Ewelina Sieczka: Tauron MKS nie jest taki straszny, jak wszyscy mówią

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Mimo że w jednej kwestii "Sieka" nie zgadza się z koleżanką z zespołu, Horką, to jest optymistką przed drugim meczem z MKS-em. - Mam nadzieję, że nie poprzestaniemy na tej jednej wygranej - przyznała.

Wagę piątkowego spotkania można było zobaczyć w pierwszych akcjach, w których nerwowość dała się we znaki obu zespołom. W miarę upływu czasu nerwy zostały opanowane, a bielszczanki - dzięki lepszej grze - wyszły na prowadzenie. Jednak przestój kosztował je wiele, gdyż w konsekwencji przegrały premierową partię. Co było tego bezpośrednią przyczyną? - Nie wiem - szczerze przyznała Ewelina Sieczka. - Generalnie ten mecz wyglądał tak, że my dobrze zaczynałyśmy, a dąbrowianki słabiej startowały, ale później się budziły, a my traciłyśmy rytm. W dobrym momencie, z odrobiną szczęścia stało się tak, że to my triumfowałyśmy - wyjaśniła przyjmująca BKS-u.

Mimo że premierowy set zakończył się wygraną Tauronu MKS, to kolejne trzy padły łupem bielszczanek, które wyszły na prowadzenie w półfinałowej rywalizacji. Czy oprócz szczęścia miały one również bardzo dobrze rozpracowaną taktykę gry przeciwniczek? - Trudno powiedzieć, na tym etapie trudno jest zaskoczyć rywalki. Dąbrowianki nie zaskoczyły nas niczym nowym i my chyba ich też nie zaskoczyłyśmy. Szczęście było po naszej stronie - zaznaczyła Sieczka.

Spotkania z MKS-em są szczególnie ważne właśnie dla przyjmującej BKS-u Aluprofu, która jest wychowanką dąbrowskiego klubu i to w barwach tej drużyny rozpoczynała swoją przygodę z seniorską siatkówką. - Zawsze z sentymentem wracam do Dąbrowy Górniczej. Bardzo lubię ten parkiet, praktycznie tutaj się wychowałam, cieszę się, że mogę tu wracać. Mam blisko rodzinę, przychodzą wtedy na mecze znajomi, to dodatkowo sprawia mi satysfakcję - przyznała.

Zawodniczka wybrana MVP piątkowego spotkania, czyli Helena Horka stwierdziła, że plan minimum nie został jeszcze wykonany przez jej drużynę, która celuje w zwycięstwo również w sobotnim meczu. Trochę innego zdania jest Ewelina Sieczka. - Plan minimum to jedno zwycięstwo (uśmiech). W piątek został on zrealizowany, ale mam nadzieję, że nie poprzestaniemy na tym, gdyż po wygranej wstąpi w nas wiara, że się da, że MKS nie jest taki straszny jak wszyscy mówią dookoła. W sobotę również powalczymy, jeśli uda nam się wygrać, to będzie spora zaliczka.

Dzięki zwycięstwie w piątek to podopieczne Wiesława Popika prowadzą w półfinałowej rywalizacji, toczonej do trzech wygranych meczów, 1:0. Kolejne spotkanie zostanie rozegrane w sobotę 6 kwietnia, a jego początek zaplanowano na godzinę 18:00.

Źródło artykułu:
Komentarze (0)