AZS Politechnika Warszawska - PGE Skra Bełchatów: Bez niespodzianki na Torwarze

Zdjęcie okładkowe artykułu: PAP / Maciek Kulczyński /
PAP / Maciek Kulczyński /
zdjęcie autora artykułu

Na zakończenie 23. kolejki PlusLigi stołeczna drużyna podejmowała pogromców Zenitu Kazań. Hala Torwar kolejny raz nie przyniosła szczęścia gospodarzom, którzy nie ugrali nawet punktu z PGE Skrą Bełchatów.

W końcówce sezonu zasadniczego obie spotykające się na warszawskim Torwarze ekipy walczą o swoje cele. PGE Skra Bełchatów wciąż ma szanse na miejsce w finale u boku kędzierzyńskiej ZAKSY, a drużyna stołeczna chce znaleźć się w ósemce na koniec ligowych zmagań. Dlatego dla obu stron każdy punkt ugrany w tej kolejce był ważny, a faworytem byli oczywiście zdobywcy Pucharu Polski.

Pierwsza odsłona spotkania miała kilka oblicz. Z początku dominowali podopieczni trenera Jakuba Bednaruka, którzy grali z ogromną determinacją i energią. Zagrywki Bartłomieja Lemańskiego dały im małą przewagę. Jednak goście powoli się rozkręcali i dogonili rywali, również dlatego, że ci po udanym początku zaczęli się coraz bardziej gubić. PGE Skra trzymała równy poziom, a zawodnicy AZS Politechniki Warszawskiej popełniali błąd za błędem. Trener Bednaruk zdecydował się na zmianę rozgrywającego i wprowadził na boisko młodego Jana Firleja, jednak goście bez problemu utrzymywali sporą przewagę. Dopiero w końcówce seta warszawiacy ponownie się obudzili, jednak zmarnowali kilka okazji na dogonienie przeciwnika.

Drugi set gospodarze również zaczęli dobrze, zwłaszcza w bloku, przy 4:1 trener Miguel Falasca zdecydował się wziąć czas. Ale ponownie wkradły się błędy w grę warszawiaków i szybko na tablicy wyników pojawił się remis. Gra zrobiła się bardzo wyrównana, choć z powodu nieustannych błędów w polu serwisowym obu ekip mecz raczej nie miał tempa. Akcje były raczej krótkie, mało było obron i kontr. Żadna drużyna nie była w stanie odskoczyć na kilka punktów. Politechnikę w trudnych momentach ratował spryt i doświadczenie Guillaume'a Samiki, który umie skończyć każdą piłkę. W końcówce seta wymiany zaczęły być dłuższe, choć sporo w nich było chaosu. Nie da się ukryć, że wystawy w zespole gospodarzy pozostawiały sporo do życzenia, zwłaszcza na kontrach. Atak Nicolasa Marechala dał bełchatowianom piłkę setową, ale w następnej akcji zapunktował Waldemar Świrydowicz i wyrównany set zakończył się grą na przewagi. Jednak w tym znacznie skuteczniejsi okazali się doświadczeni goście.

Trzeci set rozpoczął się od mocnego uderzenia zdobywców Pucharu Polski, wyraźnie zmotywowanych po wygraniu poprzedniego w zaciętej końcówce. Dobre bloki i skuteczne kontry dały im kilkupunktową przewagę. Jednak zawodnicy Politechniki nie spuścili głowy, walczyli o każdą piłkę i doprowadzili do remisu (12:12). Ich doskonała gra w obronie i skuteczność w kontrach dała im nawet dwupunktową przewagę, co podniosło emocje na Torwarze i zmusiło trenera Falaskę do wzięcia czasu. Niewiele później musiał brać kolejny, bo warszawiacy przy pozornie łatwej zagrywce Pawła Zagumnego zdobywali punkt za punktem. Nic to nie pomogło, zupełnie zagubieni siatkarze z Bełchatowa nadziewali się w każdej akcji na stołeczny blok i tak aż do ostatniego punktu.

Czwarta odsłona to ponownie bardzo równa gra. Obie strony wyraźnie się rozegrały i poziom meczu się podniósł. Goście bardzo się zmobilizowali, bowiem pełna pula punktów była im niezbędna do utrzymania się w walce o finał, ale Inżynierowie nie ustępowali im poziomem. Sporo ładnych akcji i skutecznych ataków pokazywały obie ekipy. Jednak seria świetnych zagrywek Karola Kłosa w połowie seta rozmontowała grę warszawiaków i dała przewagę gościom. O swoich umiejętnościach w polu serwisowym przypomniał wszystkim również Mariusz Wlazły. Gospodarze pod presją wyniku zaczęli popełniać błędy, których udało im się unikać w dwóch poprzednich setach (12:17). Wszyscy powoli szykowali się do zakończenia spotkania, a tymczasem ponownie do gry włączył się warszawski blok i gospodarze zaczęli błyskawicznie odrabiać straty. Z każdym kolejnym straconym punktem narastały nerwy w ekipie z Bełchatowa, co skończyło się czerwoną kartką dla Srećko Lisinaca. Doszło do bardzo zaciętej końcówki, ale zagrywka Kłosa i dobry atak Marechala rozstrzygnęły ostatecznie mecz na korzyść gości.

AZS Politechnika Warszawska - PGE Skra Bełchatów 1:3 (21:25, 24:26, 25:17, 23:25)

AZS Politechnika Warszawska: Zagumny, Lemański, Samica, Filip, Świrydowicz, Wierzbowski, Olenderek (libero) oraz Firlej, Łapszyński, Mikołajczak

PGE Skra Bełchatów: Lisinać, Wlazły, Wrona, Conte, Uriarte, Marechal, Piechocki (libero) oraz Janusz, Kłos

MVP: Nicolas Uriarte 

Źródło artykułu: