Katarzyna Sielicka: Jestem spełniona jako zawodniczka

Zdjęcie okładkowe artykułu: WP SportoweFakty / Justyna Serafin / Na zdjęciu: Katarzyna Sielicka
WP SportoweFakty / Justyna Serafin / Na zdjęciu: Katarzyna Sielicka
zdjęcie autora artykułu

- Cieszę się, że mogłam być kapitanem tego zespołu, Mogę powiedzieć, że jestem spełniona jako zawodniczka - mówi Katarzyna Sielicka, "dama polskiej siatkówki", jak nazywa ją prezes ŁKS-u Commercecon Łódź, Hubert Hoffman.

Sielicka rozpoczynała karierę w Łódzkim Klubie Sportowym, skąd w 1998 roku przeszła jako juniorka do Nike Węgrów. Później przywdziewała barwy Calisii Kalisz, BKS-u Bielsko-Biała czy Impela Wrocław, zdobywając medale mistrzostw Polski. Następnie zdecydowała się wrócić do ŁKS-u Commercecon Łódź.

- Kasia przyszła do drugoligowej drużyny w 2013 roku po to, żeby pomóc w awansie do I ligi, ale i sprawdzić, czy zdrowie jeszcze pozwala jej na grę. Profesjonalizm, po ciężkiej kontuzji pleców, pozwolił jej wrócić do gry na bardzo wysokim poziomie. To nauczycielka dla młodych zawodniczek. Jest dowodem na to, że profesjonalnym podejściem, zaangażowaniem i metodyką pracy można bardzo wiele osiągnąć i w takim wieku po kontuzji wrócić do znakomitej gry. Podkreślam to często: to nie jest zawodniczka, to dama polskiej siatkówki - tak o Katarzynie Sielickiej mówił podczas zakończenia sezonu z kibicami Hubert Hoffman.

Krzysztof Sędzicki, WP SportoweFakty: Miło widzieć panią szczerze i szeroko uśmiechniętą ze srebrnym medalem na szyi.

Katarzyna Sielicka, ŁKS Commercecon Łódź: Piękne uczucie. Bardzo się cieszę, że w takich okolicznościach przychodzi mi zakończyć karierę. Widać, ilu mamy kibiców oraz jak naprawdę z każdym rokiem jako klub się rozwijamy. To jest kwintesencja i podsumowanie tego, co się działo przez cały sezon. Jesteśmy wyluzowane, szczęśliwe i radosne, że możemy z czystą głową i czystym sumieniem przystępować do zasłużonych wakacji.

Srebro po takim sezonie musi smakować jak złoto.

Fantastyczny sezon, zakończony medalem. Gdyby ktoś na początku rozgrywek powiedział, że zdobędziemy srebrne medale, brałybyśmy w ciemno. W finale chciałyśmy zaprezentować jak najlepszą siatkówkę. W pierwszym meczu w Policach byłyśmy wymęczone, wycieńczone, wynik nie był miarodajny. Był za to w Łodzi, gdzie zagrałyśmy świeże, wypoczęte i można powiedzieć, że Chemik zasłużenie zdobył złoty medal. A my się bardzo cieszymy, że dałyśmy z siebie maksimum i możemy zawiesić na swoich szyjach srebrne krążki.

Byłyście liderkami LSK, pokonałyście raz w derbach Grot Budowlanych, wygrałyście z Developresem SkyRes Rzeszów. Ale Chemika nie udało wam się złamać. To był nieosiągalny zespół?

To bardzo dobry zespół, klasowy, z bardzo dobrą zagrywką, blokiem i obroną. Trzeba się nakombinować, żeby wcisnąć piłkę. I tak chapeau bas dla mojego zespołu, bo był on bardzo waleczny, ambitny, co udowodniłyśmy nie raz.

Trapiły was kontuzje w trakcie tego sezonu. Choćby w finale nie grała Regiane Bidias.

Starałyśmy się o tym nie myśleć, nie pogłębiać tego problemu, a pokazać, że i tak jesteśmy na tyle mocne, że możemy wygrywać. Na tę chwilę, z tymi osłabieniami, mamy srebrny medal. Co by było, gdyby nie te problemy, nie wiadomo. Pokazałyśmy jednak kawał charakteru i determinacji.

Nie można było sobie wymarzyć lepszego momentu na skończenie kariery?

To było moje marzenie, by zdobyć medal z ŁKS-em. Ścieżka zaczęła się w drugiej lidze, potem była pierwsza liga, następnie ekstraklasa i medal.

Po poprzednim sezonie długo się pani wahała, czy jeszcze przedłużyć swoją przygodę z siatkówką o jeden sezon. Chyba warto było.

Naprawdę wiedziałam, że jeśli podejmę rękawicę w tym sezonie, spełnię to marzenie. Wiedziałam, że szykowała się mocna ekipa. Cieszę się, że mogłam być kapitanem tego zespołu. Starałam się jak mogłam - zarówno jako zawodniczka, jak i kapitan. Mogę powiedzieć, że jestem spełniona jako zawodniczka.

Patrząc na to, co działo się na trybunach na waszych meczach, chyba można mówić o kolejnym kroku naprzód w Łódzkim Klubie Sportowym od czasu reaktywacji w 2010 roku.

W ogóle uważam, że to, co osiągnęliśmy, to wypadkowa pracy wszystkich ludzi, którzy jeszcze raz po tylu latach postawili na siatkówkę w ŁKS-ie. Zespół rozpoczynał od trzeciej ligi. Na to zapracowały wszystkie siatkarki, które przez ten czas grały oraz trenerzy, którzy prowadzili ten zespół. To nie tak, że zrobiliśmy ekipę z niczego i zdobyliśmy medal. Nie jesteśmy sztucznym tworem. ŁKS to klub rodzinny, z tradycjami i niesamowitymi kibicami. To wszystko się złożyło na wicemistrzostwo kraju.

Jak będzie wyglądało życie po siatkówce?

Na pewno pięknie.

ZOBACZ WIDEO Rozbrajająco szczery Vital Heynen. "Co już osiągnąłem jako trener Polaków? Nic"

Źródło artykułu: