Maciej Zajder: Nic nie jest z góry przesądzone

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

W akademickich derbach, które w sobotę rozegrano w Warszawie, znowu o wyniku spotkania musiał decydować tie-break. - W tym meczu do końca trudno było wytypować zwycięzcę - powiedział Maciej Zajder, środkowy AZS-u Olsztyn.

W meczu 17. kolejki PlusLigi pomiędzy AZS Politechniką Warszawską i Indykpolem AZS Olsztyn emocji nie zabrakło. O wyniku spotkania rozstrzygnął dopiero tie-break. Zresztą dotychczasowe konfrontacje najczęściej kończyły się w pięciu setach. - To dlatego, że lubimy grać w siatkówkę i gramy jak najdłużej, specjalnie dla kibiców, którzy licznie przybyli na mecz - rzucił żartobliwie Maciej Zajder. - A tak na poważnie, to był strasznie dziwny mecz, bardzo szarpany i to z obydwu stron. Były w nim momenty naprawdę fajnej siatkówki, ale nie brakowało też przestojów, które z pewnością nie podobały się kibicom i utrudniały dobrą grę - analizował przebieg spotkania środkowy olsztyńskiej ekipy.

Faktycznie w spotkaniu było trochę przestojów, momentami jedna drużyna była na fali, potem druga przejmowała inicjatywę, ale dzięki temu kibice obejrzeli wciągające widowisko. - Nie można zaprzeczyć, że emocje na tym meczu były. Pewnie trochę spowodowane to było błędami. Nawet wynik tie-breaka świadczy o tym, że była walka do samego końca i przez całego seta trudno było wytypować zwycięzcę - przyznał zawodnik Indykpolu.

Podopieczni Andrei Gardiniego potrafili w tym sezonie wygrać z wyżej notowanymi ekipami jak PGE Skra Bełchatów czy Lotos Trefl Gdańsk, ale i przegrać z drużynami teoretycznie słabszymi. - Oczywiście życzyłbym sobie, żeby na naszych twarzach na stale zagościł uśmiech i zadowolenie z wygranych. Niestety ten sezon jest faktycznie trochę szarpany. Tak jak w większości zespołów, w składzie było sporo zmian i przez to brakuje trochę stabilizacji - tłumaczył zawodnik.

Do przyczyn falowania formy można zaliczyć jeszcze jedną rzecz. - Wiadomo też, że nie jesteśmy drużyną z budżetem na poziomie czołówki, tylko właśnie środka tabeli. Życzylibyśmy sobie wygrywać wszystkie mecze z drużynami niżej notowanymi, ale to jest sport, zawsze nieprzewidywalny i dzięki temu możemy się też cieszyć z wygranych czy ze Skrą czy Lotosem, czy z walki z Resovią. Było parę dobrych momentów w sezonie, tak więc nie można uznać, że jest on przegrany czy stracony. Gramy dalej, do samego końca, o jak najwyższe miejsce - zapewnił siatkarz.

Los nie oszczędzał akademików z Warmii, bowiem od początku roku z powodu kontuzji nie mogą korzystać z usług swojego podstawowego atakującego, Brama Van den Driesa. Kłopoty miał też Bartosz Bednorz, który opuścił z tego powodu spotkanie. - Rzeczywiście, wypadł nam ze składu nominalny pierwszy atakujący i niestety musimy sobie radzić bez niego, nie tylko na meczach, ale także treningach. Wiadomo, że ciężko się trenuje w niepełnym składzie. Także Bartek Bednorz miał swoje problemy i też musieliśmy sobie radzić bez niego. To wszystko nie pomaga, ale na pewno nie jest to żadne wytłumaczenie jakiejś gorszej postawy czy gorszych wyników w niektórych spotkaniach - przyznał Maciej Zajder.

Aktualnie Indykpol zajmuje ósmą lokatę w tabeli i do piątego Cuprum Lubin traci tylko pięć punktów. Nadal więc ma szansę na koniec sezonu zająć całkiem dobre miejsce. - Oczywiście, walczymy do samego końca. Tabela i doświadczenia tego sezonu pokazują, że faktycznie w tej grze o piąte miejsce liczy się naprawdę wiele drużyn. Na pewno jest to fajne dla kibiców, bo nic nie jest z góry przesądzone - zakończył swoją wypowiedź środkowy akademików.

Źródło artykułu: