie stawiał, a jednak sprawili niespodziankę. Może i tym razem podopieczni Javiera Webera zaskoczą kibiców? Należy pamiętać, że siatkówka jest sportem nieprzewidywalnym, co niewątpliwie stanowi o jej pięknie.

Spotkania Argentyńczyków w fazie grupowej LŚ:

Korea - Argentyna 3:2 (20:25, 25:22, 34:36, 25:16, 15:13)

Korea - Argentyna 2:3 (25:21, 21:25, 25:19, 20:25, 12:15)

Francja - Argentyna 2:3 (19:25, 25:19, 25:22, 20:25, 9:15)

Francja - Argentyna 3:2 (25:21, 26:24, 19:25, 22:25, 15:9)

Serbia - Argentyna 2:3 (25:20, 22:25, 25:18, 23:25, 13:15)

Serbia - Argentyna 3:0 (25:15, 27:25, 25:19)

Argentyna - Korea 2:3 (30:32, 20:25, 25:21, 25:22, 10:15)

Argentyna - Korea 3:0 (31:29, 25:20, 25:23)

Argentyna - Serbia 3:1 (25:22, 27:25, 21:25, 25:18)

Argentyna - Serbia 2:3 (25:16, 21:25, 25:21, 20:25, 10:15)

Argentyna - Francja 3:1 (28:26, 25:21, 21:25, 25:18)

Argentyna - Francja 3:2 (32:30, 22:25, 21:25, 25:18, 15:7)

Źródło artykułu: