Michał Żurek: Jak dzieci w piaskownicy

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Kolejna gorzka pigułka dla kibiców i zawodników Indykpolu AZS-u Olsztyn. Po porażce w trzech setach z AZS-em Politechniką Warszawską libero Michał Żurek nie miał zbyt wiele do powiedzenia…

W tym artykule dowiesz się o:

Prawdą jest, że to AZS Politechnika Warszawska była faworytem sobotniego starcia AZS-ów w Olsztynie, faktem jest jednak również to, że zespół z Warmii od trzech spotkań nie wygrał seta. Kibiców martwić może styl sobotniej porażki, bo poza pierwszym setem goście kontrolowali przebieg wydarzeń. W olsztyńskim zespole rzuca się w oczy wciąż nie zapełniona luka po kontuzjowanym Metodim Ananiewie, co odbija się i na jakości przyjęcia, i na ataku ze skrzydeł.

Na razie tej jakości nie zapewniają bardzo młodzi i nieograni na tym poziomie Łukasz Szarek, Jakub Urbanowicz i Rafael Batista da Silva. W tej sytuacji gra olsztynian staje się mocno uproszczona. Nieczęsto można uruchamiać środki, a piłki raz po raz posyłane przez Guillermo Hernana do Bartosza Krzyśka stają się coraz trudniejsze do skończenia. Zespół złożony z zawodników w wieku około dwudziestu lat nie zawsze umie pomóc sobie nawzajem na boisku i tak koło się zamyka. Nietrudno więc zrozumieć, że po sobotniej porażce libero Michał Żurek był przygnębiony i mało rozmowny, a jego wypowiedzi bardzo lakoniczne. - Nasza gra nie powinna tak wyglądać. Nie wiem, co mam powiedzieć, przepraszam bardzo. Po zawodnikach Politechniki widać było, że grają spokojnie. A my jak dzieci w piaskownicy - libero nie szczędził gorzkich słów swojemu zespołowi. - Nie wiem, o czym będziemy rozmawiać w szatni. Nie wiem, co mam powiedzieć, bo to było żenujące. Mecz z Effectorem pokazał, że pewne rzeczy nie mogą się powtórzyć, a jednak to się powtórzyło.

Trochę więcej optymistycznych nutek i zadziorności pobrzmiewało w głosie środkowego Piotra Haina, choć i on był dość zdegustowany występem zespołu. - To był kolejny mecz z drużyną, z którą na papierze możemy wygrywać, a rzeczywistość okazuje się inna. Fakt faktem, że Politechnika zagrała dziś naprawdę bardzo dobrze. Zresztą pokazuje to przez cały sezon. To już nie są chłopcy, z którymi grasz i wygrywasz. Oni są groźni dla każdego. Pokazali to też dzisiaj. My natomiast nie zagraliśmy tego, co powinniśmy. To były zawody niezbyt dobre, a na pewno gorsze niż w Kędzierzynie tydzień temu. Gdybyśmy zaprezentowali się podobnie, myślę, że moglibyśmy pokusić się o jakieś punkty, a nawet o zwycięstwo. Ale boisko weryfikuje wszystko, niestety.

Kiedy młody środkowy komentował swój mecz, nie znał jeszcze wyniku konfrontacji innego AZS-u, tego z Częstochowy, z mistrzami Polski. Szukając jednak pozytywów na przyszłość, mimochodem nawiązał do sytuacji Wkręt-metu AZS-u. - My się nigdy nie załamujemy. Jesteśmy młodym zespołem. Ostatnie co powinniśmy zrobić to się załamać. Podobnie mogliby powiedzieć zawodnicy z Częstochowy. Mają kadrowo podobną sytuację - młody zespół, młodych chłopaków i tylko paru starszych. Musimy to nadrabiać ambicją i wolą walki. Tym, że nigdy się nie załamiemy. Cały czas musimy walczyć, a zwycięstwa w końcu przyjdą. Bardzo w to wierzę.

W tym samym czasie Akademicy z Częstochowy rozgrywali tie-break w Rzeszowie, który ostatecznie wygrali. Trudno o lepsze natchnienie dla olsztyńskiego zespołu. Jak pokazuje ten przykład, wiara w sukces poparta pracą może zupełnie nieoczekiwanie przynieść efekt. A ponieważ Indykpolowi AZS-owi zwykle lepiej i swobodniej gra się z wyraźnymi faworytami, może lepsze dni dla olsztyńskiej siatkówki nadejdą właśnie w dwóch najbliższych spotkaniach ze Skrą Bełchatów i Jastrzębskim Węglem?

Źródło artykułu:
Komentarze (0)